Katalog

Marzena Błachuta, 2017-09-28
Jaworzno

Pedagogika, Artykuły

„Miłość nie rodzi się w próżni” - pedagogika serca Marii Łopatkowej.

- n +

„Miłość nie rodzi się w próżni” - pedagogika serca Marii Łopatkowej.

Pedagogika serca, to nurt współczesnej pedagogiki opracowanej na podstawie dzieł naukowych, wieloletniej praktyki pedagogicznej, materiałów Komitetu Ochrony Praw Dziecka i Towarzystwa Pomocy Młodzieży, w głównej mierze także obserwacji życia codziennego przez autorkę wydania „Pedagogiki serca”.
„Kim jest człowiek wobec drugiego człowieka i jaki być powinien? Co robić, aby stał się homo amans – człowiekiem miłującym?”2 - na te pytania stara się odpowiedzieć dr Maria Łopatkowa. Pedagog, nauczycielka, działacz oświatowy, rzecznik i obrońca praw dziecka w Polsce, autorka książek – to tylko nieliczne z jej zasług. Nie tylko kieruje się sercem i bezinteresownością, ale też całą sobą angażuje się w pomoc najmłodszym – jest głosem dzieci. W pedagogice serca główną rolę odgrywa miłość, zrozumienie i przyjaźń, bo przecież te wartości są w życiu najważniejsze. Kładzie się największy nacisk na wychowanie i rozwój człowieka.
W naszym zabieganym społeczeństwie nabieramy coraz większego tempa, żyjemy w coraz większym stresie. Gonimy za mało istotnymi rzeczami, za czymś co z innej perspektywy zdaje się być iluzją, jak nowy samochód czy ekskluzywne wakacje, zapominając o najważniejszych wartościach, a mianowicie o miłości. Rzeczy materialne możemy stracić, a prawdziwa miłość pozostaje na całe życie, bo „cóż jest warte życie, jeśli nie ma w nim miłości”3.
Postęp niszczy ludzi, robi z nich maszyny, które zatracają swoje uczucia. Stajemy się powściągliwi w okazywaniu uczuć, stajemy się materialistami, a czyż nie można być uczuciowym materialistą? Życie rozdaje karty, ale dzięki miłości możemy przetrwać nawet niejedno złe rozdanie.

Łopatkowa pisze, że „niezaspokojona u dzieci i młodzieży potrzeba miłości, przynależności i bezpieczeństwa rodzi negatywne skutki psychiczne”4.
Zgadzam się z tym stwierdzeniem, ponieważ każdy z nas potrzebuje miłości, a szczególnie potrzebna jest ona najmłodszym do prawidłowego rozwoju emocjonalnego. W świecie postępu, gdzie rodzice są zapracowani, nie ma już miejsca na zabawy, wspólne spacery i spędzanie czasu ze swoim potomstwem. Jaki jest tego skutek? Dziecko albo zamknie się w sobie, albo będzie swoje cierpienie wyładowywać w agresji w stosunku do rówieśników, aby tylko zwrócić na siebie uwagę rodziców.
Coraz częściej zatrudniani są opiekunowie, którzy zajmują się dzieckiem. Rodzice myślą, że tak zrekompensują brak czasu, bądź zainteresowania. Z czasem jednak to opiekunowie zastępują rodziców. To właśnie z nimi dzieci chcą spędzać czas, bawić się, uczyć i rozmawiać na ważne dla nich tematy. Takim sposobem rodzice schodzą na drugi plan. Czyż nie lepiej i łatwiej dla dobrego funkcjonowania rodziny byłoby spędzić każdą wolną chwilę z tym, kogo powołaliśmy na świat? Czy bycie dla potomka kimś najważniejszym na świecie nie jest piękne?
Pedagogika serca mówi, że „pojęcie „pieczy” nie wywodzi się z żądzy władzy lecz z miłości”5.
Na tą pieczę składa się troska o drugiego człowieka, opieka i wspieranie go we wszystkim, co robi. Myślę, że pierwsze lata życia dziecka są decydujące, ponieważ w tych latach potrzebujemy najwięcej opieki, ciepła rodzinnego i poczucia bezpieczeństwa. To właśnie te lata podczas karmienia piersią zaspokajają psychiczny i fizyczny głód. W ostatnich latach wychowanie młodych matek skupia się na uświadamianiu im zalet karmienia piersią niemowląt. Zwraca się uwagę nie tylko na zdrowie fizyczne, odporność dziecka lecz także na budowanie się silnych więzi uczuciowych pomiędzy matką i dzieckiem. Modne przed laty karmienie butelką od dnia narodzin straciło zdecydowanie na wartości.
„Pierwsze pięć lat życia”6 jest najważniejsze dla dziecka. Z obserwacji autorki pracy wynika, że dzieci tulone i głaskane rozwijają się lepiej niż dzieci wychowywane w rodzinach bez czułości i w zakładach opiekuńczych. Brak zaspokojenia poczucia bezpieczeństwa we wczesnoniemowlęcym okresie przejawia się ssaniem palca, kołysaniem się, kręceniem głową,
co pedagogika określa mianem choroby sierocej. Ssanie palca, co prawda zdarza się dzieciom

w kochających rodzinach, ale jeśli jednak jest to powtarzane systematyczne, powinno stać się wskazówką dla rodziców, iż dziecko czuje niedosyt uczuciowy.
Stwierdzenie Marii łopatkowej : „Miłość jest dużą emocjonalną siłą i potrafi zmienić na
lepsze nawet największych „grzeszników”. Nie potrafi tylko zmienić tych, którzy są pozbawieni zdolności kochania – siebie i innych”7, jest zgodne z prawdą i łatwo zauważalne w życiu codziennym. Najliczniejszą grupę dzieci niegrzecznych i opornych na działania wychowawcze, zarówno najbliższych, jak i szkoły, stanowią dzieci z rodzin, w których
okazywanie uczuć jest z różnego powodu zaburzone. Dzieci otoczone opieką, miłością i serdecznością, stają się z czasem łagodniejsze w obejściu z otoczeniem. Dlatego autorka
pedagogiki serca dostrzega, że „W wychowaniu należy wykorzystać wszystkie szanse wzajemnego bogacenia się – rozumu i uczuć”8.
Wraz z upływem lat, uczuciowość dziecka staje się mniej eksponowana, kilkulatek stara się wykręcić z objęć rodziców, głównie wtedy, kiedy widzą to rówieśnicy. Rodzice nie powinni brać dosłownie jego zachowania, nie powinni przestać okazywać mu uczuć, ponieważ jeśli nie chce, to nie znaczy, że nie zależy mu na tym. Musimy się nauczyć robić to bardziej dyskretnie, ponieważ dziecku jest to potrzebne do szczęśliwego dzieciństwa.
W konfliktach między rodzicami i dziećmi to właśnie miłość i rozmowa pełni bardzo istotną rolę. Krzykiem nic nie zdziałamy, a nawet możemy odsunąć i zniechęcić do siebie nasze dziecko. Musimy spokojnie uzasadniać swoje lęki, obawy, nakazy i zakazy. Konieczne jest podkreślanie, że martwimy się i wynika to z miłości, troski i w obawie o bezpieczeństwo jak mówi autorka : „Kocham, więc jestem”9 - jestem, kiedy jesteś powodem mojej dumy, ale także wtedy, kiedy trzeba prostować twoje drogi.
W naszym społeczeństwie istnieje dużo dzieci i rodzin społecznie zagrożonych. Wynika to z różnych czynników, z alkoholizmu, demoralizacji, rozbicia rodziny. To zagrożenie powoduje naruszenie pewnych funkcji emocjonalnych, psychicznych i społecznych dziecka. Jak pisze Łopatkowa : „Tak jak pęknięcie sklepienia grozi zawaleniem budynku, tak pogłębiające się „pęknięcie” w dotychczasowej spójności życia rodzinnego grozi zburzeniem prawidłowego funkcjonowania tego życia. Żeby więc temu zapobiec, trzeba usunąć już istniejące
pęknięcia”.10

Uważam, że te pęknięcia sklei tylko miłość, bo to ona jest lekiem na całe istniejące zło na świecie. Każdy rodzic powinien starać się, aby rodzina była pełna i szczęśliwa, aby dziecko czuło się w niej doceniane i potrzebne. Dziecko czuje się bardzo osamotnione, kiedy pomiędzy rodzicami dochodzi do walki i prób ustawiania potomka przeciwko drugiemu. „Matka oskarża ojca, ojciec oskarża matkę. (…) Trzeba byłoby stracić nie tylko zaufanie do nich, lecz także miłość. Obie strony udowadniają, że nie są jej warte”.11 W taki sposób dziecko jest rozdarte pomiędzy rodzicami, nie wie którego wybrać, najchętniej zrobiłoby wszystko, aby znów żyć w pełnej i funkcyjnej rodzinie. Takim sposobem będzie miało problemy z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami i otoczeniem, będzie sprawiało trudności wychowawcze. Opinie Marii Łopatkowej trafiają do mnie i łatwo potwierdzają się podczas obserwacji życia.
Jedna pozycja autorki wywołała brak związku z rzeczywistością. W „Nauczyciel i dziecko wiejskie” ukazane są wyraźne różnice pomiędzy umiejętnością wychowawczą rodziców na wsi i w mieście. Sądzę, iż powodem takiego stanu jest fakt, że publikacja dotyczyła lat pięćdziesiątych XX w. Młodzi ludzie pochodzący ze wsi, byli wówczas mało wykształceni i pomimo wielkiej miłości rodzicielskiej nie umieli okazać jej swoim dzieciom. Brakowało im słów nazywających uczucia, nie przyzwyczajeni byli do czułych gestów. Opiekunowie wychowani w mieście mieli pod tym względem przewagę. Autorka opracowania podkreśliła rolę wychowawczą wiejskich nauczycieli, którzy musieli dołożyć starań, aby w niepewnych swoich wartości dzieciach wzbudzić poczucie własnej ważności. To szkoła odgrywała wiodącą rolę w drodze do przyszłego sukcesu młodzieży wiejskiej. To po stronie nauczyciela leżało zachęcanie ucznia do zabierania głosu. Odwołam się do słów autorki : „Niechęć do mówienia udało mi się dość szybko zlikwidować. Recepta, jaką zastosowałam, to : bezpośredniość, uśmiech oraz dobór tematów znanych i bliskich dziecku”.12 Nie powinno się popędzać ucznia i gasić zapału do nauki.
Według mojej opinii, we współczesnej Polsce nie znajdujemy zasadniczych różnic zarówno pomiędzy rodzicami wiejskimi i miejskimi, jak i pomiędzy ich dziećmi. I jedni i drudzy mają odpowiednie kwalifikacje na okazywanie i nazywanie uczuć. Uważam, że obecnie rodzice dzielą się na tych, którzy poświęcają dziecku czas i na tych, którzy z różnych powodów zbyt
mało zajmują się swoimi pociechami, a uściski i słowa miłości przekazują rzadko i w
pośpiechu.
Straciła wartość także postawa ukazana jako przekonanie rodziców wiejskich, że „(...) dziecko kocham, ale nigdy mu tego nie okazuję. Dziecko musi się bać rodziców”.13
Powyżej przytoczona zasada wychowawcza nie funkcjonuje od dawna w naszych świadomych swej roli rodzicach. Programy wychowawcze docierają do wszystkich słuchaczy radia i telewizji, są realizowane na spotkaniach, kursach, wykładach. Współczesny rodzic jest świadomy faktu, że nie strach gwarantuje sukces wychowawczy, a prawdziwy autorytet oparty jest na zrozumieniu i zaufaniu. Być może, jak sugeruje M. Łopatkowa wiejscy rodzice i ich dzieci obciążeni byli wieloma obowiązkami, jednak stwierdzam z pełną świadomością, że teraz dla matek naszych rówieśników ważniejszy jest czas na naukę ich dziecka, niż jego pomoc w polu.
Dziecko zmęczone po pracy nie miało siły, aby dobrze funkcjonować w społeczeństwie, a co dopiero mówić o spędzaniu czasu na tym, co jest najlepsze w byciu dzieckiem - na zabawie. Współczesnemu rodzicowi, na ogół wykształconemu łatwiej jest dogadać się ze swoim dzieckiem, umie pokazywać uczucia i nazywać je. Na szczęście granica między miastem a wsią prawie całkiem się zatarła. Oczywiście istnieją takie wsie, gdzie postęp dalej nie dotarł, ale to są tylko nieliczne miejsca.
Autorka zwraca też uwagę na „Problemy klas najstarszych”14, jak mówi przysłowie „Małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot”15. Twierdzi, że to właśnie dzieci kończące ostatnie klasy potrzebują więcej uwagi, troski i wskazówek, ponieważ za niedługo pójdą własną drogą. Jest to bardzo ważny czynnik wychowawczy, potrzebny do budowania własnej osobowości. Kiedy, jak nie teraz dowiedzą się, co się dzieje z ich ciałem i jaką drogę wybrać w życiu? Aby mogły odpowiedzieć na te niezwykle ważne pytania muszą być samodzielne w działaniu i myśleniu. Muszą także osiągnąć dojrzałość emocjonalną. W tym jakże istotnym procesie dojrzewania, miłość rodzicielska i opieka odgrywają także poważną rolę. Rodzice i wychowawcy kierujący się sercem czuwają nad usamodzielnianiem się młodego człowieka. Sposób opiekowania się i okazywania troski ulega jednak zmianie. W kształtowaniu umiejętności podejmowania prawidłowych decyzji, rola rodzica jest ważna, ale nie może
polegać na rozwiązywaniu problemów za dziecko. Dorastanie do samodzielności jest nie
tylko wielką próbą dla młodzieży, to także wyzwanie dla opiekunów. Spostrzegam, że

zdecydowanie lepiej udają się rodzicom kontakty z małymi, niż z dorastającymi dziećmi. Trudniej kilkunastolatkowi zapewnić bezpieczeństwo, a umiejętność negocjacji w tematach kontrowersyjnych często zawodzi. Zdecydowanie jednak łatwiej o porozumienie z dzieckiem, które pomimo różnicy zdań i postaw, a często dążeń, wie, że jest kochane.
Kolejną kwestią, którą chciałabym się zająć jest fakt, że ukrywa się przed światem dzieci niepełnosprawne. Bardzo dobrze wyrażają to słowa autorki : „Ludziom zdrowym, dorosłym wydaje się, że dobrze robią unikając pokazywania publicznego dzieci chorych, kalekich. Bo dzięki temu chronią je przed litością, której żaden człowiek nie chce”.16 Jest to niewyobrażalnie złe postępowanie, ponieważ człowiek, który czuje się źle przez swoją niedyspozycyjność będzie czuł się jeszcze gorzej, gdy zamkniemy go w czterech ścianach i odizolujemy od otoczenia. Takie dziecko nie nawiąże lub straci więzi z rówieśnikami i społeczeństwem, stanie się z niego wyalienowane. Jestem tego świadoma, że nie możemy uchronić go od komentarzy i dziwnych spojrzeń, ale też nie róbmy mu jeszcze większej szkody, szkody w naturze psychicznej, która już i tak zaburzona jest przez kalectwo. Może dlatego społeczeństwo tak reaguje na innych ludzi, ponieważ nie ma kiedy się przyzwyczaić do ich odmienności. Dlatego ukrywanie nie jest dobre ani dla dziecka, ani dla rodzica. Na szczęście, w czasach obecnych coraz rzadziej ludzie z jakimiś defektami są izolowani. Coraz częściej widzimy ich na ulicach, w szkołach. Sądzę, że jest to dobre, ponieważ mogą dzielić z innymi tą małą cząstkę szczęścia, która im jeszcze pozostała. Wystarczy tak niewiele, alby znów radość i uśmiech zagościł na ich twarzy. Nie powinniśmy zostawiać nikogo samemu sobie. Bardzo pochwalam Fundację Anny Dymnej - „Mimo wszystko”, uważam, że w teraźniejszości, to ona jest naszą współczesną Marią Łopatkową. Każdy powinien walczyć o człowieka tak, jak te dwie postacie. Powinniśmy je naśladować, ponieważ jeden najmniejszy gest może wywołać lawinę dobroci.
„Nie ma samotności, gdy jest odwzajemniona miłość”.17 To stwierdzenie jest jak najbardziej trafne, ponieważ nikt nie powinien być samotny, każdy powinien być i czuć się kochany. Może dzięki odwzajemnionej miłości zmniejszyłaby się nienawiść na świecie, ponieważ z samotności rodzi się agresja. Uważam, że w większości przypadków ludzie agresywni nie mieli szczęśliwego dzieciństwa. Sądzę, że nie zapewniano ich o miłości, nikt nie troszczył się o nich, nie czuli się bezpiecznie i stąd wynika ich niechęć do świata. Dzieci pozbawione

bliskości drugiej osoby będą w przyszłości reagować impulsywnie i agresywnie na otoczenie. Cóż możemy więcej zrobić, jak tylko starać się zmniejszyć tę agresję do minimum. Tutaj nasuwa mi się stwierdzenie autorki, żeby starać się „zastąpić „czarną pedagogikę” ( pedagogikę nienawiści, zła i dyskryminacji) - „białą” pedagogiką serca”.18
Intryguje mnie również fakt, że rodzice wybierają swojemu dziecku, co ma robić w życiu, zapisują go na milion różnych kursów, bo chcą, żeby we wszystkim było najlepsze. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że na pewno nie czuje się ono z tego powodu szczęśliwe. Cóż z tego, że ma tak dużo okazji, żeby się nauczyć wszystkiego. Nie można przecież pełnić w życiu wszystkich ról. Nie lepiej pozwolić mu na samodzielne dokonanie decyzji, w którym kierunku chce się rozwijać? „Nie wolno więc niszczyć istniejącego szczęścia dziecka w imię przyszłości. (…) Dziecko ma prawo do szczęścia tu i teraz. Ma też prawo do tego, co jemu daje szczęście, a nie do tego, co dorośli uważają za źródło szczęścia”.19 Bardzo często dzieci naśladują i wzorują się na rodzicach, nauczycielach i powinniśmy im na to pozwolić, bo kto inny, jak nie my nauczymy ich tego wszystkiego.
Bulwersuje mnie fakt, że istnieje przekonanie o tym, że łobuz nie posiada wyższych uczuć. Uważam, że ma ale są bardzo głęboko ukryte. Te uczucia są przesłaniane przez wiele negatywnych czynników. Nie powinno się dyskryminować i spisywać na straty takie dziecko, gdyż nikt nie wie, z czego tak naprawdę wynika ta chęć wyładowania złości. Najprościej jest powiedzieć o nim : zły, ale trudniej zrobić coś, aby temu zaradzić. Może dobre i życzliwe traktowanie, a także kontakt z dobrą klasą zdoła go zmienić. Przecież nie jest powiedziane, że zdeprawuje klasę. Możemy mieć tylko nadzieję, że te działania pomogą mu się zmienić.
W miłości nie można emanować tylko dobrem, powinny znaleźć się w niej też stanowczość i zdrowa krytyka. Autorka uważa, że „Miłość przegrywa dlatego z podłością, że nie doskonali się w strategii działań obronnych ,(…) wychodząc z założenia, że wszyscy ludzie są dobrzy. Dlatego na oczach porządnych obywateli dzieje się bezkarnie tyle krzywd”.20 W naszym otoczeniu zdarza się to niezwykle często, nie wiedząc, że takie osoby ( na pozór dobre) mają także drugą twarz. Młodzież powinna walczyć ze złem, a nie potęgować go.
„Dlaczego ludzie tak często wybierają zło?”21 Może jest łatwiejszą formą egzystencji
człowieka, ale sądzę, że tego się nigdy nie dowiemy. Wiemy tylko jedno, że „Bez „mądrej miłości” dziecko nie stanie się dobrym człowiekiem”22 i o tym powinni pamiętać wszyscy rodzice, bo wydając dziecko na świat zobowiązują się do zapewnienia mu jak najlepszych warunków fizycznych i psychicznych. Młodzież jest niecierpliwa, podatna na podejmowanie złych decyzji, dlatego dojrzali ludzie powinni być światełkiem latarni morskiej, która
wskazuje dobrą drogę. Oczywiście najlepiej jest uczyć się na własnych błędach, ale uważam, że nie zaszkodzi podpowiedzieć im rozwiązań w różnych życiowych kwestiach, jak zaznacza autorka : „Kochania trzeba nauczyć kochaniem i wymagającą mądrością”.23
Pedagogika serca jest ważna w odniesieniu nie tylko do wychowania dzieci, miłość potrzebna jest do dobrego funkcjonowania człowieka w każdym wieku. Dorośli przekazują dzieciom miłość, poczucie pewności siebie i wiary we własne siły, tym łatwiej i naturalniej jest, jeśli ich związek połączony jest miłością. Bardzo trudno, choć nie jest to rzeczą niemożliwą, jest nauczyć młode pokolenie dobrego traktowania świata i ludzi, miłości i odpowiedzialności za najbliższych, jeżeli żyje się w związku pozbawionym uczucia, ponieważ „Nienawiść powstaje tam, gdzie miłości nie ma”.24 Zgadzam się w pełni z tym stwierdzeniem, obserwuję swoich rówieśników i ich zachowanie jest potwierdzeniem tej prawdy.
Każdy człowiek jest indywidualnością, której należy strzec. Jak powiedziała Maria Łopatkowa: „Człowiek jest tajemnicą”25, ale czy chcemy ją do końca odkryć?











Bibliografia :

1. Łopatkowa Maria, Jak pracować z dzieckiem i rodziną zagrożoną, WSiP, Warszawa 1976
2. Łopatkowa Maria, Nauczyciel i dziecko wiejskie, PZWS Warszawa 1959
3. Łopatkowa Maria, O prawną ochronę więzi uczuciowej dziecka, Biuro Studiów i Analiz Kancelarii Senatu. Seria: Materiały, Warszawa 1996
4. Łopatkowa Maria, Pedagogika serca, WSiP, Warszawa 1992
5. Łopatkowa Maria, Podgryzana, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1985
6. Łopatkowa Maria, Samotność dziecka, WSiP Warszawa 1989
7. Szuman Stanisław, Psychologia wychowawcza wieku szkolnego. Wiedza, zawód, kultura, Kraków 1947
8. Śliwerski Bogusław, Współczesne teorie i nurty wychowania, Impuls, Kraków 2005
Wyświetleń: 0


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.