Katalog Lidia Polewka Lekcja wychowawcza, Artykuły "Boję się nie chodzić do szkoły" - opis i analiza przypadku rozpoznawania i rozwiązywania problemu wychowawczegoBoję się nie chodzić do szkołyOpis i analiza przypadku rozpoznania i rozwiązywaniaproblemu wychowawczego. Absencja ucznia a niepowodzenia w nauce I. IDENTYFIKACJA PROBLEMU: 1. Nieobecność ucznia na lekcjach to przyczyna wielu problemów: braki w opanowaniu podstawowych umiejętności, niechęć do nauki, niedostateczne oceny, ryzyko nieklasyfikowania lub nieotrzymania promocji do klasy następnej, zanikanie więzi rówieśniczych, możliwość działania w grupach nieformalnych, podejmowanie zachowań ryzykownych (alkoholizm, narkomania, palenie papierosów, przedwczesna aktywność seksualna) czy wreszcie ogólna apatia - brak perspektyw życiowych. 2. Ania jest uczennicą pierwszej klasy gimnazjum. Pochodzi z rodziny rozbitej, ma młodszą siostrę i starszego brata. Warunki materialne rodziny są nie najlepsze. Rodzice żyją w separacji, ojciec alkoholik nie łoży na utrzymanie dzieci. Matka nie pracuje, od kilku miesięcy mieszka wraz z dziećmi u konkubenta. Nie radzi sobie z problemami wychowawczymi, ma ograniczone prawa rodzicielskie. Ania nie akceptuje przyjaciela mamy, nie ma z nim dobrego kontaktu. 3. Wychowawczynią dziewczynki jestem od września 2002 roku (klasa I). Już na początku roku szkolnego zauważyłam, że dziecko nie lubi chodzić do szkoły. Początkowo spotkania z matką odbywały się tylko na moją prośbę. Gdy w październiku uczennica opuściła 46 godzin, pojawiło się wiele cząstkowych ocen niedostatecznych. W tym też czasie dowiedziałam się, że w klasie miały miejsce kradzieże podręczników szkolnych z plecaków uczniów. II GENEZA I DYNAMIKA ZJAWISKA: Z informacji przekazanych przez pedagoga szkoły podstawowej dowiedziałam się, że nieobecności Ani na lekcjach już wtedy nie należały do rzadkości. W klasie szóstej opuściła aż 210 godzin lekcyjnych. Z rozmów z matką wynikało, że nie radzi sobie ona z wypełnianiem obowiązku szkolnego przez córkę, stąd też wspomaga ją kurator społeczny. Poprzez rozmowy próbowałam uświadomić matce, jak istotne jest chodzenie Ani do szkoły i jak ważna jest jej w tym rola. Kiedy liczba opuszczonych przez dziecko godzin wciąż rosła, podjęłam działania zapobiegawcze. Nawiązałam ścisły kontakt z pedagogiem szkolnym i panią kurator. Zależało mi na tym, by nie dopuścić do nieklasyfikowania Ani z kilku przedmiotów. Po raz kolejny poinformowałam matkę o istniejących zagrożeniach. Tym razem otworzyła się na współpracę. Zrozumiała, że bardzo zależy mi na Ani, jest bowiem dziewczynką niezwykle wrażliwą i powtarzanie klasy zniechęciłoby ją do szkoły w zupełności. Coraz lepszy kontakt z matką pozwolił mi wynegocjować ustalenia, że Ania spróbuje nadrobić chociaż niektóre braki w nauce. Wspólnie z pedagogiem szkolnym omówiłyśmy sposób przygotowania do lekcji, konieczność odrabiania zadań domowych. Konsultacje z nauczycielami przedmiotów doprowadziły do tego, że zgodzili się oni, aby Ania opanowała najważniejsze wiadomości i umiejętności, przynajmniej na ocenę dopuszczającą. W tym jednak czasie pogorszyły się kontakty Ani z konkubentem matki. Wcześniej w indywidualnych rozmowach zwierzała mi się, że nie lubi tego człowieka za to, że odnosi się do niej i jej rodzeństwa z pogardą, traktuje w sposób despotyczny. Teraz utwierdziła się w swej niechęci - jednego dnia pobił on dotkliwie matkę. Dowiedziałam się o tym dwa dni później, Ania prosiła jednak o dyskrecję. Zauważyłam jednak, że dziewczynka jakby mniej spóźniała się na lekcje, rzadziej też je opuszczała. Często i chętnie przychodziła do mnie na przerwach lub po skończonych lekcjach i opowiadała o sobie - poczuciu krzywdy w domu, kłopotach finansowych matki i, co było dla niej pocieszające, decyzji matki o ewentualnym rozstaniu się z konkubentem. Miesiąc przed zakończeniem I półrocza Ania była zagrożona oceną niedostateczną z ośmiu na czternaście przedmiotów. Matka przyjęła do wiadomości informację, zapewniając, że w II semestrze do takiej sytuacji nie dojdzie, gdyż postara się przynajmniej wyposażyć dziecko w podręczniki. Do tej pory Ania ich nie posiadała. Jak się później dowiedziałam, to ona kradła dzieciom książki. Sprawę kradzieży zawsze udało się rozstrzygnąć na korzyść poszkodowanego, dziewczynka przyznawała się do winy. Tymczasem poprosiłam klasę, by ułatwiła koleżance przygotowanie do klasyfikacji semestralnej. Dzieci pożyczały jej podręczniki, pomagały w nauce, co sprawiło, że Ania na koniec półrocza miała tylko jedną ocenę niedostateczną - z matematyki. Cieszyło mnie jednak najbardziej, że na lekcjach rzadko jej brakowało. W jednej z kolejnych ze mną rozmów wyznała, że chodzi do szkoły bardziej ze strachu przed karą (pobiciem) ze strony przyjaciela matki niż z obowiązku. W kolejnej rozmowie z matką usłyszałam, że konkubent rzeczywiście karze dzieci (ogranicza wyjścia na podwórko, nie pozwala spotykać się w tygodniu z rówieśnikami, używa przemocy fizycznej). Kobieta prosiła mnie, bym nie telefonowała do domu w sprawie nieobecności w szkole czy innych problemów wychowawczych z Anią, gdyż chce uchronić dziecko przed karą konkubenta. W ciągu najbliższego miesiąca przychodziła na każde moje ustne lub pisemne wezwanie, w tajemnicy przed swoim partnerem. Wkrótce jednak zauważyłam, że uczennica wykorzystuje tę sytuację i częściej opuszcza zajęcia szkolne. Tym razem postanowiłam wspólnie z pedagogiem szkolnym udać się do domu dziecka. Chciałam poznać nastroje dorosłych, szczególnie stanowisko matki co do postawy swego konkubenta względem Ani. Zrozumiałam, że kobieta ta jest zastraszona, bo zależna od konkubenta, bowiem to on zapewnia rodzinie "dach nad głową" i częściowo utrzymuje. Jasno przedstawił też swoje oczekiwania względem dzieci, a dotyczyły one szczególnie rzetelnego wypełniania przez nie obowiązku szkolnego. Dotąd matka nie stawiała przed dziećmi tak rygorystycznych (w ich mniemaniu) wymagań. W związku z tym dla Ani była to nowa sytuacja, z którą nie potrafiła się pogodzić, stąd też między innymi jej bunt i niechęć do konkubenta matki. Teraz byłam przekonana, że Ani potrzebna jest pomoc psychologiczna, a przede wszystkim uświadomienie, że narzędziem pokonywania swoich słabości musi być niekiedy dyscyplina. Wiedziałam, że przekonać dziewczynkę do słuszności wymagań obcego w końcu dla niej człowieka nie będzie łatwo. Starałam się stworzyć w klasie taką atmosferą, by Ania czuła się dobrze, była potrzebna w grupie i odnosiła sukcesy na swoją miarę. III ZNACZENIE PROBLEMU: Odwołując się do własnych doświadczeń i wielu znanych tego typu przypadków, także opisanych w literaturze, mogę stwierdzić, że opuszczanie i nieusprawiedliwianie godzin lekcyjnych, liczne zaległości w opanowaniu materiału, izolacja od rówieśników, brak skutecznej kontroli ze strony matki może spowodować w przypadku Ani obniżenie jej oceny z zachowania, nieklasyfikowanie uczennicy z kilku przedmiotów, względnie nieotrzymanie promocji, a co za tym idzie konieczność powtarzania pierwszej klasy gimnazjum. Ponadto zła atmosfera w domu rodzinnym może doprowadzić do załamania psychicznego dziecka i w najgorszym wypadku ucieczki z domu, co zauważyła także pani kurator. IV PROGNOZY: Prognoza negatywna (w przypadku zaniechania oddziaływań): Uczennica otrzyma ocenę naganną z zachowania, nie otrzyma promocji do klasy następnej, nie opanuje odpowiedniego zakresu wiadomości, nie posiądzie umiejętności niezbędnych do funkcjonowania na wyższym szczeblu edukacji, zniechęci się do realizacji obowiązku szkolnego. Nastąpi niewłaściwy proces socjalizacji dziecka, które zamiast integrować się z klasą i nawiązywać rówieśnicze przyjaźnie, może wejść do grup nieformalnych. Stanie się ofiarą nałogów: nikotynizmu, alkoholizmu, narkomanii, a nawet popadnie w konflikt z prawem. Palenie papierosów i drobne kradzieże były już wcześniej udziałem dziewczynki. Ponadto niezadowolenie matki i kary jej konkubenta mogą zrodzić agresję i niechęć dziecka do domu rodzinnego. Prognoza pozytywna (w przypadku wdrożenia oddziaływań): Uczennica będzie systematycznie uczęszczała na zajęcia lekcyjne, nadrobi zaległości przy pomocy nauczycieli i kolegów, ukończy klasę pierwszą gimnazjum bez opóźnienia, przekona się do racji domu rodzinnego, będzie mogła rozwijać swoje zainteresowania, nawiąże właściwe kontakty społeczne i przyjaźnie, a także wyrobi sobie właściwy system wartości oparty na zasadach tolerancji, szacunku i życzliwości do innych ludzi. Tym samym nabierze wiary we własne możliwości. V PROPOZYCJE ROZWIĄZANIA: Moim celem jest doprowadzenie do takiej sytuacji, aby: - uczennica systematycznie uczęszczała na lekcje, - wszystkie ewentualne nieobecności były usprawiedliwione przez matkę z podaniem konkretnego powodu absencji - uczennica zrozumiała, że chodzenie do szkoły to jej obowiązek - miała świadomość popełnianych błędów - przekonała się do słusznych racji osób dorosłych - próbowała zaakceptować sytuację rodzinną - uwierzyła, że ma swoje miejsce w klasie i jest tu potrzebna - próba nakłonienia konkubenta matki do zaprzestania przemocy fizycznej. Aby te cele osiągnąć, wyznaczyłam sobie następujące zadania: * naprawcze (terapeutyczne) - rozmowy z uczennicą - uświadomienie problemu i wynikających z niego zagrożeń, - indywidualna praca z dzieckiem, np.: rozmowy na przerwach i po lekcjach na temat drobnych nawet osiągnięć i sukcesów, zachęcania do dalszych przedsięwzięć, - zorganizowanie pomocy koleżeńskiej w nauce, - wyznaczenie opiekuna klasowego i powiernika Ani, - interwencje pomocnicze nauczycieli, - systematyczny kontakt z pedagogiem szkolnym, - konsultacje z matką i panią kurator. * zapobiegawcze (profilaktyczne): - rozmowa z uczniami klasy - stworzenie atmosfery przyjaznej dla Ani, - powierzanie do wykonania zadań na rzecz klasy i szkoły, np. roli w prezentacji Austrii jako kraju Unii Europejskiej (Święto Szkoły), wiosenne porządki klasowe, przygotowanie potrawy na Wigilię klasową, dekoracja stołu wigilijnego itp. - umacnianie wiary uczennicy w słuszność obranego postępowania i we własne możliwości poprzez zapis w zeszycie klasowym: "Podoba mi się Twoje zachowanie", - budowanie przekonania o niepowtarzalności Ani i chęci walki ze swoimi słabościami (palenie papierosów, niechodzenie do szkoły), - zmobilizowanie klasy do nagradzania Ani drobnymi upominkami za każdy jej sukces. VI WDRAŻANIE ODDZIAŁYWAŃ: Z chwilą gdy zauważyłam liczne nieobecności Ani w szkole, przystąpiłam do wdrażania oddziaływań. Miały one różnorodny charakter.
Szczególnie owocne wydały mi się rozmowy indywidualne z uczennicą. Przychodziła do mnie z każdą trudną dla niej sprawą czy to szkolną czy to domową. Spotykałyśmy się zazwyczaj po lekcjach, by czas nie ograniczał naszych rozmów. Dziewczynka mówiła o wszystkim, z czym nie mogła sobie poradzić. Na początku naszych spotkań zauważyłam, że ma poczucie krzywdy wtedy, gdy konkubent matki wymaga od niej np. chodzenia do szkoły. Łamiąc ten nakaz, była karana, co budziło w niej ogromną niechęć do tego człowieka. Taka reakcja wynikała zapewne z postawy matki, która nie przygotowała dzieci do nowej sytuacji (zamieszkanie u konkubenta), lecz postawiła je w sytuacji bez wyjścia. Starałam się, aby Ania zrozumiała potrzebę chodzenia do szkoły i nabywania umiejętności, gdyż w przyszłości może się usamodzielnić, podjąć pracę zgodnie z wykształceniem i zainteresowaniami. Był to cel dalekosiężny. Natomiast doraźnie chodzenie do szkoły dla Ani to także uniknięcie kar w domu. Cieszyłam się, że dziewczynka chętnie podejmowała wszelkie inicjatywy pracy społecznej, udzielała się w klasie, wiedziałam, że ma do mnie zaufanie. Zapewne te relacje ułatwiała też życzliwa atmosfera, jaką stwarzali uczniowie.. VII EFEKTY ODDZIAŁYWAŃ: Działania podjęte przeze mnie przyniosły efekt pozytywny. Ania chodziła do szkoły, zbliżyła się do klasy, miała tu swoje przyjaźnie, odpłacała to wdzięcznością. Uczęszczała na zajęcia dodatkowe z matematyki i w chwili obecnej wszystko wskazuje na to, że otrzyma promocję do klasy drugiej. Matka zrozumiała, że nie może ukrywać niepowodzeń szkolnych dzieci przed swoim partnerem, skoro zdecydowała się na wspólne z nim życie, musi też być konsekwentna. Nie udało mi się doprowadzić do takiej sytuacji, aby Ania przekonała się do konkubenta matki. Wypełniała swoje obowiązki w miarę dobrze, lecz to tylko w obawie przed karą, a nie dla satysfakcji tego człowieka. Nietrudno zrozumieć emocje dziecka w takiej sytuacji. Znalazła za to inne pozytywne dla niej motywy realizowania obowiązku szkolnego. Wprowadzony przeze mnie program okazał się skuteczny i doprowadził do uzyskania efektów wynikających z prognozy pozytywnej. Warto dodać, że wymaga to ogromnej ilości czasu, który należy poświęcić dziecku i wszystkim osobom, które mają wpływ na losy uczennicy z problemami wynikającymi nie tylko z jej niechęci do szkoły czy lenistwa. Mam wrażenie, że umiem rozmawiać z uczniami, wzbudzam ich zaufanie, z szacunkiem odnoszę się do rodziców i staram się te zalety wykorzystywać w swojej pracy z pożytkiem dla uczniów. Tym samym daję świadectwo prawdzie, że szkoła może być przyjazna dla uczniów. Na koniec pozwolę sobie podzielić się refleksją na temat szczęścia w rodzinie. "Mieć taki dom" to temat konkursu literackiego swego czasu rozpisanego przez Kuratorium Oświaty w Katowicach. Moje dzieci pisały różne prace, powstało ich wiele, ale przesłanie jednej zapamiętam szczególnie. "Rodzina to uśmiech i schronienie, miłość i przebaczenie", a gdy tego zabraknie, nie można liczyć na magiczną moc domu rodzinnego.
Opracowanie: Lidia Polewka Wyświetleń: 4183
Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. |