W_026
"Pan Tadeusz" w rękach Skawińskiego - opis przeżycia wewnętrznego
z zastosowaniem narracji pierwszoosobowej.
Gdy rozpoczynałem pracę jako latarnik w Aspinwall,
sądziłem, że wreszcie nadszedł kres mojej tułaczki. Przemierzyłem wszystkie
chyba kontynenty, brałem udział w wielu wojnach, niejednego zajęcia się
imałem. Czułem się zmęczony i potrzebowałem spokoju. Nie sądziłem, że jeszcze
raz wyruszę w nieznane... A wszystko to za sprawą książki.
Pewnego dnia, gdy łódź przywiozła jak zwykle zapasy
wody i żywności, wśród zwykłych pakunków znajdowała się jedna jeszcze paczka,
owinięta w płótno żeglarskie. Jakież było moje zdziwienie, gdy ją otworzyłem,
a w środku ujrzałem polską książkę! Słyszałem kiedyś dawno o jej autorze,
mówiło się już wtedy o nim, że jest wielkim poetą. Na okładce widniało:
Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz".
Długą chwilę mi zajęło, zanim uzmysłowiłem sobie,
że książka pochodzi od polskiego Towarzystwa w New Yorku, któremu kiedyś
wysłałem pół mojej pensji.
Przez kilkadziesiąt lat na obczyźnie tęsknota za
krajem trochę przygasła, wyblakły obrazy z dzieciństwa. Nigdy bym nie przypuszczał,
że uczucia do kraju ojczystego mogą odżyć z taką siłą. A jednak...
Już po pierwszych wersach poczułem, że coś mnie
ściska w gardle, coś we mnie wzbiera z niepowstrzymaną siłą. Nawet gdybym
zechciał, nie mógłbym wydobyć z siebie głosu; zdawało mi się, że litery
poruszają się przed moimi oczami. Już pierwsze słowa sprawiły, żem przypomniał
sobie, gdzie mój dom i ziemia. "Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
kto cię stracił". Ile to lat minęło, odkąd musiałem wyjechać z kraju?
Wydawało mi się, że się z tym pogodziłem, że potrafię z tym żyć. Wystarczyło
jednak, że ktoś wypowiedział słowa, przed którymi przez tyle lat się broniłem,
aby uczucia wybuchły z nową siłą.
Jeszcze chwila i wzbierająca fala przerwała tamę. Przeżyłem w życiu
wiele gorzkich rozczarowań, lecz nie zdarzyło mi się płakać. Teraz jednak
nie mogłem się powstrzymać. Padłem na ziemię, a z moich oczu leciały łzy.
Leżałem w piasku, łkając bezsilnie. Nie czułem jednak bólu po stracie.
Przeciwnie, ogarnęło mnie niezwykłe szczęście, jakbym cudownym sposobem
odzyskał swoją ojczyznę. Żadne uczucie goryczy czy szczęścia nie mogło
równać się z miłością, jaka we mnie wybuchła.
Czytałem dalej, a przed moimi oczami przewijały się obrazy kraju lat
dziecinnych. Pola, łąki, rodzinna wieś, chałupy z pozapalanymi światłami.
Nie wszystko mogłem sobie przypomnieć, ale nagle znów poczułem się ułanem,
stojącym na warcie. Chłodna noc, w oddali szumiący bór sosnowy ...
Czytałem aż zapadł zmrok i litery zaczęły znikać
w ciemnościach. Lecz ja leżałem, a pamięć przywodziła coraz to kolejne
wspomnienia ojczystego kraju. Czułem się nieprzytomnie szczęśliwy; wzruszenie
moje było tak silne, że zapomniałem zapalić latarnię, co mi się nigdy wcześniej
nie zdarzyło... Na mieliźnie rozbił się statek, a to oznaczało koniec
mojej pracy na wyspie. Płynę więc teraz do New Yorku. W ręku mam "Pana
Tadeusza" - skarb dla mnie najcenniejszy; przyciskam go czasem do piersi,
a wtedy wierzę, że może uda mi się jeszcze pewnego dnia zobaczyć rodzinne
strony.
[ML]