W_008
"Mieszkał blisko, a ja go nie znałem". List Tadeusza do przyjaciela
w Wilnie o ojcu (charakterystyka).
Drogi przyjacielu!
Dawno nie miałem już od Ciebie żadnej wiadomości,
a ciekaw jestem niezwykle, jak Ci się powodzi. Tymczasem jednak opowiem
Ci, co u mnie działo się ostatnimi czasy.
Jak doskonale wiesz, zaraz po skończeniu nauki w
Wilnie wyjechałem do rodzinnego domu, do Soplicowa. Wiele sobie po tym
wyjeździe obiecywałem, gdyż czułem się już nieco zmęczony surowymi obyczajami,
jakich musiałem do tej pory przestrzegać, a energia wprost we mnie kipiała.
Przyznam też od razu, że nie rozczarowałem się ani trochę. Wyznam Ci w
sekrecie, że poznałem wspaniałą dziewczynę, nadzwyczajnej urody i cudownego
charakteru. Zakochałem się w niej szaleńczo! Na imię jej Zosia.
Jednak nie o moich sercowych przygodach chciałem
Ci opowiedzieć, choć to temat wielce zajmujący. Zaszły bowiem pewne wypadki,
niezwykle dla mnie wzruszające, choć zarazem smutne. Otóż spotkałem mojego
ojca, którego do tej pory nie znałem! Niestety, los nie pozwolił nam porozmawiać
ze sobą, tak jak rozmawiają ojciec z synem... Mój ojciec zmarł, postrzelony
śmiertelnie. Niegdyś jeden strzał powodowany młodzieńczym porywem serca
sprawił, że został okrzyknięty zdrajcą i wyklęty, teraz zaś sam zginął
od kuli. Dodam jednak, że uratował życie innemu człowieku, dla którego
kula była przeznaczona, więc w ten sposób wyrównał rachunek sumienia.
Najbardziej zdumiewające jest to, że nikt nie rozpoznał
w księdzu Robaku, bo taką przyjął postać mój ojciec, dawnego awanturnika
i warchoła Jacka Soplicy. Nawet brat jego rodzony, Sędzia Soplica, niczego
nie podejrzewał, dopóki mój ojciec sam mu nie wyjawił tajemnicy. Świadczy
to o tym, jak głębokie zaszły w moim ojcu zmiany od czasu, gdy zasłynął
w okolicy jako największy zawadiaka i zdobywca kobiecych serc.
Mój ojciec, chcąc odkupić swe winy, poświęcił się
całkowicie działalności emisaryjnej na rzecz kraju. Czynił to, nie pragnąc
sławy ani zaszczytów. Największym szczęściem napawały go czyny ważne, lecz
takie, o których nie mówiło się głośno. Jego celem, któremu poświęcił się
całkowicie, stało się przygotowanie szlachty polskiej na przyjęcie wojsk
napoleońskich, które zapewne lada dzień wkroczą do kraju. Sprawa niepodległości
ojczyzny jest dla nas wszystkich najwyższej wagi, lecz niewielu ludzi poświęciło
się jej z tak wielkim zaangażowaniem.
Sam nie mogę do dziś uwierzyć, że człowiek, który
dawniej nie mógł spędzić dnia bez choćby jednej bójki czy pojedynku, mógł
stać się później tak spokojny i pokorny. Ale pokora nie oznaczała uległości.
Wciąż tkwiła w jego duszy wielka i niespożyta siła! Dawniej poważanie szlachty
zdobywał za pomocą szabli, teraz osiągnął to samo siłą rozumu i hartem
ducha.
Wybacz, jeśli zbyt wiele piszę o mym ojcu. Ale myślę, że możesz zrozumieć
moje wzruszenie i... żal. Żal, że nie mogłem stanąć przed nim i powiedzieć:
"ojcze". Spotkałem go wiele razy, lecz nie domyślałem się niczego. Tymczasem
on przez cały czas dyskretnie kierował moim życiem, przyglądał mi się,
lecz nie chciał wyjawić prawdy.
Napisz mi, co słychać u Ciebie, jak Ci się wiedzie
po ukończeniu szkoły, czy zajmujesz się pisaniem, tak jak zawsze tego pragnąłeś.
Zresztą mam nadzieję, że niedługo będę mógł przyjechać do Wilna, więc będziemy
mogli się spotkać i powspominać stare, dobre czasy!
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Tadeusz
[ML]