Katalog

Joanna Flejszar, Izabela Blicka, Aleksan
Różne, Prezentacje

Ignacy Jan Paderewski - wielki muzyk i gorący patriota

- n +

I.J. PADEREWSKI - WIELKI MUZYK I GORĄCY PATRIOTA
(6 listopada 1960 - 29 czerwca 1941)

(Przedstawienie przygotowane w związku z ogłoszeniem roku 2001 Rokiem Ignacego Jana Paderewskiego)

PADEREWSKI NARRATOR:
(Paderewski - narrator podczas całego przedstawienia jest obecny na scenie. Wspomina swoje życie. wybrane momenty jego życia ilustrowane są scenkami) Początek mojego życia był zupełnie zwykły. Urodziłem się w małej wiosce na Podolu. Wieś ta nazywała się Kuryłówka. Było to jedno z najcudowniejszych miejsc na świecie. Mógłbym bez końca o tym opowiadać.
Ojciec mój miał na imię Jan, drugie imię mam więc po nim. Mieliśmy tylko jego, gdyż matka Poliksena umarła parę miesięcy po moim urodzeniu. Wychowywaliśmy się więc z siostrą Antoniną bez matki. Ojciec zarządzał wielkimi majątkami. Pamiętam, że zawsze był czymś zajęty, ale też zawsze wesoły i chętny do pracy. Odznaczał się wybitnym smakiem artystycznym i zamiłowaniem do wszelkiej sztuki. Miał duże poczucie humoru, był też człowiekiem sumiennym, ale co najważniejsze, był bardzo prawy i sprawiedliwy.
Jeden wypadek z mojego dzieciństwa szczególnie mocno utkwił mi w pamięci. W tym czasie pociągała mnie gra na fortepianie, ale jeszcze bardziej przyroda. Uwielbiałem wspinać się na drzewa. I oto pewnego dnia...

SCENKA: ROZDARTA KURTECZKA
(Za kulisami słychać trzask łamanych gałęzi. Na scenę wchodzi mały chłopiec - Ignaś w rozdartej kurteczce i zbliża się do siedzącego w fotelu ojca.)

OJCIEC:
Ignasiu, proszę przyjść do mnie! Natychmiast!

IGNAŚ:
Tato, ja przepraszam...

OJCIEC:
Ignasiu, spotkał cię przykry wypadek, okazałeś się bardzo lekkomyślny i samolubny. Zniszczyłeś swoje piękne, nowe ubranko, które dużo kosztowało i które z takim trudem dla ciebie zdobyłem.

IGNAŚ:
(Stoi smutny)

OJCIEC:
Nie ukarzę cię jednak, ale będziesz musiał długo czekać na nowe ubranie i to będzie twoja kara. Ostateczna. Innej ci nie wymierzę.

PADEREWSKI  N:
Odczułem to bardzo dotkliwie, ale dziś rozumiem, jak mądrze ojciec ze mną postąpił.
Na fortepianie zacząłem grać z własnego impulsu. Nikt mnie nie uczył, nikt mnie namawiał do ćwiczeń. Już w wieku trzech lat przejawiałem pewne skłonności do muzyki. Fortepian mnie pociągał. Zacząłem grać, początkowo jednym palcem, ale kiedy miałem cztery lata próbowałem już używać wszystkich.
Ojciec mój bardzo się tym wszystkim interesował i pragnął mnie uczyć muzyki. Od początku przekonany był o moim talencie, a że był człowiekiem o dużym poczuciu obowiązku i wyjątkowej sumienności, za swą powinność uważał nie zmarnować talentu, którym mnie Bóg obdarzył. Grywaliśmy duety z siostrą, ale tylko przy nauczycielu. Ten zaś jedyne czego od nas wymagał, to abyśmy grali na cztery ręce najrozmaitsze kompozycje.

SCENKA: IGNAŚ I TOSIA PRZY FORTEPIANIE
(Dzieci siedzą przy fortepianie i grają utwór na cztery ręce. Jeżeli dzieci nie potrafią grać na fortepianie, można wykorzystać podkład muzyczny)

PADEREWSKI  N:
Byłem bardziej ambitny od siostry. Odkąd pamiętam, chciałem zostać artystą. Nie uświadamiałem sobie jeszcze tego wyraźnie, ale działał we mnie już jakiś wewnętrzny impuls. Miałem nadzieję, że osiągnę coś w życiu i stanę się użyteczny ojczyźnie.
Regularne studia muzyczne rozpocząłem, mając dwanaście lat, w Warszawskim Konserwatorium Muzycznym. Uczyłem się tam gry na fortepianie. Instytutem kierował wówczas Apolinary Kątski, wielki skrzypek, a jednocześnie twórca owego konserwatorium. Na pierwszą lekcję szedłem z nieopisaną radością, spotkało mnie jednak wielkie rozczarowanie.

SCENKA: W KONSERWATORIUM /NAUCZYCIEL - SUROWY PEDAGOG/
(Młody Paderewski gra na fortepianie, a nauczyciel udziela wskazówek.)

KĄTSKI:
Unoś wyżej palce! Graj ciszej lewą ręką. Prawa graj forte!! Twoje ręce nie nadają się do fortepianu!!!

IGNACY:
Nie chcę się uczyć u pana. Nie przyjdę więcej na lekcje. (W stronę publiczności) Już on mnie tu więcej nie zobaczy. (Do Kątskiego) Do widzenia panu.

PADEREWSKI - N:
Poszukiwałem w dalszym ciągu nauczyciela gry na fortepianie, zwróciłem się więc z prośbą do kolejnego pedagoga. Ten drugi w przeciwieństwie do pierwszego, zwracającego uwagę na technikę gry, był artystą, dla którego precyzja gry miała mniejsze znaczenie.

SCENKA: W KONSERWATORIUM /NAUCZYCIEL - ARTYSTA/

IGNACY:
Dzień dobry panie profesorze! Czy przyjmie mnie pan na naukę gry na fortepianie?

NAUCZYCIEL:
Dzień dobry! Usiądź młodzieńcze i zagraj. (Przez chwilę słucha gry i kiwa głową z uznaniem)
Ależ tak - jesteś utalentowany, to nie ulega wątpliwości, masz wrodzony dar do muzyki.

PADEREWSKI  N:
Po dwóch latach w konserwatorium grałem nieźle z pewnym swoistym akcentem i odcieniem znamionującym wrodzone zdolności.
W tym właśnie czasie dyrektor Kątski dla uzyskania większej popularności Instytutu postanowił utworzyć studencką orkiestrę. Chciałem czynnie uczestniczyć w orkiestrze, w związku z tym uczęszczałem na lekcje gry na różnych instrumentach, chcąc znaleźć odpowiedni, ale przede wszystkim marzyłem o fortepianie, wszyscy moi nauczyciele natomiast byli zdania, że będzie ze mnie kompozytor, a nie pianista. Nie poddałem się jednak, dzięki wytrwałej pracy z doskonałym wynikiem zdałem egzaminy dyplomowe i pozostałem w Instytucie jako profesor gry fortepianowej. Wkrótce jednak zrezygnowałem z pracy pedagogicznej, aby być pianistą i kompozytorem wysokiej klasy. Dalsze studia musiałem odbyć za granica. Pospieszyłem do Wiednia do Leszetyckiego - najlepszego pedagoga tego czasu.

SCENKA: U LESZETYCKIEGO
(Leszetycki słucha gry Paderewskiego)

LESZETYCKI:
Tak... pianistą pan już nigdy nie zostanie. Niestety, ma pan ponad 20 lat, a musiałby pan zaczynać od palcówek. Ma pan jednak zadatki na dobrego kompozytora.

PADEREWSKI I:
To znaczy, że nie mam talentu pianistycznego?

LESZETYCKI:
Gdyby zaczął pan uczyć się wcześniej, mógłby pan być wielkim artystą. Ale tak...

PADEREWSKI I:
Czy mimo to mógłbym wziąć u pana kilka lekcji.

LESZETYCKI:
Ależ oczywiście.

PADEREWSKI  N:
Był to dla mnie wielki cios. Łatwiej zniósłbym wyrok Leszetyckiego, że w ogóle nie mam talentu pianistycznego - do takiej opinii o sobie byłem już bowiem przyzwyczajony i nie żałowałbym wówczas straconych lat - lecz kiedy powiedział, że mógłbym być...! To było straszne.
Pomimo takiego wyroku rozpocząłem jednak pracę. W ciągu paru miesięcy wziąłem u Leszetyckiego dziewięć czy dziesięć lekcji. Był on człowiekiem dobrym i wspaniałomyślnym. Nigdy nie chciał brać ode mnie pieniędzy. Jednak ze względu na trudną sytuację finansową musiałem przerwać naukę i powrócić do Warszawy.
Tam bardzo często odwiedzałem wybitnego lekarza, Tytusa Chałubińskiego i jego przyjaciela, świetnego pisarza, Aleksandra Świętochowskiego. (Na scenę wchodzą Świętochowski, Chałubiński i Paderewski. Paderewski siada do fortepianu i cicho gra wybrany utwór Mozarta) Obaj starsi panowie zachwycali się szczególnie Mozartem i stale prosili, abym grał jego utwory. W owym czasie moja znajomość Mozarta była dość ograniczona, umiałem zagrać trzy lub cztery jego kompozycje, musiałem więc stale je powtarzać. Za każdym razem po odegraniu całego repertuaru mozartowskiego obaj panowie zachwycali się, wołając:

SCENKA: MENUET (1)

CHAŁUBIŃSKI:
Mozart to geniusz!

ŚWIĘTOCHOWSKI:
Nikt inny nie potrafiłby stworzyć takiej muzyki!

CHAŁUBIŃSKI:
Co za styl!

ŚWIĘTOCHOWSKI:
Co za klarowność!

CHAŁUBIŃSKI:
Po prostu niezrównany! Jedyny!
(Młody Paderewski schodzi ze sceny)

PADEREWSKI - N:
Zawsze powtarzała się ta sama historia. Mozart był ich bogiem i tylko jego muzyki pragnęli słuchać. Znudziło mnie to w końcu i oto wpadłem na pewien pomysł.
Któregoś dnia usiadłem do fortepianu i zacząłem improwizować menueta. Miał być, dla żartu, trochę w stylu Mozarta.
Postanowiłem, że gdy następnym razem udam się do profesora Chałubińskiego i gdy on jak zwykle będzie prosić mnie o Mozarta, zagram mu swego menueta i zobaczę, jakie na nim wywrze wrażenie.
Następnego dnia odwiedziłem swoich przyjaciół. Oczekiwali mnie jak zwykle niecierpliwie i prosili, abym im zagrał... MOZARTA. Zgodziłem się i zacząłem grać... swojego menueta. (Na scenie ponownie pojawia się młody Paderewski. Wita się z panami. Ci zaś wskazują na fortepian, prosząc go, by zagrał.).

SCENKA: MENUET (2)

CHAŁUBIŃSKI:
(Przerywa grę, zrywa się na równe nogi z okrzykami)
Mozart! Co za cudowny utwór! Niech pan powie, mój drogi, czy znalazłby się kompozytor zdolny do napisania czegoś równie pięknego?

PADEREWSKI I:
(Wstaje od fortepianu, śmieje się)
Jest taki - to ja!

CHAŁUBIŃSKI:
Co? Pan! To wykluczone! Nonsens, pan chyba żartuje!

PADEREWSKI I:
Zupełnie nie żartuję, to ja napisałam ten utwór. Chciałem zrobić panom niespodziankę i zobaczyć, czy mi się uda, dlatego pozwoliłem sobie na ten żart.

PADEREWSKI  N:
Po jakimś czasie tak się jednak rozsmakowali w moim menuecie, że odtąd stale musiałem im go grywać. Wówczas uświadomiłem sobie, że ten utwór uczyni mnie znanym - pomoże mi w mojej karierze. I tak się stało.
Coraz częściej zapraszano mnie na koncerty. Odbyłem liczne podróże po Europie i Ameryce. Moi słuchacze odnosili się do mnie nadzwyczaj miło i serdecznie.
Odniosłem sukces, ale nigdy nie zapomniałem o Polsce. Ciężkiej ręki zaborcy doświadczyłem już jako małe dziecko. Powstanie, które wybuchło w 1863 r. zrujnowało tysiące ludzi. Także moja rodzina odczuła je bardzo boleśnie, ponieważ mój ojciec dostał się w tym czasie do więzienia. Nie brał udziału w samej walce, jednakże czynił dla Polaków, co tylko mógł. Dlatego chciałem być podobny do niego i pomóc ojczyźnie, to było zawsze ponad moimi muzycznymi zainteresowaniami.
W roku 1908 udałem się Paryża i odszukałem młodego rzeźbiarza polskiego pochodzenia.

SCENKA: SPOTKANIE Z WIWULSKIM
(Do pracowni rzeźbiarza wchodzi Paderewski. Wiwulski pracuje nad rozpoczętą rzeźbą.)

PADEREWSKI I:
Dzień dobry! Jestem Ignacy Jan Paderewski - pianista.

WIWULSKI:

Antoni Wiwulski - rzeźbiarz. Proszę bardzo. (Wskazując na fotel i zapraszając gości, by usiadł). Co pana do mnie sprowadza?

PADEREWSKI I:
Czy czuje się pan na siłach podjąć dzieło wykonania pomnika upamiętniającego pięćsetną rocznicę zwycięstwa pod Grunwaldem?

WIWULSKI:
Myślę, że mógłbym się podjąć tego zadania.

PADEREWSKI I:
Ogromnie się cieszę! Widzi pan, będzie to urzeczywistnienie marzenia mojego życia, które utkwiło w mym sercu i myśli od czasu, gdy jako dziesięcioletni chłopiec po raz pierwszy przeczytałem o bitwie pod Grunwaldem.

WIWULSKI:
Odnieśliśmy wówczas zwycięstwo nad Krzyżakami, usiłującymi nam odebrać dostęp do morza i Gdańska.

PADEREWSKI I:
Posiadanie Gdańska jest dla nas kwestią bytu, ponieważ bez tego dostępu do morza Polska byłaby skazana na unicestwienie.
Gdy miałem dziesięć lat, pomyślałem: "Jakże byłbym szczęśliwy, gdybym mógł uczcić to wspaniałe zwycięstwo - żyć tak długo, by stać się bogatym i na pięćsetną rocznicę Grunwaldu, ufundować pomnik ku czci wielkich patriotów.
Całe życie, przez prawie 40 lat zbierałem na ten cel pieniądze.

WIWULSKI:
To niezwykłe. A gdzie stanie pomnik?

PADEREWSKI I:
W Krakowie, a odsłonięty zostanie 15 lipca 1910 roku. Naród polski podupadł na duchu, ale jestem pewien, że rocznica Grunwaldu poruszy uczucia wszystkich.

WIWULSKI:
My, Polacy, powinniśmy trzymać się razem, bo stanowimy jedność.

PADEREWSKI I:
Chciałbym, aby na pomniku zostały wyryte słowa:
Praojcom na chwałę,
Braciom na otuchę!

PADEREWSKI  N:
Marzenie moje spełniło się. Po dwóch latach podczas odsłonięcia pomnika wygłosiłem przemówienie, które stało się zaczątkiem mojej kariery politycznej.
Kiedy jeździłem po różnych państwach, koncertowałem, miałem sposobność stykać się z ludźmi, z którymi nie o muzyce wypadało mówić, lecz o polityce. Zażyła przyjaźń łączyła mnie z wieloma mężami stanu Europy i Ameryki, z ludźmi na kierowniczych stanowiskach w rządach wielkich mocarstw. Ta znajomość ułatwiła mi później działalność polityczną.
Po wybuchu I wojny światowej w 1914 roku działałem w Ameryce na rzecz sprawy polskiej.

SCENKA: GAZECIARZE
(Na scenę pojedynczo wbiegają chłopcy przebrani za gazeciarzy i wykrzykują.)

I G:
Paderewski organizuje Polski Komitet Ratunkowy dla sprawy polskiej!

II G:
Nowości! Z inicjatywy Paderewskiego w Ameryce powstają polskie odziały wojskowe.

III G:
Wiadomości! Na pokładzie brytyjskiego okrętu wojennego przybył do Gdańska Ignacy Jan Paderewski.

I G:
Najnowsze wiadomości! Paderewski z Gdańska udał się do Poznania, gdzie tłumy rodaków witały artystę z entuzjazmem!

II G:
Paderewskiemu została powierzona misja utworzenia nowego rządu!

III G:
Paderewski premierem rządu polskiego! I G:
Paderewski ministrem spraw zagranicznych i delegatem na Konferencję Pokojową w Paryżu! II G:
Stany Zjednoczone, Anglia, Francja i Włochy uznały nowo utworzone państwo polskie i jego rząd!

III G:
Paderewski podaje się do dymisji!

I G:
Paderewski posiadaczem tytułu doktora honoris causa uniwersytetów w: Oxfordzie, Yale, Południowej Karolinie, Glasgow, Nowym Jorku, Lwowie, Krakowie i Poznaniu.

II G:
Paderewski otrzymał dwa najwyższe odznaczenia polskie: Order Orła Białego i Wielką Wstęgę Orderu Polonia Restituta.

PADEREWSKI N:
Poświęciłem całe życie dla mojej ojczyzny. Służyłem jej z całego serca, ze wszystkich sił. To ona zawezwała mnie do służby.

ZAKOŃCZENIE:
Jest dziś dla nas Paderewski synonimem wielkości muzyki polskiej w świecie, przykładem tego, co potrafi wielki talent sprzężony z potężną wolą, rzetelną wiedzą i tytaniczną pracą, symbolem szczerego, bezinteresownego patriotyzmu. Ojczyzna i naród polski stanowiły część jego życia. Oddał im wszystko, swój muzyczny geniusz, swoją sławę, swój czas i wysiłki.

OBSADA:
Paderewski - (narrator) - uczeń ucharakteryzowany na sędziwego Paderewskiego
Ignaś - uczeń z młodszej klasy
Ignacy - chłopiec z IV - V klasy
Paderewski I
Ojciec
Tosia
Kątski
Nauczyciel - artysta
Leszetycki
Chałubiński
Świętochowski
Wiwulski
Gazeciarz I
Gazeciarz II
Gazeciarz III

Opracowanie: Joanna Flejszar
Aleksandra Jachnik
Izabela Bilicka

Wyświetleń: 2743


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.