Katalog

Maria Sroczyńska
Różne, Artykuły

Teoria i praktyka w kształceniu dziecka niepełnosprawnego

- n +

Teoria i praktyka w kształceniu dziecka niepełnosprawnego

Do napisanie tego artykułu skłoniły mnie refleksje, jakie nasunęły mi się po wysłuchaniu p. Ewy Suchcickiej - Prezesa Stowarzyszenia "Bardziej kochani" na Konferencji: "Uczeń niepełnosprawny - jego potrzeby, możliwości i szanse edukacyjne" (Ciechanów, 25.11.2003)

Wystąpienia tej Pani słuchałam z ogromnym zainteresowaniem. Chociaż to wszystko co mówiła o kształceniu dzieci niepełnosprawnych było takie oczywiste, to jednak jakieś inne, ponieważ mówiła o tym matka niepełnosprawnego dziecka. Było to bowiem spojrzenie na edukację od drugiej strony - od strony rodzica. Jestem nauczycielką - pedagogiem. Od 3 lat pracuję z dzieckiem niepełnosprawnym - upośledzonym w stopniu znacznym. Podejmując się tego zadania zdawałam sobie sprawę, że moje wykształcenie, dotychczasowa wiedza i umiejętności mogą okazać się niewystarczające w pracy z dzieckiem o szczególnych wymaganiach edukacyjnych. I tak właśnie było. Piętrzyły się trudności - nie rozumiałam bełkotliwej mowy swojego ucznia i nie wiedziałam czym go zainteresować. Orzeczenie poradni nie wystarczyło do zdiagnozowania możliwości ucznia, a dodatkowo jeszcze informowało o zaburzeniu w sferze emocjonalnej. Szukałam czasopism, książek i opracowań z zakresu pedagogiki specjalnej. Odszukałam nawet notatki ze studiów i ponownie przeczytałam polecaną na wykładach literaturę fachową. Poszukiwałam sposobów, skutecznych metod i form pracy z moim wychowankiem. I dopiero po przeczytaniu zgromadzonej w szybkim tempie literatury poczułam się pewniej. Nawiązałam współpracę z matką chłopca i zasięgnęłam opinii poprzedniego nauczyciela. Bardzo pomocna w nawiązaniu kontaktu z chłopcem okazała się moja umiejętność posługiwania się językiem pozawerbalnym. Ustaliłam w końcu możliwości edukacyjne ucznia, poznałam jego zainteresowania i usprawniłam sposoby porozumiewania się. Opracowałam indywidualny program edukacji i starałam się konsekwentnie go realizować. W praktyce okazało się, że wielokrotnie musiałam weryfikować swoją wiedzę teoretyczną, bo wielu zachowań ucznia nie udało mi się wcześniej przewidzieć. Oprócz przekazywanych wiadomości i umiejętności starałam się, aby mój wychowanek utożsamiał się ze szkołą i klasą. Zabierałam go na uroczystości szkolne i klasowe, pokazywałam życie szkoły. Wiem przecież, że dzieci zdrowe kontaktując się z dziećmi niepełnosprawnymi, uczą się tolerancji dla odmienności, a niepełnosprawne uczestniczą w różnorodności życia społecznego. Robiłam to jednak zawsze z obawą, czy nie spotka go przykrość ze strony kolegów. Dlatego rozważnie wybierałam okoliczności i chroniłam przed sytuacjami wywołującymi jego niepokój. Skupiałam się głównie na osiągnięciach. Cieszyłam się, że nauczyłam go liczyć, że dodaje na patyczkach do 20, korzysta z kalkulatora i przepisuje krótkie teksty. Miałam satysfakcję, że zapamiętał dni tygodnia i pory roku. Za sukces uznałam bezbłędnie napisane nazwisko i adres.

Wystąpienie p. Suchcickiej na temat potrzeb ucznia niepełnosprawnego uświadomiło mi, że to co dla nauczycieli wydaje się najważniejsze, czyli nauczenie dziecka niepełnosprawnego jak najwięcej, wcale nie jest najważniejsze dla rodzica. Bo te osiągnięcia ucznia, które nas satysfakcjonują niekoniecznie przynoszą radość dziecku i jego rodzicom. Tak naprawdę rodzicom dziecka niepełnosprawnego, oprócz przekazywanej im wiedzy i umiejętności, zależy, i to bardziej, by byli oni rozumiani, akceptowani i kochani. Bo nie wiedza i umiejętności, ale stosunek otoczenia do niepełnosprawnego kolegi decyduje o jego szczęściu - i o tym powinniśmy pamiętać w codziennej pracy z uczniem niepełnosprawnym.

Opracowanie:
Maria Hanna Sroczyńska

Wyświetleń: 423


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.