Katalog

Elzbieta Kaliściak
Język polski, Artykuły

W kręgu kultury śródziemnomorskiej

- n +

W kręgu kultury śródziemnomorskiej

Początków kultury europejskiej należy szukać w kulturach starożytnej Grecji i Rzymu, wzbogaconej następnie przez chrześcijaństwo. Jak wcześniej wspomniano, kulturę stworzył i tworzy człowiek. Nic więc dziwnego, że każda kultura posiada postacie nierozerwalnie z nią związane; postacie - symbole dla danej kultury. Kultura europejska tworzona była przez rzeszę wybitnych jednostek. Wymienić tu można filozofów - Erazm z Roterdamu, Pascal, Nietsche, Hegel...,czy pisarzy - Sheaksper, Goethe, Mann, Ibsen.... Oczywiście nie sposób wyczerpać tej listy, którą zawsze tworzymy subiektywnie, kierując się własnymi zainteresowaniami i upodobaniami. Nie należy jednak zapominać, że u początków naszej kultury pojawiają się postacie, które są symbolami, nieprzerwanie inspirującymi i pociągającymi. Wpłynęły one na charakter europejskiej kultury i stąd ich nieoceniona rola. Pierwszą z nich odnajdujemy w mitologicznej twórczości Greków, a jest nią Prometeusz. Szukając bowiem początków kultury europejskiej, nie sposób mitu o Prometeuszu, który jest odczytywany jako bunt w imię wiedzy. Jest jednak zarazem buntem kończącym się więzieniem i straszną torturą. Mit ten, obrastając przez wieki w znaczenie, uczynił z tytana stworzyciela człowieka w pełnym tego słowa znaczeniu. To przecież Prometeusz wyprowadził człowieka z jaskini i nauczył, jak ma przeciwstawiać się swojemu ubogiemu przeznaczeniu. Nauczył człowieka decydować o jego własnym losie, dlatego uważa się, iż to dzięki Prometeuszowi człowiek zaczął tworzyć własną rzeczywistość, która przeciwstawia się naturze i jest zarazem manifestacją wolności i wielkości. Jest to jednak rzeczywistość, za którą w konsekwencji trzeba zapłacić cenę, paradoksalnie, wolności i spokoju. Paradoksalnie, bo człowiek tworząc nową rzeczywistość, pragnął przede wszystkim wyzwolenia, ale niestety, taka jest cena poznania prawdy, zarezerwowanej wcześniej tylko dla bogów. I znów paradoks, bo dzięki tytanowi człowiek przeciwstawia się swemu przeznaczeniu i decyduje o swoim losie, ale z drugiej strony staje się niewolnikiem owego dążenia do prawdy - dążenia do wyjaśnienia sensu swojego istnienia. Do dziś buntuje się przeciwko swojemu przeznaczeniu i spędza bezsenne noce na poszukiwaniu prawdy o sobie i świecie.

Drugą również tragiczną - bo wszyscy znają los Prometeusza - postacią naszej - europejskiej kultury jest Sokrates - główny bohater jednego z dramatów Zbigniewa Herberta. Ten filozof grecki, żyjący w 496 - 399 r. p.n.e., został skazany na śmierć przez otrucie cykutą. Cóż było powodem, że zapadł taki wyrok? Oskarżyciele twierdzili, że Sokrates występuje przeciwko państwu i deprawuje młodzież. Prawda jednak była inna, Sokrates, po prostu, pragnął dociec istoty o świecie i człowieku, i pragnął swoją dociekliwością zarazić młodzież. Podkreślał tym ciągle świadomość swojej niewiedzy. "Wiem, że nic nie wiem" to credo Sokratesa na drodze do prawdy. Człowiek ten uznawał istnienie absolutnego dobra i absolutnej prawdy, a prowadzenie ludzi ku tym wartościom za swoją misję życiową. "Rozum równa się szczęściu" - zwykł mawiać ów nauczyciel Platona i innych ateńskich młodzieńców. Nie zachowały się jego pisma, ale z relacji uczniów dowiadujemy się, że poglądy filozofa koncentrowały się wokół ideału doskonałości osobistej, jako najwyższego dobra oraz wokół relacjonizmu i intelektualizmu etycznego, utożsamiającego szczęście, dobro i cnotę z wiedzą o tym, co dobre i złe. Wszystko to - zdaniem Sokratesa - było potrzebne, aby postępować moralnie.

Tak więc po Prometeuszu Sokrates jest drugą postacią kultury śródziemnomorskiej, która pragnęła szczęścia człowieka poprzez wiedzę, którą miał zdobyć na drodze samodoskonalenia. Człowiek bowiem jawił mu się jako istota zagubiona w świecie natury i własnych myśli.

Trzecią postacią, bez której nie sposób wyobrazić sobie europejskiej kultury, a która pragnęła tego, co jej poprzednicy, jest Chrystus. Ten ubogi cieśla z Nazaretu, o którego wciąż spierają się teologowie i historycy religii, a także zwykli zjadacze chleba, jest ciągle tajemnicą jako postać historyczna i jako nauczyciel. Nie jest jednak owiana tajemnicą jego nauka, która została spisana przez uczniów tego człowieka lub jego następców. Zapewne wszyscy Europejczycy znają, przynajmniej z grubsza, naukę Chrystusa, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, iż nauka ta była spełnieniem nieśmiałych marzeń wielkich świata antycznego. "Religia Chrystusa otwierająca się na wartości istotnie ludzkie: prawdę, miłość i wolność, spełnia nieśmiałe marzenia i postulaty największych geniuszy świata antycznego: Platona, Arystotelesa, Sokratesa, Cycerona... Bowiem ci wielcy przedstawiali jako najwyższy cel życia ludzkiego kontemplację - choćby chwilową - prawdy i piękna, a wielkoduszna miłość do przyjaciół uchodziła za szczytową postawę doskonałego człowieka".[1]

W oparciu o wymienione wyżej postacie łatwo zauważyć, iż kultura, aby się rozwijać, potrzebuje ofiar. U początków kultury europejskiej pojawia się więc tragedia jednostki (Prometeusz, Sokrates, Chrystus), która poświęca się w imię wartości stanowiących podstawę ludzkiego istnienia: prawdy, miłości i wolności. Wartości te są jednak dla człowieka nieosiągalne. Dzieje kultury świadczą dobitnie o tym, że prawda nie jest dla człowieka. Kto bowiem po nią sięga, popełnia zbrodnię wobec przeznaczenia. "Cóż więc pozostaje tytanom skrępowanym przez zwierzęcy wymiar ich ludzkiego losu. Tytanom, którym umyka iluzoryczna postać świata? Pozostaje ucieczka, nierozumna, niemożliwa ucieczka przed samym sobą." [2] Tę właśnie ucieczkę zapewnia kultura, a więc stworzona własna rzeczywistość, która jest wyrazem dążenia do poznania prawdy i wyjaśnienia sensu istnienia, a jednocześnie jest przeciwstawieniem się przeznaczeniu. Nie należy jednak zapominać, że u źródeł naszej europejskiej ucieczki przed przeznaczeniem w świat kultury, istnieje tragedia i zbrodnia; jest cierpienie, którego nie da się uniknąć, jeśli chce się obcować z wartościami, którym obcy jest relatywizm. Warto też pamiętać, iż nie cel jest tu ważny, ale samo dążenie do niego, ów bieg, o którym wspomina święty Paweł: "w dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem, na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który w owym dniu odda mi Pan, sprawiedliwy sędzia."[3]

Próbę wyjaśnienia sensu istnienia podejmuje również Z. Herbert w swoich dramatach, z których przebija tragiczne przeświadczenie o niepoznawalności świata, o barierze milczenia, która oddziela człowieka od człowieka oraz człowieka od samowystarczalnej rzeczywistości przedmiotów. Dramaty Herberta są bowiem z jednej strony buntem przeciwko bezmyślnej zbrodni, oszczerstwem i milczeniem, które zabija, z drugiej zaś strony są próbą oswojenia zastanej rzeczywistości. W tych żywe jest przesłanie, iż każdy musi na nowo, w samotności i w trwodze, a w trwodze bo w samotności, tworzyć swoją nieskończoność i początek. Nieważna jest, czy tematyka tych dramatów wiąże się z odległą historią, czy też z wczorajszym dniem. Ważne są tu fundamentalne wartości, o które powinna opierać się kultura, a które powinna respektować jednostka w tę kulturę uwikłana.

Jeśli więc kultura jest głosem buntu wobec zastanej rzeczywistości i jeśli ma tworzyć nową, to w jej dzieje wpisana jest burzenie zastanego porządku, a to oznacza, że sama kultura jest w pewnym sensie buntem, a Sokrates czy Chrystus są tymi, którzy ów bunt urzeczywistniają. Jednak tam, gdzie jest bunt przeciwko przeznaczeniu, musi być upadek, a w konsekwencji poczucie winy. Freud widział w poczuciu winy grunt, z którego kultura ostatecznie wyrosła.

Wynika z tego, że człowiek ziemski, jakiego znamy, zmaterializował się dopiero po upadku - po doświadczeniu winy. Jeśli jednak tę tezę Freuda odniesiemy do człowieka biblijnego, to należy dodać, iż oprócz winy doświadczył on jednocześnie sacrum.[4]

Reasumując, kultura jest wyrazem buntu człowieka, przeciwko przeznaczeniu; jest też wynikiem przeciwstawiania się człowieka instynktom naturalnym i samej naturze,; jest w końcu stwarzaniem nowej rzeczywistości.

Jak wspomniano, u źródeł kultury europejskiej natrafiamy na cierpienie jednostki, która urzeczywistnia dążenie do wartości absolutnych. Nasza kultura nie jest tu wyjątkiem, albowiem i w innych kulturach znajdziemy odpowiedniki Prometeusza, Sokratesa, Chrystusa, Edypa czy G. Bruno... Tak już jest, że każda kultura posiada jednostki dążące do poznania tego, czego człowiekowi poznawać nie wolno lub całkowite poznawanie nie jest dane. Nieważne przy tym, czy są to postacie historyczne, czy mityczne; ważne są wartości, którym owe postacie hołdują i które pragną zaszczepiać innym.

Po tych rozważaniach można zaryzykować tezę, iż istotą ludzkiej kultury jest określenie kondycji człowieka w zderzeniu z otaczającą go rzeczywistością. Ta rzeczywistość go otacza, ale jest zarazem kulturą zastaną, przezeń tworzoną i pozostawianą następnym pokoleniom. Kondycja człowieka ujawnia się szczególnie w chwilach, gdy musi on rozerwać często gorset narzucony przez kulturę, a więc tradycja, zwyczaje, obyczaje.

Takie właśnie pojmowanie kultury jako określenie kondycji człowieka z otaczająca go rzeczywistością jest aktualne zwłaszcza u schyłku XX wieku, bowiem kultura i cywilizacje tego czasu dochodzą do stadium, w którym narzucają człowiekowi zapewne zwrot przeciwko samemu humanum. W jakiej więc sytuacji znajduje się współczesny człowiek? Może oczywiście popłynąć z prądem, ale "prądem płyną śmiecie", oczywiście może stać się mechanizmem w technokratycznej machinie, ale może też za Herbertem, płynąć do źródeł bo "płynie się zawsze do źródeł, pod prąd, z prądem płyną śmiecie. I czy się dopłynie, czy nie, kształci to, wyrabia mięśnie. A źródła to są początki, początki kultury europejskiej..." [5] Właśnie u źródeł współczesny człowiek może odnaleźć filary kultury, o których dzisiaj się zapomina w codziennym zabieganiu. Tam może dostrzec cierpienie, dążenie do prawdy i obronę najwyższych wartości, nad którymi opiekę powierzyły mu minione pokolenia. Wówczas otworzą się człowiekowi oczy na otaczającą go rzeczywistość, dostrzeże ukrytą, zawoalowaną zbrodnię, jak w "Drugim pokoju", potępi bezsensowną, aczkolwiek nie absurdalną, śmierć, jak w "Lalku" - sama bowiem śmierć nie jest bezsensowna, ale śmierć zadana w gniewie, a nie w obronie wartości, jest po prostu zbrodnią. U źródeł możemy szukać odpowiedzialności za słowo - "Jaskinia filozofów" - czy uczyć się na nowo świata z otaczającymi nas przedmiotami, jak Homer w "Rekonstrukcji poety."

Kultura ma bowiem tylko wówczas sens, jeśli dotyczy człowieka i próbuje określić jego miejsce w czasie i przestrzeni. Jest to jednak zjawisko tak rozległe semantycznie, że aż niedefiniowalne. Musi więc człowiek uważnie patrzeć i słuchać, aby odnaleźć swoje miejsce w kulturze i aby tę kulturę wzbogacać, a to może stać się tylko poprzez dążenie do prawdy o sobie i świecie. Ale na drodze poznania prawdy o sobie nie brakuje kamyków, które ranią stopy, trzeba jednak, jak Herbert, rzucać gruby sznur krzyku, choć będzie wiadomo, że:
"tylko w wielkiej ciszy
można wyczuć
puls twego istnienia
nieustanny i znikliwy
jak fala światła." /s. 72./ [6]

Po rozważaniach nad sensem istnienia kultury należałoby znaleźć odpowiedź na pytanie: czy człowiek końca XX wieku powinien buntować się przeciwko zastanej rzeczywistości, a jeśli tak, to przeciwko jakim jej elementom przede wszystkim?

Przypisy:
1 Krąpiec M.: Człowiek w kulturze, s. 62, j.w.
2 Jastrun M.: Eseje, Warszawa 1984, s. 57
3 Pismo święte, Drugi list św. Pawła do Tymoteusza 4; 7-8
4 Freud S.: Kultura jako źródło cierpień w: "Człowiek, religia, kultura", Warszawa 1967.
5 Herbert Z.: Pod prąd płynie się zawsze do źródeł, z prądem płyną śmiecie w: "Krytyka" nr 8, 1981.
6 Wszystkie cytaty z dramatów Z. Herberta podaję za: Herbert Z.: Dramaty, Wrocław 1997.

Opracowanie: Elżbieta Kaliściak

Wyświetleń: 3935


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.