Katalog Katarzyna Lizakowska, 2011-05-23 Starogard Gdański Uroczystości, Scenariusze Najcenniejszy prezent - scenariusz przedstawienia świątecznegoPrzedstawiam własny scenariusz przedstawienia świątecznego (wykorzystałam fragment znalezionego w necie przedstawienia, które bardzo mi się spodobało - Autorowi dziękuję za publikację) dla starszych uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum. (Dom. Wpada dziewczynka z plecakiem, jest podekscytowana). D - Mamo, Tato! Niedługo święta... M - No tak, pewnie chciałabyś jakiś prezent? T - Więc – co to takiego i ile kosztuje? D – A wy zawsze tylko o pieniądzach... Naprawdę myślicie, że są one dla mnie tak bardzo ważne jak dla was? T – A nie? Nie cieszy cię nowy komputer i najnowszy model komórki, jaki ostatnio dostałaś? Modnych ciuchów tez nie odmawiasz. Masz przecież wszystko, co chcesz. D – Pewnie, że cieszy i doceniam to, co mam, ale to przecież nie jest najważniejsze! M – Dobrze już, więc o co chodzi z tymi świętami? D – Dzisiaj na polskim czytaliśmy takie opowiadanie. Bardzo mnie wzruszyło. Nie mogłam myśleć o niczym innym, jak o samotnym, nieszczęśliwym chłopcu. T – A co takiego mu się przytrafiło, że był nieszczęśliwy? D - Chłopiec był w wieku zbliżonym do mojego... Posłuchajcie... więc było to tak... ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ /dom dziecka-grupka bawiących się dzieci/ Mirek: Dlaczego jeszcze ich nie ma? Przecież powiedzieli, że o 15 już będą. Zbyszek: o jaki niecierpliwy, myślałby kto. Zawsze wszędzie się spóźnia, a teraz już od godziny czeka. Mr: Wcale, że nie! Tylko tak już bym chciał być z nimi. Zb: Tak, będziesz. Posiedzisz tydzień z nimi i znów tu wrócisz. Gosia: Jak możesz, przestań! Ja wiem, ty nam zazdrościsz, ciebie nikt nie chce wziąć, bo cię nikt nie kocha.! Zb: Zazdrościć? Nie ma czego. Jedzenia? Choinki? Chybaście zgłupieli. /puka się po czole/ Przecież to samo jest tutaj! K: Wcale, bo nie! Tam przynajmniej jest inaczej. Tam jest prawdziwy dom. Zb: Dom... /drwiąco się śmieje/ Mr: / Mirek podchodzi do Gosi pociesza ją/ Nie przejmuj się nim. Za chwilę przyjedzie pani Marysia, to pojedziemy. A teraz posprzątajmy zabawki. Scena 2 /wchodzi Nauczycielka/ N: Dzieci! /podchodzą do niej/ Rozmawiałam przez telefon z panią Krysią. Zaraz jej mąż przyjedzie po Gosię. G: O ciocia Krysia. Hurra... Będę mogła znowu zobaczyć Asię i Jurka. Zb: Jak to się cieszy. Jakby pierwszy raz wyjeżdżała. N: Nie mów tak,. To bardzo dobrze, że pani Krysia pamiętała o Gosi, że znowu chce ją zabrać do swojego domu na święta. Wcale przecież nie musiała. Zb: Pewnie. /odchodzi na bok, sam się bawi/ N: Kasiu, czy już jesteś spakowana? Mirku, a ty do czego zapakujesz swoje rzeczy? Mr: Mam ten malutki plecaczek, to mi chyba wystarczy. /pokazuje plecak/ N: Nie, on będzie na pewno za mały. Ale przyniosłam ci moją torbą podróżną. W tym roku nigdzie nie wyjeżdżam, więc pożyczę ją tobie. Podoba ci się? /pokazuje/ Mr: Jest świetna! Dziękuję! /bierze i ogląda/ K: Proszę pani, czy tylko Zbyszek zostaje w domu? N: Tak, tylko on. G: A nie dałoby się, żeby do kogoś pojechał? Na przykład do nas. Pani Krysia na pewno by się zgodziła. N: Po pierwsze już ty tam jedziesz, a pani Krysia ma jeszcze dwójkę swoich dzieci. Nie można tak wykorzystywać czyjejś dobroci... G: No tak, ale... /nie dokańcza zdania bo słychać dzwonek do drzwi/ N: Kto to dzwoni? G, Mr, K: Przyjechali!!! Hurra...!!! /wybiegają z krzykiem, jeszcze przez chwilę słychać głosy i zamieszanie, stopniowo wszystko ucicha/ Scena 3 /Nauczycielka i Zbyszek/ N: No więc zostaliśmy sami. Jak teraz cicho i pusto. /wpada w zadumę, po chwili/ Co będziesz teraz robił? Zb: Jeszcze nie wiem, może pooglądam telewizję... /wzrusza ramionami/ N: Długo się zastanawiałam nad tym, ale teraz jestem wreszcie pewna. Mam dla ciebie niespodziankę. Zb: Niespodziankę? Nikt mi nie robił niespodzianki. /zdziwiony/ A jaką? N: Zapraszam cię na święta. Co ty na to? Zb: /zaskoczony, jąka się/ Ja... Mnie... Tego...Ja przecież mam karę. N: Skoro zbliżają się święta Bożego Narodzenia, to postanowiłam ci ja darować. Zb: /nadal się zapiera/ Ale ja nie mogę. Pani jest nauczycielką, co to za święta. A zresztą... N: Zresztą co? Zb: Zresztą nikt mnie nie lubi. Pani też, bo jestem taki zły. N: Dziecko, ja ciebie bardzo lubię, tylko czasem sprawiasz mi przykrość swoim zachowaniem. Może dlatego ci się wydaje, że jestem surowa, ale zależy mi na tobie. /po chwili/ Co z moją propozycją? Zb: Nie, nie wiem... N: Jeszcze cię nie przekonałam? Widzisz, ty jesteś sam, a ja w tym roku nie jadę do rodziców i też będę sama. Pomógłbyś mi przygotować Wigilię, kupić karpia, przystroić choinkę. Co ty na to? Tak by nam było raźniej we dwoje. /Zbyszek stoi tyłem do Nauczycielki, milczy, nagle słychać szloch/ N: Zbyszku, Dlaczego płaczesz? Zb: /łkając/ Bo...bo... bo ja myślałem, że nikt mnie nie kocha, nikt nie lubi, a pani, pani... N: Cicho dziecko. Ja was wszystkich mocno kocham. Ciebie też. /głaszcze go po głowie/ D – No i Zbyszek pojechał do wychowawczyni na święta. T – Piękna historia, ale co to ma wspólnego z nami? D – Bo widzicie, ja cały czas nad tym myślałam. Chciałabym, byście w tym roku nie robili mi żadnych prezentów. Za te pieniądze chcę zrobić niespodziankę dla tych, którzy się jej nie spodziewają, ale z pewnością się ucieszą. Nie wiem, może jakieś słodycze, przybory do szkoły. Przecież to niewiele kosztuje, a Święta Bożego Narodzenia to taki szczególny czas, kiedy nasze serca otwierają się na drugiego człowieka. M- Hm... Jesteś kochanym dzieckiem, że pomyślałaś o innych, tylko.. komu takie prezenty można zrobić? D – Ja już wiem komu! Mam w klasie taką koleżankę, jej mama straciła pracę, tata niewiele zarabia. Ona po lekcjach zajmuje się młodszym rodzeństwem. W klasie niektórzy się z niej śmieją, że chodzi w niemodnych ubraniach i nie ma telefonu komórkowego, jakby to było takie ważne! Tak, tej dziewczynce chciałabym zrobić niespodziankę. T – To miły gest. Jesteś gotowa oddać swój prezent dla tej dziewczynki? D – Tak. Tego właśnie chcę. I nie dowie się, że to ja. Postawię na jej ławce i napiszę – Dla Moniki. Ale chciałabym was prosić jeszcze o coś. M – Aż się boję zapytać, co teraz wymyśliłaś? D – Na każdym wigilijnym stole zgodnie z tradycją jest dodatkowe nakrycie. Może chociaż raz sprawimy, by nie było one puste? T – Co masz na myśli? D – Może.... może zrobimy tak jak ta nauczycielka w opowiadaniu? Może zaprosimy do nas na święta jakąś dziewczynkę albo chłopca z domu dziecka? Przecież w naszym mieście jest taki dom... Te dzieci na pewno nie mają tak wesołych świąt jak my. M – Ale... ale... T – Zosiu, już wystarczy. Zastanowimy się z mamą nad tym, a teraz idź już do swojego pokoju i zabierz się za lekcje. D – Dobrze, już dobrze, idę... Ale pomyślicie? W końcu to taki szczególny czas... (Zosia odchodzi) M – Powiem, że nasza córka mnie zaskoczyła. Pierwszy raz nie pomyślała o sobie. Nawet swoje prezenty chce oddać. T – No tak. I otworzyła nam oczy. Może rzeczywiście cały czas gonimy za pieniędzmi, stale pracujemy, a nie zauważamy, że obok nas ktoś potrzebuje pomocy, uśmiechu, rozmowy. M – Tak niewiele czasem trzeba, by uszczęśliwić drugiego człowieka. T – Dobrze, dowiem się jak wygląda sprawa z zaproszeniem wychowanka z domu dziecka na święta. Myślę, że nasza córka staje się dorosła i z pewnością zasługuje na to, by również otrzymać od nas niespodziankę. Głos: Wszyscy posiadamy wielką moc: moc decydowania o szczęściu lub nieszczęściu ludzi, którzy żyją obok nas. Nie chodź z opaską na oczach i nie udawaj, że nie widzisz, gdy ktoś potrzebuje pomocy. Ty też możesz dać komuś szczęście! Prowadzący: Święta Bożego Narodzenia to naprawdę szczególny czas. Z te okazji chcielibyśmy złożyć Wam równie szczególne życzenia. (Sklep. Wchodzi chłopiec.) CH – Dzień dobry. Co mogę tutaj kupić? E - wszystko czego sobie tylko życzysz. CH: chciałbym zakończenia wszystkich wojen na całym świecie, więcej sprawiedliwości, tolerancji, życzliwości dla obcych, więcej miłości w rodzinach, pracy dla bezrobotnych i.... E: : przykro mi proszę pana, ale czegoś takiego nie sprzedajemy. (chłopiec odchodzi rozczarowany i smutny) Głos: Nie wszystko można kupić! Życzymy wam niekończącej się miłości, rodzinnego ciepła i ludzkiej życzliwości – to najcenniejsze dary. (Wchodzi dziewczyna z lalką – tatą.) DZ - Kiedy byłam mała, ojciec był dla mnie jak światełko w lodówce. Ojciec wychodził z domu każdego ranka, a wieczorem gdy wracał, wydawał się szczęśliwy, że znów nas widzi. To tylko on chodził do ciemnej piwnicy i tylko on zacinał się przy goleniu, tylko on chodził wszystkim po lekarstwa. Kiedyś przygotowałam mu herbatę. Była to tylko osłodzona woda - a on usiadł na swoim krzesełku i popijał ją mówiąc, że jest wyśmienita. Gdy bawiłam się lalkami - lalka mama - miała zawsze mnóstwo rzeczy do zrobienia. A lalka- tata - szła tylko do pracy, a potem wrzucałam ją pod łóżko. Kiedy miałam 10 lat, któregoś dnia mój ojciec nie wstał z lóżka, by jak zawsze iść do pracy. Zabrano go do szpitala, gdzie następnego dnia umarł. Wtedy poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam spod łóżka lalkę -tatę. Nie wyobrażałam sobie, że jego odejście sprawi mi tyle bólu... Głos: Zawsze jest dobry czas, by mówić KOCHAM... Życzymy wam, by nic nie stanęło wam na drodze w wypowiadaniu tego magicznego słowa. Oby każdy z was miał szczęście słyszeć je każdego dnia. (Wchodzi małżeństwo z córką. Zwracają się do ekspedientki;) MATKA; widzi pani- mamy małą córeczkę, lecz bardzo często przebywamy poza domem, zarówno w dzień, jak i wieczorem. OJCIEC: zauważyliśmy, że córeczka rzadko się uśmiecha. MATKA: chcielibyśmy kupić jej coś, co uczyniłoby ją szczęśliwą, nawet, gdy nie ma nas w domu. EKSPEDIENTKA: przykro mi, ale my nie sprzedajemy rodziców. Dziewczynka odchodzi na bok: Pragnęłam mleka, a dostałam butelkę ze smoczkiem, Pragnęłam rodziców, a dostałam zabawkę, Pragnęłam rozmowy, a dostałam telewizor, Pragnęłam się uczyć, a dostawałam świadectwa szkolne, Pragnęłam miłości, a dostałam normalność, Pragnęłam szczęścia, a dostałam pieniądze, Pragnęłam nadziei, a dostałam strach. Pragnęłam bliskości, a dostałam samotność Nadal jednak pragnę żyć i zmieniać świat! Głos: Człowiek prawdziwie bogaty to ten, któremu własne dzieci rzucają się w ramiona, kiedy ma puste ręce. Życzymy wam znalezienia czasu dla siebie i najbliższych nie tylko w zbliżające się święta, ale przez cały rok. (Kolejno bohaterowie:) - Przy moim świątecznym stole nie będzie głów królewskich. Posadzę na środku wiarę - bo ona daje mi sens tego życia. - Tuż obok zasiądzie ofiarność, która szczodrze płaci - nie domagając się zwrotów. - Zaraz za nią odpocznie siła, by wesprzeć moją duszę. - Potem cicho, niczym latający motyl pojawi się nadzieja, by błyszczeć tysiącem blasków i pomóc mi przetrwać. - A na końcu obsypana płatkami śniegu, odurzona dźwiękami łez spadających z moich policzków zjawi się miłość - a tą niczym ziarno zboża rozdam wszystkim i każę pielęgnować. - Takich świątecznych gości życzymy w każdym domu! Nie zamykajcie wszystkich drzwi. Wpuście miłość. I światło. Ono rozświetli wam ciemności, w których nie rozminą się Wasze dłonie. Podajcie je sobie. Są znakiem pokoju, pojednania i nadziei. Oby nigdy Wam tego nie zabrakło. (piosenka – wspólne święta) Opracowanie: Katarzyna Lizakowska Wyświetleń: 2263
Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. |