W_001
Jak oceniasz wybór drogi życiowej dokonany przez bohaterów "Siłaczki"?
"Siłaczka" to jeden z tych charakterystycznych utworów
Żeromskiego, w których szczególnie jaskrawo zostaje przedstawiony problem
niezawinionej ciemnoty i ubóstwa chłopstwa polskiego; problem tym bardziej
palący, że spotykający się z obojętnością większej części inteligencji,
czyli tej warstwy społecznej, która powinna inicjować i przeprowadzać zmiany
w społeczeństwie.
Bohaterami swojego opowiadania Żeromski uczynił
dwójkę ludzi: świeżo upieczonego lekarza, Obareckiego, i młodą nauczycielkę,
Stasię Bozowską. Obydwoje znają się jeszcze z czasów żarliwych rozmów prowadzonych
w ciasnym mieszkaniu swoich przyjaciół w Warszawie. Wierzyli wtedy, zgodnie
zresztą z obowiązującą modą, w siłę pracy u podstaw. Wierzyli, że wyjeżdżając
na wieś i pracując z ludem, są w stanie szerzyć wiedzę i podnieść poziom
życia chłopstwa, pozostającego pod wieloma względami wciąż w realiach niemalże
średniowiecznych.
W pewnym momencie drogi doktora Obareckiego i Stasi
Bozowskiej rozchodzą się. Przetną się jeszcze w przyszłości, ale na bardzo
krótko... Doktor Obarecki, postępując zgodnie ze swymi przekonaniami, wyjeżdża
na wieś. Już sama nazwa tej wsi - Obrzydłówek - wskazuje, jakie musiało
to być miejsce - mała wioska, prawie nie tknięta przez cywilizację. W wiosce
wygodne życie toczą miejscowy aptekarz i felczerowie. Korzystając z nieświadomości
ludu, narzucają bardzo wysokie ceny na wątpliwej jakości lekarstwa. Doktor
Obarecki, pełen naiwnej wiary w siłę prawdy i swojej wiedzy, postanawia
wydać im bezpardonową walkę. Jeździ do chorych z wizytami, wydaje przygotowane
przez siebie lekarstwa za bezcen i oczekuje pierwszych efektów. Szybko
jednak okazuje się, że chłopi, nie przejmując się zupełnie jego zaleceniami,
dotyczącymi zdrowia i higieny, pozostają przy swoim dotychczasowym trybie
życia.
Co więcej, przeciwko Obareckiemu solidarnie występują
miejscowy aptekarz i felczerowie. Jest przez nich szykanowany, podważane
są jego umiejętności zawodowe, a w jego domu wielokrotnie zostają wybite
szyby. Powoduje to, że doktor Obarecki zaczyna stopniowo zmieniać swój
stosunek do pracy i otoczenia. Powoli dostrzega, że młodzieńcze ideały
mają niewiele wspólnego z szarą i przeraźliwie nudną rzeczywistością. Większą
wagę zaczyna przywiązywać do materialnych korzyści, a mniejszą do samego
leczenia pacjentów. Krok po kroku, Obarecki zbliża się do aptekarza, felczerów
i miejscowego plebana, którzy dostrzegają w nim "pozytywną" zmianę. Dochodzi
wręcz do tego, że spotykają się regularnie na partyjkę winta. Doktor przypuszcza,
że w przyszłości może się zawiązać pomiędzy nim a aptekarzem nieformalna
spółka, która pozwoliłaby im niezbyt uczciwie czerpać wysokie dochody z
leczenia.
Po sześciu latach od przybycia do Obrzydłówka, doktor
Obarecki zostaje niespodziewanie wezwany do odległej wioski do chorej.
Gdy przybywa na miejsce, spostrzega ze zdumieniem i przerażeniem, że tą
chorą jest właśnie Stasia Bozowska, jego miłość z czasów studenckich. Krótkie
badanie wykazuje, że Stasia jest śmiertelnie chora na tyfus i nic nie może
jej już pomóc. Żal i smutek Obareckiego są jeszcze większe, gdy okazuje
się, że Stasia mieszkała w tej wiosce już od trzech lat, próbując szerzyć
oświatę wśród ludu.
Stasia Bozowska, w przeciwieństwie do Obareckiego,
nie porzuciła swych młodzieńczych planów. Rezygnując z majątku i własnego
szczęścia, postanowiła poświęcić się dla słusznej, jak jej się zdawało
sprawy. Pytanie tylko: czy to poświęcenie miało sens?
Pierwszy i najbardziej odruchowy, powierzchowny
wniosek, jaki może nasunąć się czytelnikowi po lekturze "Siłaczki" jest
taki, że doktora Obareckiego należy potępić za przystąpienie do tych ludzi,
którymi początkowo pogardzał. Natomiast Stasia może wydawać się bohaterką,
rezygnującą ze wszystkiego dla dobra sprawy. Była przecież dobrze wykształcona,
mogła zdobyć posadę nauczycielki w jakimś bogatym domu i wieść dostatni
żywot...
Jednak bliższe przyjrzenie się obu postaciom pokazuje,
że powyższy "oczywisty" wniosek wcale nie jest taki oczywisty. Zastanówmy
się przez chwilę, co właściwie robiła Stasia Bozowska. Największym dziełem
jej życia był podręcznik: Fizyka dla ludu. Fizyka dla ludu... W sytuacji,
gdy chłopi nie mogli sobie pozwolić na kupienie przyzwoitego ubrania, gdy
jedli gnijące ziemniaki i niedojrzałą kaszę, Stasia Bozowska chciała ich
uczyć fizyki! Nie wiem, czy mam rację, ale wydaje mi się, że był to nieco
błędny kierunek. Należało chyba raczej zacząć od pokazania chłopom, jak
można efektywniej uprawiać ziemię, żeby mogli zarobić na przyzwoite utrzymanie
siebie i rodzin, a dopiero potem zająć się ich ogólniejszą edukację. Nie
można przecież wymagać od głodnego człowieka, żeby zagłębiał się w arkana
rozważań fizycznych! Dlatego w moim przekonaniu, przy całym szacunku dla
poświęcenia Stasi, droga, jaką wybrała była niezbyt przemyślana. Wierzę,
że mogła ze swej wiedzy zrobić dużo większy użytek, nie narażając się przy
tym na tak liczne niedogodności, jakie ją spotkały.
Podobny błąd jak Stasia Bozowska popełniał na początku
doktor Obarecki - również swą pracę chciał zaczynać nie od tego miejsca,
co należało. Jednak różnica pomiędzy nim a Stasią jest taka, że Obarecki
w pewnym momencie zdaje sobie sprawę ze swojego błędu i wybiera inną drogę.
Fakt, jego wybór może budzić niesmak, ale nie można go za to potępiać.
Nie można przecież wymagać od każdego człowieka, aby z prawdziwie żelazną
wolą przeciwstawiał się wszystkim przeszkodom, obstając przy swych młodzieńczych
ideałach. Jeżeli nie da się naprawić świata, warto może pomyśleć przynajmniej
o sobie.
Jak więc należy ocenić Stasię i doktora Obareckiego?
Na pewno trudno o jednoznaczny werdykt. Z jednej strony chcieli działać,
ale z drugiej strony ich działania były raczej chybione. Wydaje mi się,
że podstawowy błąd leżał w tym, że zarówno Stasia, jak i Obarecki kierowali
się w swym postępowaniu modnymi podówczas hasłami, wzywającymi do pracy
z ludem, nie zastanowili się jednak nad tym, na czym ta praca powinna naprawdę
polegać. Nie rozpoczęli swojej działalności od poznania problemów chłopów,
lecz weszli w ich życie z gotowym propozycjami, nie mającymi nic wspólnego
z rzeczywistością. Stasia broniła swoich (czy naprawdę swoich?) przekonań
do końca, doktor Obarecki nie, ale to nie ma chyba większego znaczenia.
Żeromski zatytułował swoje opowiadanie: Siłaczka. Według mnie ma to wydźwięk
raczej ironiczny...
[ML]