Katalog

Lidia Polewka
Lekcja wychowawcza, Artykuły

Profilaktyka (nie) mój problem

- n +

Profilaktyka (nie) mój problem

Rozporządzenie MENiS z dnia 31 stycznia 2002 r. wprowadziło obowiązek uchwalenia i konsekwentnej realizacji przez rady pedagogiczne szkolnego programu profilaktyki. Kolejny dokument stanowiący jeden z "filarów" szkoły. Ale czy profilaktyka to tylko zadanie dla szkoły? Spróbujmy to rozważyć.

Profilaktyka (nie) mój problem

W myśl zasady "pan kazał, sługa musi" wszystkie szkoły ruszyły równym krokiem ku prześciganiu się w wyszukiwaniu pomysłów pod tytułem "Jak wyprodukować młodego człowieka na wzór i podobieństwo...", no właśnie, czyje? Rodziców, nauczycieli, a może mass mediów? Warto pamiętać, że profilaktyka to proces, który wspiera prawidłowy rozwój, zdrowe życie przez zapewnienie ludziom pomocy potrzebnej im w konfrontacji ze złożonymi, stresującymi i wymagającymi zasadnych wyborów warunkami życia. W efekcie te działania winny umożliwić tymże właśnie osiąganie subiektywnie satysfakcjonującego, społecznie akceptowanego, bogatego życia. W tym miejscu wypada przypomnieć, że szkolny program profilaktyki musi być spójny z programem wychowawczym szkoły i realizowany nie w sposób przypadkowy, "między wierszami", lecz jawi się jako proces, czyli cykl powiązanych przyczynowo, następujących po sobie zmian. Skoro proces, to o jego powodzeniu stanowią czynniki. Jeden z nich to skuteczna współpraca z rodzicami, samorządem lokalnym, kościołem, a także z mass mediami.

Nauczyciel wszystko może

Nauczyciele i uczniowie współpracują na pewno skutecznie na czas pobytu dziecka w szkole. Wprawdzie rodzą się niekiedy konflikty niesprzyjające atmosferze pracy na lekcji, ale zazwyczaj są sposoby na "wyciszenie" ucznia i sprowadzenie go do realiów życia szkoły. Mówiąc uczenie, szkoła z racji swojej hierarchii w drabinie instytucji kształtujących młodego człowieka, a może raczej z powodu wymiernego rozliczania uczniów jest w stanie zachęcić i wyegzekwować niektóre postawy. Lecz czy o to tak naprawdę chodzi? Wiedzieć trzeba, że działania profilaktyczne muszą wyposażyć młodego człowieka w zakresie wiedzy, wartości i działań. W zakresie wiedzy dąży się do tego, by powszechne stały się informacje na temat radzenia sobie z przeżywanymi lękami, wynikającymi zarówno z interakcji rówieśniczych, jak i z problemów osobistych. W zakresie wartości należy w prowadzonych oddziaływaniach uwzględniać poczucie osobistej odpowiedzialności, świadomość obowiązującego prawa i konsekwencji za jego łamanie. I wreszcie w zakresie działań konieczne jest pełniejsze włączenie młodzieży w organizowanie i odpowie -dzialne kontrolowanie życia domowego i szkolnego. Wymienione powyżej działania mieszczą się w pierwszym poziomie współczesnej profilaktyki - tzw. pierwszorzędowej, której adresatem jest grupa niskiego ryzyka. Na tym poziomie wydawałoby się realne osiągnięcie sukcesu. Skąd zatem grupy podwyższonego ryzyka? I tu wracamy do źródeł. Rodzina.

Co w rodzinie, to nie zginie

W socjologii rodzinę określa się jako grupę osób połączonych stosunkiem małżeńskim i stosunkiem rodzice - dzieci. Jako wspólnota wymaga od swych członków integralnego zespolenia celów i dążeń podejmowanych dobrowolnie, a jednocześnie z poczuciem wewnętrznej konieczności. Rodzina rządzi się miłością, a nie prawem, które ma tu zastosowanie jedynie jako konsekwencja i ochrona miłości. By jednak stać się"udziałowcem" społeczeństwa, uczucia i dążenia członków rodziny muszą mieć wymiar społeczny. Stąd też funkcja socjalizacyjno - wychowawcza rodziny, a w jej ramach przekazywani i uzewnętrznianie wartości i norm życia zbiorowego. Warunkiem prawidłowego przebiegu owego procesu socjalizacji i wychowania jest udział w nim obojga rodziców, którzy powinni być do tej roli przygotowani, także przez treści nauczania szkolnego. Konieczne jest zatem współdziałanie z rodziną instytucji szkoły i poza -szkolnych ośrodków oddziaływania. Niewłaściwe relacje rodzinne, wynikające z różnych, przecież przyczyn, to jeden z czynników ryzyka, który dzięki działaniom profilaktycznym podlega redukcji. Wymarzona sytuacja każdego dziecka to pełna, szczęśliwa i mądra rodzina. Wyedukowani ro -dzice, zapewniający ciepło - dziadkowie i wspierające rodzeństwo. To ideał, do którego warto zmierzać. Tymczasem życie modyfikuje ten model, bo to właśnie ono stanowi treść jak i metodę wychowania. Upowszechnia się "nowoczesny" styl życia rodziców z preferencją do zaspokajania potrzeb bytowych dzieci, z pominięciem oczywistej prawdy, że "człowiek posiada tylko to, co jest w nim", a nie na - czy wokół niego. Trudno się zatem dziwić, że nasila się patologia wśród dzieci, także z powodu niewydolności wychowawczo-opiekuńczych rodziców. Ktoś kiedyś powiedział, że na "bycie" rodzicem należałoby przyznawać koncesję...

Przyznam, że kontakt z rodzicami (wywiadówki, konsultacje, imprezy klasowe i szkolne) dostarcza im wielu doświadczeń, tych złych wywołujących oburzenie na niemoc dorosłych, jak i tych dobrych dających wiarę w człowieka. Naturalnie, że należy wspierać działania tych mniej udolnych opiekunów, jednak nie zawsze są oni otwarci na tego typu pomoc. W takich wypadkach profilaktyka szkolna działa doraźnie, na swoim "terytorium". Bo cóż z tego, że dziecku przekazuje się informacje o zgubnych skutkach zachowań ryzykownych, uczy się sztuki życia, proponuje strategię alternatyw - pozytywną działalność (sport, muzyka, kółka zainteresowań, działania charytatywne), skoro ze strony rodziców w domu nie ma akceptacji i potrzeby innego stylu życia.

Uwaga - nieprzyjaciel

Ponadto istnieje zagrożenie z zewnątrz. Pozytywny wpływ rodziny i szkoły bywa bowiem z gruntu podważany przez upowszechnianie przez kulturę masową treści mających wręcz charakter antywartości. Należą tu treści o charakterze permisywnym: negujące wartość trwałości rodziny i jej istotę, promujące rozwiązłość obyczajową jako "nowoczesny" styl bycia czy wręcz stawiające pod znakiem zapytania takie pojęcia jak: prawda, miłość, tolerancja, norma, prawo. I chociaż rodzina posiada metody i środki do realizacji zadań stawianych wychowaniu, to dziecko wyrasta inaczej: kłamie, przejawia agresję, nie chce pracować itd. Dlaczego? Trudno jest konkurować z mediami, które lansują wzorce wręcz przeciwne do pożądanych społecznie i znanych nam z naszego kręgu kulturowego. Dziecko, jak każdy człowiek, obdarzone jest wolnością. Nic, co mu zaproponujemy, nie zostanie przyjęte, jeżeli nie zechce ono tego zaakceptować, wybrać i przyjąć. A wyboru dokonujemy pomiędzy tym, co niesie życie - troską o zaspokojenie potrzeb materialnych a psychicznych i duchowych. Rzeczywistość informuje o tym, co jest ważne, cenne, czemu należy poświęcić swoje siły. Można więc powiedzieć, że prawda życia codziennego, jej poziom, decydują o jakości wychowania i jej rezultatach. A na kształtowanie tej prawdy mają wpływ wszyscy. Każdy człowiek z natury nosi w sobie sprawność w opowiadaniu się za tym, co dobre, a co złe, bo w zetknięciu z rzeczywistością poznaje on prawdę i dobro, które mają moc zobowiązywania. Podporządkowanie się prawdzie buduje w nim poczucie odpowiedzialności, a negowanie jej wywołuje zachowania destrukcyjne.

Czego Jaś się nie nauczył...

Cóż więc można uczynić, by trafnych wyborów zdarzało się w rodzinie jak najwięcej? Myślę, że tego po prostu trzeba uczyć, a w ramach realizacji programu profilaktyki przynajmniej podejmować działania o charakterze informacyjnym, proponować edukację (warsztaty dla rodziców), pokazywać szeroki wachlarz możliwości radzenia sobie z ryzykownymi zachowaniami dzieci. By powiodło się w większym stopniu, można by zobligować środki masowego przekazu (prasa, telewizja, Internet), by wspierały szkolne programy profilaktyczne poprzez promocję zdrowego trybu życia, mądrych wyborów, odpowiedzialnych decyzji. Nie liczę wprawdzie na przeniesienie środka ciężkości mass mediów z komercji na "młodzieży chowanie", lecz w głębi serca żywię nadzieję, że rozmiary patologii poruszą czułe struny tej współczesnej "machiny" i wyzwolą w niej wrażliwość na dobro i prawdę.

Dla mnie oczywistym wydaje się fakt, że warto mądrze inwestować w wychowanie, bo przecież "dziecko przyszłością świata". Szkoda tylko, że nie chcą tego przyjąć do wiadomości "wielcy tego świata" - władze państwowe, lokalne i samorządowe i hojniej wspierać funkcjonowanie instytucji pomocowych, służących rodzicom i dzieciom, by w ten sposób zapewnić godziwe warunki rozwoju każdej rodzinie. Bo jeżeli nawet nauczyciel rozwiązuje jakiś problem wychowawczy, zapobiega "pokusom" życia młodego człowieka, to czy można mówić o sukcesie wychowawczym? Doraźnie tak Ale są przecież sprawy powiązane ściśle z domem rodzinnym ucznia, a ten jest patologiczny. Więc może bezpiecznie pominąć go milczeniem? Chyba nie! Ale jak pomóc? Jestem bezsilna wobec tego typu sytuacji. Z drugiej jednak strony satysfakcję przynoszą nawet te pojedyncze działania naprawcze wobec ucznia zakończone sukcesem czy to wychowawczym, czy dydaktycznym. Ważne, aby nauczyciele i rodzice umieli się ze sobą porozumieć w imię szukania wspólnych rozwiązań na rzecz dobra dziecka. Nauczyciele i wychowawcy z racji zawodu mogą więc nie tylko mówić rodzicom, co jest źle i żądać poprawy, ale przede wszystkim próbować doradzić, co w danej sytuacji można zrobić, jak z dzieckiem pracować lub gdzie szukać pomocy, jeśli jest ona potrzebna. Nikt nie zaprzeczy, że znacznie łatwiej jest współpracować z dzieckiem, mając oparcie w rozsądnym i chętnym do współpracy rodzicu. A czyż rodzicom nie jest łatwiej wychowywać dziecko, kiedy mogą liczyć na poradę i pomoc życzliwego, mądrego nauczyciela? By takie korelacje zachodziły, uczyć musimy się wszyscy, zarówno nauczyciele jak i rodzice.

Opracowanie: Lidia Polewka
nauczycielka j. polskiego
Gimnazjum nr 6
Gliwice

Wyświetleń: 685


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.