Katalog Ed Historia, Źródła historyczne Sytuacja międzynarodowa 1938Przegląd sytuacji międzynarodowej dokonany przez amb. USA we Francji, W.C. Bullitta, w rozmowie z amb. RP w USA, J. Potockim. Dzisiaj odbyłem dłuższą rozmowę z ambasadorem Bullittem, który przybył do Stanów Zjednoczonych przed paroma tygodniami na urlop. W międzyczasie był Bullitt z Prezydentem Stanów Zjednoczonych, Rooseveltem, na dwutygodniowej kuracji w południowych Stanach. Ponieważ prezydent Roosevelt osobiście bardzo lubi ambasadora Bullitta i od niego wprost otrzymuje wiadomości o polityce europejskiej, zatem uwagi Bullitta są cenne i pragnę je przedłożyć w streszczeniu panu ministrowi. Ogólnie Bullitt ocenia sytuację europejską spokojnie, tak że nie przewiduje możliwości wojny. Powiedział jedynie, że dużo zależy od tego, jak Hitler rozegra sprawę z Czechosłowacją, gdyż - według jego zdania - sztab francuski, który jest miarodajny w decyzjach, honorem swoim zaręczył pomoc Czechosłowacji w razie agresji ze strony Niemiec i - powiada Bullitt - Hitler jest zbyt dobrym graczem i psychologiem, by dopuścił do wojny, i że on nie pójdzie na wojskowe zaatakowanie Czechosłowacji, a natomiast domowymi sposobami i nastrojami wśród Niemców sudeckich doprowadzi do powolnego jej rozkładu. Bullitt powiedział w tym miejscu, że zapewne i Polska pragnie w takim wypadku zaanektować Polaków zza Olzy i przyłączyć to terytorium do Polski. Odpowiedziałem, że zawsze byliśmy zadowoleni z naszych granic i nie mamy w stosunku do Czechów terytorialnych aspiracji; natomiast Polska uważa, że Praga stała się centralą wywrotowej propagandy komunistycznej, i że wszelkimi sposobami nielegalnymi dopuszcza się Czechosłowacja, niemal za wiedzą rządu, różnych sposobów do przerzucenia komunistycznych elementów przez zieloną granicę, i że rząd Czechosłowacji patrzy na to przez palce; zatem nasza niechęć do Czechosłowacji obecnie polega głównie na nieposzanowaniu sąsiedzkich stosunków i mieszaniu się z pomocą Kominternu do podważania autorytetu państwa. Bullitt powiedział, że jest to zupełnie słuszne, że również miał takie wiadomości, ale mimochodem - jak przypuszczam - chciał się dowiedzieć, czy nie mamy względem Czechosłowacji terytorialnych aspiracji. Co do Polski, wyrażał się Bullitt z wielką admiracją odnośnie polityki zagranicznej prowadzonej przez pana ministra, oraz dowiadywał się szczegółowo o incydencie litewskim. Po moim oświadczeniu w sprawie Litwy i o podjęciu normalnych stosunków dyplomatycznych, komunikacyjnych itd., powiedział Bullitt, że uważał, iż chwila była świetnie wybrana, aby ten niemożliwy stan, istniejący od osiemnastu lat, był nareszcie znormalizowany. Mówił, że przed paroma laty był w Kownie i widział się z tamtejszymi liderami, u których zawsze zauważał niezrozumiałe i nieprzejednane stanowisko wobec Polski. Stan ten zmienił się bezwzględnie, z korzyścią dla pokoju. Nadmienił Bullitt, że osobiście zna bardzo dobrze posła litewskiego w Moskwie i uważa go za człowieka najlepiej poinformowanego o stosunkach rosyjskich wewnętrznych, jakiego zna. Jest to podobno literat, piszący dzieła po rosyjsku i znający znakomicie język rosyjski. Bullitt powiedział, że ten poseł litewski dał znać do Kowna, iż Litwa nie może liczyć na żadną pomoc ze strony Sowietów, gdyby Polska chciała nawet orężnie wystąpić przeciwko Litwie, w razie nieprzyjęcia ultimatum polskiego. To oświadczenie posła litewskiego w Moskwie spowodowało panikę w Kownie i przyjęcie postulatów polskich. Bullitt twierdził dalej, że Niemcy pójdą obecnie w kierunku południowym, i że ta droga ekspansji w kierunku Węgier i Rumunii jest jak najłatwiejsza do przeprowadzenia. Co do Polski, to - mówił Bullitt - nie przypuszcza zupełnie, by Niemcy w jakikolwiek sposób chcieli zadrażnić stosunki z Polską, gdyż strategicznie Polska jest dla Niemiec nadzwyczaj ważna. Zapytał mnie o Gdańsk, i czy prawdą jest, że były jakieś rozmowy między Polską a Niemcami w sprawie zmiany Gdańska i Kłajpedy w ewentualnie przyszłym czasie. Odpowiedziałem, że o takiej kombinacji nic nie słyszałem i że prasa amerykańska jedynie je podnosiła w chwili, gdy zachodziła obawa, że Litwa nie przyjmie polskiego ultimatum, a natomiast co do Gdańska, to wiem pozytywnie, że pomiędzy Polską a Rzeszą Niemiecką sprawa Gdańska i zabezpieczenia praw Polski w Gdańsku była definitywnie przez pana ministra w trakcie jego pobytu w Berlinie po Nowym Roku załatwiona. Następnie mówił ambasador Bullitt o Rosji Sowieckiej, na którą zapatrywał się wysoce negatywnie, przy czym nadmienił, że wprowadzenie obecnie komisarzy politycznych do poszczególnych dowództw armii pogłębi i zaostrzy jeszcze dezorganizację Czerwonej Armii. Podkreślił przy tym, że sowiecka armia - według jego przekonania - jest zupełnie niezdolna do jakichkolwiek ofensywnych występów, natomiast w razie zaczepnym na terytorium rosyjskim, byłaby niebezpieczna. Specjalną wagę przywiązał Bullitt do armii na Dalekim Wschodzie pod dowództwem Blüchera, przy czym nadmienił, że jest to najlepiej wyposażona i najświetniejsza jednostka Armii Czerwonej, która by bezwzględnie pobiła Japończyków, gdyby doszło tam do konfliktu z Japonią. Twierdzi jednak Bullitt, że Japonia jest obecnie bardzo osłabiona z powodu przedłużającej się wojny w Chinach, i że zatem agresja Japonii przeciwko Blücherowi jest niepodobna, ale dwa razy podkreślił, że bez wątpienia, przy ofensywnym występie, sowiecka armia by wygrała, a Japończycy ponieśliby wielką porażkę. Dalej pytał się Bullitt o sprawę żydowską w Polsce. Odpowiedziałem mniej więcej, jak się ona przedstawia, i że jesteśmy ciągle w impasie, gdyż mimo najlepszych chęci nie widzę, by były jakieś możliwości emigracji dla Żydów, gdyż nikt ich nie chce przyjąć. Bullitt powiedział, że wielki błąd zrobiła Anglia z Palestyną, że Żydom nie oddała dużego i spokojnego terytorium, a wprowadzając Żydów na terytorium arabskie, wywołała sztuczną walkę pomiędzy Arabami i Żydami, i doprowadziła do stanu embrionalnego Palestynę, z którego ani Arabowie, ani Żydzi nie są zadowoleni. Nie widzi zatem możności, by emigracja żydowska mogła się rozwijać w Palestynie. Poza tym jednak - mówił - są duże przestrzenie w Ameryce Południowej, które czekają tylko na zaludnienie i jedynie tam państwa mogłyby przyjąć emigrantów w większej ilości. Powiedziałem, że często z prezydentem Rooseveltem rozmawiałem o tej sprawie i że prezydent poruszył bardzo słuszną i ważną koncepcję stworzenia instytucji kredytowej dla dopomożenia emigrantom wyjeżdżającym z Polski. Do tej pory jednak finansjera żydowska nie zebrała tych pieniędzy. Bullitt przypuszcza, że w świecie przyjdzie do dalszej zaostrzonej walki przeciwko Żydom we wszystkich krajach, ale bez planu, by wiadomo było, gdzie i w jaki sposób ich ulokować. Wracając do spraw Stanów Zjednoczonych, powiedział Bullitt, że prezydent Roosevelt, mimo ostatnich porażek na terenie parlamentu, zawsze zajmuje dominujące stanowisko, i że on swoją inteligencją, mądrością i kulturą przewyższa o niebo całe swoich ministrów, administrację i parlament. Natomiast nieszczęściem prezydenta jest, że nie ma on ludzi, którzy by rozumieli jego intencje, i którzy by mogli współpracować i wykonywać jego myśli. Bullitt mówił jako przykład, że w Polsce jest warstwa ludzi o niskiej kulturze, ale ci, którzy rządzą państwem i są odpowiedzialni za jego losy, mają ogromną kulturę i świadomość poczucia państwowego. Natomiast w Ameryce jest prezydent i jest ogromna warstwa stanu średniego, która ma zaćmione horyzonty i w ogóle nie wie, co się dzieje na świecie, a warstwa ludzi bogatych, która by mogła mieć wpływy na losy Ameryki, jest zbyt reakcyjna i zmaterializowana, i występuje głupio i nieroztropnie wobec prezydenta, nie rozumiejąc, że prezydent jest właśnie tym człowiekiem, który chce uratować kapitalizm w Ameryce, a nie doprowadzić kraj do chaosu i upadku. Mam wrażenie z całego przebiegu rozmowy, że Bullitt ma ochotę zająć tutaj, w Ameryce, jakieś poważne stanowisko w rządzie; nawet, jak słyszałem, ma pewne zakusy na wybór na prezydenta w roku 1940. Twierdzenia tego jeszcze nie sprawdziłem, lecz nie jest to niemożliwe. W każdym razie zauważyłem, że ociąga się z wyjazdem do Paryża, i że na pewno, jeśli nawet wróci, to długo tam nie pozostanie. Zbyt dobre i serdeczne stosunki łączą go z prezydentem Rooseveltem, i mam wrażenie, że on uważa siebie już dziś obecnie nie tylko za doradcę, ale też za ważnego pośrednika dla przeprowadzenia pewnych myśli prezydenta. Wyświetleń: 1136
Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. |