Katalog

Patrycja Dudziak, 2010-09-22
Leszno

Język polski, Różne

Tadeusz Borowski - poeta

- n +

Tadeusz Borowski - poeta


Nazwisko Tadeusza Borowskiego niewątpliwie otwiera w naszej pamięci obraz obozu koncentracyjnego opisanego na kartach jego opowiadań z niebywałą przenikliwością bezwzględnego obserwatora, współwinnego i zarazem oskarżyciela tych, którzy przeżyli lagrowe piekło. Niestety w świadomości przeciętnego odbiorcy literatury istnieje tylko ten Tadeusz Borowski, a obecność ta potwierdzona jest szkolnymi lekturami oraz jednostronnymi zainteresowaniami badaczy literatury. To jednak bardzo niepełny portret twórcy. W takim wizerunku ginie okres twórczości wcześniejszej, w którym Borowski był i chciał pozostać nade wszystko poetą. Swoją drogę twórczą rozpoczynał od poezji i to z nią związał myślenie o uprawianiu literatury. Połowę życia literackiego jej właśnie poświęcił. Kiedy w Monachium w roku 1945, niedługo po wyjściu z lagrów, napisał za namową przyjaciół pierwsze opowiadania, jeszcze wówczas prozę swą uważał za przypadkowe odstępstwo, czuł się dalej poetą i poezji przyznawał wyższość nad wszelkimi innymi rodzajami sztuki. To właśnie ona towarzyszyła mu w najtragiczniejszych chwilach życia – w okupowanej Warszawie, w obozie i trudnych czasach nowej, wolnej rzeczywistości.


Poeta prowokator


Tadeusz Borowski zadebiutował jako poeta własnoręcznie wydanym poematem katastroficznym Gdziekolwiek ziemia... (1942r.) zawierającym manifestacyjne i gorzkie wyznanie pokolenia wojennego zamykające się w słowach: „zostanie po nas złom żelazny i głuchy drwiący śmiech pokoleń”. Pisał dużo i różnie. Dla kolegów tworzył wiersze przyjacielskie i fraszki, w Oświęcimiu powstały Księga z dnia wigilii i piosenki, w Monachium wręcz eksplodował poetycko, lecz publikował niewiele. Podczas pobytu poety w Oświęcimiu Droga wydała arkusz wierszy miłosnych (1944r.), w Monachium przyjaciel Anatol Girs tomik Imiona nurtu (1945r.) oraz broszurę poetycką (napisaną z K.Olszewskim) Poszukiwania. Tracing. Wreszcie po powrocie do kraju w 1947r. poeta przygotował niewielki tomik Rozmowa z przyjacielem, będący zbiorem kilku nowych wierszy oraz wybranych utworów z dotychczasowego dorobku. Niestety z nieznanych przyczyn wówczas się on nie ukazał. Szczęśliwie odnaleziony po pięćdziesięciu dwóch latach znalazł się na półkach księgarskich w 1999 roku . Poezja Borowskiego wskutek okoliczności historycznych w dużej mierze przepadła, a ocalała reszta rozproszona została przez autora, który miał zwyczaj rozdawać rękopisy przyjaciołom, oraz zniekształcona przez wydawców.
Wiele skłania ku temu, aby o życiu i twórczości Borowskiego opowiadać łącznie. Dane biograficzne stanowią wyjaśnienie najistotniejszych wątków jego twórczości i cenny do niej komentarz . Tragiczną biografię pisarza dzieli się na trzy okresy – przedobozowy, obozowy i poobozowy. W każdym z nich poeta doświadczał życia w innej przestrzeni duchowej i geograficznej zarazem. Debiutował jako poeta okupowanej Warszawy, poezją ocalał własne życie, człowieczeństwo i bycie poetą, będąc więźniem obozu koncentracyjnego i obozu dipisów. Wreszcie próbował znaleźć dla poezji miejsce w „świecie odrodzonym”. Wielość i odmienność tych doświadczeń owocowała różnorodnością powstających utworów . Wiersze pochodzące z pierwszego okresu twórczości poety naznaczone są, zdaniem powojennych krytyków, młodzieńczą niedojrzałością. Według ich opinii wyraźną cezurę w poezji Borowskiego stanowi Oświęcim. To dopiero w obozie i po wyzwoleniu powstają najdojrzalsze utwory i najbardziej autentyczna poezja . Musiało tak się stać. Wojna odcisnęła na duszy Borowskiego trwałe piętno, a po tym, co przeżył, musiał tworzyć inaczej. W listach do przyjaciół pisał:
„Wspomnienie obozu będzie szło za nami przez całe życie, choć jesteśmy ludźmi jak wszyscy inni na ziemi.
Ale na ręku wytatuowano nam numery na znak, że byliśmy niewolnikami.”
„Nie wiem, jak Ty, Tadziu, mnie dosyć trudno zebrać się do kupy. Dwa lata poza życiem i poza sobą robią swoje.”
„W każdym razie po wyzwoleniu musiałem uczyć się na nowo patrzeć i reagować na normalny świat.”
Wojna stała się źródłem głębokiego dramatu moralnego. Borowski widział, jakie niewyobrażalne napięcia rodzi ona w człowieku, jak prowokuje wyzwalanie zaskakujących mocy tkwiących w ludziach, pozytywnych i negatywnych, niszczących i miażdżących ludzkie emocje. W jednym z wierszy pisał:

Powrócą żołnierze z pobojowisk,
powrócą więźniowie z obozów,
powrócę i ja i opowiem
o moich dziwacznych losach.

O śmierci milionów ludzi
bez mszy, olejów, pogrzebu,
o zbrodni, o skardze, o złudzie
i o dzieleniu się chlebem.

O głupiej nadziei, o woli,
o wierze w świat sprawiedliwy,
zrozumiesz moją gorycz,
nie będziesz się, Matko, dziwić.
(*** [inc.: Powrócą żołnierze...])





W obronie Kaltenbrunnera?


Borowski powrócił z piekła i zaczął snuć opowieść ocalonego. Poetycki pamiętnik czasu wyzwolenia, upragnionych dni wolności, stał się gąszczem uniesień i rozczarowań, nadziei i okrutnych zawodów. Poeta wnikliwie obserwował i głęboko przeżywał otaczające go problemy, które przyprawiały go niemal o obłęd. Wkrótce stał się bezkompromisowy:

Jestem poetą. To znaczy nazywam
rzeczy imieniem: na świat mówię – świat
na kraj – Ojczyzna, czasem mówię chmurnie
na durniów – durnie.
(***[inc.: Jestem poetą...])

Jego poezja stała się rozrachunkiem, podsumowaniem nieludzkich doświadczeń. Pojawiły się w niej tony demaskatorsko szczere, ironia, sytuacje, przeżycia i refleksje ukazujące „tragikomedię świata”, bez retuszy i upiększeń, często niezwykle prowokacyjne, drapieżne, zadziorne, zbuntowane przeciwko Bogu, wrogom, Polakom i powojennej rzeczywistości.
Borowski wychowany był w atmosferze religijnej. I choć sam wcześnie stał się niewierzący, to jednak sposób myślenia religijnego pozostał w nim. Biblię traktował jako księgę moralności. W ciągu swych „wędrówek” wojennych nie rozstawał się z nią. Żądał jej na Pawiaku i studiował w Monachium. Stworzony przez niego portret „chłopca z Biblią” jest poniekąd autoportretem . Teksty religijne stanowią dużą część jego dorobku poetyckiego. Pierwsze modlitwy powstały już w okresie warszawskim. Księga wigilijna (oprócz modlitw pisał kolędy) oraz psałterz poety tadeusza choć niezachowane w całości stanowią najobszerniejszą i najlepiej udokumentowaną część obozowej spuścizny. Nie są one typową realizacją charakterystycznego dla literatury obozowej nurtu religijnego, dowodzą jednak głębokich fascynacji poety tym tematem . Ostatnie monachijskie modlitwy Borowskiego – Modlitwa sędziego Jacksona, Modlitwa o zbawienie duszy Kaltenbrunnera, Modlitwa do Szymona Słupnika i Modlitwa o prostytutkę – wyraźnie różnią się od tekstów wcześniejszych. Do tego nurtu dołączyć wypada jeszcze Początek ewangelii oraz Litanie purytanów. Autor z kpiną, ironią i szyderstwem toczy w nich swą prowokacyjną rozmowę z Bogiem. Warto przysłuchać się jej z bliska.
Najpóźniej odnalezioną modlitwą jest przewrotnie skomponowana Modlitwa o prostytutkę, która prowokuje już choćby swoim tytułem. Po odczytaniu pierwszych wersów nic nie niepokoi odbiorcy, nic nie wskazuje na jakąkolwiek prowokację. Przeciwnie, odnajdujemy prostoduszne odwołanie do Boga-Stwórcy:

Dałeś mi Boże miłość we mnie
tak prosto,
jak dajesz ziarno zbożom,
owoce drzewom,
jak dajesz rzece brzeg
a niebu horyzont,
który okrąża ziemię.

Bóg jest tu władcą świata, instancją najwyższą i jednocześnie strażnikiem ustanowionego przez siebie porządku. Bez Jego woli nic się nie dzieje: „Dałeś Boże”, „Kazałeś Boże”, „zabrałeś Boże”. Jednak niespodziewanie w tę harmonijną całość wkrada się niepokój. Świat, dzieło Najwyższego, wydawałoby się ideał, staje się więzienną celą, a dobrotliwy Stwórca przeistacza się z tego, który daje, w tego, który odbiera. Modlącemu się w pokorze odebrano miłość, a co za tym następuje, stracił wiarę. Jest zagubiony, samotny, nie radzi sobie w chaosie panującym wokół. Obraz świata drastycznie zmienił się. To już nie drzewo, rzeka i horyzont, lecz zamknięta cela otoczona ruinami. Podmiot liryczny nie buntuje się jednak, nie ma w jego modlitwie słów wyrzutu. Uniżenie i cicho prosi: „Któryś dał mi Boże miłość”, „Któryś kazał miłości rosnąć”, „wyprowadź mnie z chaosu ulic”, „rzuć mnie”, „w przystań spokojną mnie wprowadź”. Po tej kornej modlitwie wypowiada swe niemal bluźniercze żądanie: „podaj mi dłoń prostytutki”. Zderzenie języka pokornego dziecka Boga i postawy reprezentowanej przez osobę mówiącą jest tu oczywistą prowokacją. Wskazuje ona na kryzys wiary i zwątpienie w to, że naruszony porządek świata, którego gwarantem jest Bóg, wróci na swe dawne tory.
Kolejną wyraziście już drapieżną antymodlitwą jest Modlitwa sędziego Jacksona. Sędzia Jackson, będący głównym oskarżycielem amerykańskim w procesie norymberskim, mianuje siebie jedynym sprawiedliwym. Wystosowuje do Boga pismo urzędowe:

Jeśli ktoś zemsty na mnie szuka,
modlitwą w piekło chce mnie posłać,
to go ognistą rózgą ukarz,
ogłusz go, oniem, omam, oślep.
(...)
Bo jestem jeden sprawiedliwy
wśród kłębowiska dzikich bestii.
(...)
( - ) Sędzia Jackson

Nie ma tu już pokory, jest duma i pewność siebie. Podmiot liryczny przyznaje sobie prawo sądzenia ludzkich win. Jednocześnie kompromituje sam siebie, demaskuje swą trzeźwą i beznamiętną postawę, ukazując zarazem zobojętnienie i zanik wartości w sytuacji, gdy to on powinien być ich strażnikiem. Konwencja modlitwy silnie zderza się z konwencją pisma-roszczenia. Bóg zostaje tutaj prowokacyjnie wykreowany na urzędnika, który rozpatruje petycje interesantów. Nie ma tu duchowości, miłości, a przede wszystkim sprawiedliwości.
Borowski konwencję modlitwy zderza też z prześmiewczą treścią. Męczennik, św. Szymon Słupnik, na piętnastometrowym słupie, na którym umieszczona była mała cela, przeżył 27 lat, spędzając życie przeważnie na stojąco, by w ten sposób, poprzez bezwzględną ascezę, oddać się Bogu. W Modlitwie do Szymona Słupnika osoba mówiąca jawnie kpi ze świętego. Ośmiesza jego męczeństwo, sugerując, że asceta nic nie znaczy dla ludzi ani dla Boga. Jest tylko „matołkiem”. Nazywając go w ten sposób, podważa sens jego życia i męczeństwa, sens poświęcania się w imię wiary, sens modlitwy („ach, jakież to głupie” ).
Kryzys religijny autora pogłębia się coraz bardziej. W deprecjonującej trawestacji modlitwy – Litanii purytanów – posuwa się nawet do bluźnierstwa. Forma litanii została tu wyraźnie zaburzona. Zamiast błagalnych inwokacji skierowanych do Boga mamy wezwania na opak. Pochwały Boga opiewające Jego wielkość i wspaniałość zostały zastąpione przez wyliczenie osób, zjawisk, wydarzeń czy miejsc zdeprawowanego świata, opanowanego złem i podłością, świata współczesnego. Hołd składany przez występną rzeczywistość to hołd szyderczy, a nawet bluźnierczy:

Akcja i spółka,
koncern i kartel,
bon, kwit i kupon,
głód, kryzys, wojna
i dywidenda,
więzienie, obóz
i krematorium -
Ku Twojej chwale,
dziecino Boża,
coś przyszła na świat,
aby nas zbawić!

To już niewielki krok od stwierdzenia – miliony zabitych, zagazowanych i umęczonych ku Twojej chwale. Ironiczno-sarkastyczna wymowa utworu po raz kolejny służy procedurom rozrachunkowym. Efekt szyderstwa przeciwko Bogu został pogłębiony o następny stopień.
To nie koniec zwady ze Stwórcą. Po Bogu-urzędniku, bezwzględnym uzurpatorze ludzkich uczuć i istnień, autor w końcu odbiera mu Jego boskość. W Początku ewangelii ukazuje zstąpienie Syna Bożego na ziemię zniszczoną przez nieprawości ludzi. Nierozpoznany przechodzi na ukos ulicę:

A wtem policjant go zahaczył:
„Na ukos, psiakrew, a mandat płać!”
Syn Boży stanął i popatrzył,
popatrzył, plunął i rzekł: „kurwa mać!...”

Jednak apogeum ironii, prowokacji i drastyczności zarazem osiągnął poeta w Modlitwie o zbawienie duszy Kaltenbrunnera. Wiersz otwiera szydercza prośba skierowana do Boga:
Stwórco, daj zdrowie Kaltenbrunnerowi,
który leży na wylew krwi w mózgu
w amerykańskim szpitalu,
Panie, nie dręcz Kaltenbrunnera
widziadłami bitych kijem ludzi,
nie pozwól mu oszaleć.

Boże, nie smagaj Kaltenbrunnera
Gniewu Ognistą Rózgą.

Jak w typowej modlitwie po prośbie zostają wymienione „zasługi” Najwyższego. To On ustanowił porządek rzeczy na świecie. Zatem z Jego woli i mocy tygrysy uzbrojone są w kły i pazury, a żmije w jad, ludzie posiadają rozum, kapitaliści proletariat, proletariat dyktaturę, demokraci bombę atomową na Hiroszimę i Nagasaki, a Kaltenbrunner władzę:
bowiem wszelka władza jest od Boga,
lecz nie sądzą Ciebie w Norymberdze,
Wspólniku zbrodni wszelakiej.

Ta wypowiedź jest bez wątpienia największym bluźnierstwem wypowiedzianym przez Borowskiego. Na Boga zostaje zrzucona odpowiedzialność za zbrodnie świata. Nie pochodzi od Niego żadne dobro tylko zło i śmierć. Poeta transformuje także ewangeliczną naukę Jezusa:
„Powiadam wam, że w niebie będzie więcej radości z jednego grzesznika, który się nawraca, aniżeli z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.” (Łk 15, 7) , mówiąc:

Bo większa radość będzie w niebie
z nawrócenia grzesznego Kaltenbrunnera
niż z sześciu milionów zagazowanych Żydów
i dwudziestu milionów rozstrzelanych chrześcijan,
którzy byli sprawiedliwi...

Podmiot liryczny ma świadomość niemożności prawdziwego nawrócenia. Wie, że nie będzie żalu za popełnione grzechy i zbrodnie. Nie będzie zadośćuczynienia. Bóg, który jest „wspólnikiem zbrodni wszelakiej”, nie zapewni porządku moralnego. Jedyną instancją, do której może zwrócić się modlący z nadzieją na wymierzenie sprawiedliwości, pozostaje szatan.

A Ty, szatanie z piwnic piekła
na pierś mu nocą rzuć się z nagła
i nim na nieba dach ucieknie
za gardło zębem zduś i zadław.

Jeden jest świat. I jedna Księga,
z której się prawo czyta świata.
I razem leżą w Praw zasięgu
Wina i kara, Bóg i Szatan.

Miejsce zdetronizowanego Boga zajmuje szatan. Zyskuje wysoką rangę w utworze. Autor, tak jak Boga, jego imię zapisuje wielką literą. Co istotniejsze, szatan zostaje mianowany gwarantem praw Księgi. W starciu Boga z władcą ciemności ten drugi odniósł jednoznaczne zwycięstwo. Ten fakt wydaje się bez wątpienia potwierdzać piekielna historia wojny, wobec której ludzkość stała się bezradna. Drastyczność utworu pogłębia jeszcze prześmiewcza i pełna szyderstwa wizja nawrócenia zbrodniarza i radości, jaką wywoła ono w niebie. Prowokacyjnie modlitewna retoryka służy tu wprowadzeniu i „przyjęciu” chrześcijańskich zasad etycznych jedynie po to, by pokazać ich nieprzystawalność do sytuacji i bezsilność wobec zbrodni ludobójstwa .



Gra bohaterem lirycznym


Przedstawione wiersze „religijne” to nie koniec prowokacji Borowskiego, lecz nim przejdziemy do następnych, powróćmy na chwilę do biografii autora. Tuż po wyzwoleniu z lagru stał się on jednym z milionów mężczyzn i kobiet, którzy spędzeni z niemal całej Europy do obozów jenieckich i pracy niewolniczej, nagle stali się wolnymi ludźmi. Nigdy przedtem nie było tak kruchych granic między pragnieniem zemsty i sprawiedliwości, między anarchią i prawem . W ich oczach obraz zbrodniarza przeniósł się automatycznie na wszystkich Niemców na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej. Borowski doskonale zdawał sobie sprawę z uczucia nienawiści i gniewu, które trawiły jego duszę. Był jednak wobec nich bezsilny.
„Droga Zosiu – zwierzał się przyjaciółce – chciałbym Ci powiedzieć, jak bardzo Ci jestem wdzięczny za list, pisany do mnie do obozu, i za wiele innych listów, które w imieniu rodziców pisałaś do mnie. Były to listy z innego, lepszego świata, nie znającego ani bezskrajnego głodu, najpodlejszego z ludzkich doznań, bo zniża człowieka do poziomu zwierząt, jedzącego odpadki, trawę i glinę, ani nienawiści zżerającej, bo absolutnie bezsilnej, ani strachu, najgorszego, bo codziennego i zupełnie bezradnego, ani śmierci w gazie, ohydnej i nieapetycznej, wcale nie za Ojczyznę, ale po prostu za wyczerpane ciało, za opuchnięte nogi, za wrzody i flegmony, za świerzb i tyfus.”
Chęć zemsty stała się najpowszechniejszym z uczuć:

„Trzeba było wychodzić przez dziurę w płocie jak zwykły zbójca, który szedł zarżnąć jednego z tych dziesięciu tysięcy baranów, któreśmy my w obozie Freiman Niemcom zaszlachtowali. Poza tym urządzaliśmy co jakiś czas różne uroczystości, paliliśmy ogniska, a ksiądz redaktor miejscowego pisemka >>Polska Chrystusowa<< własnoręcznie podpalał ognisko, na którym pozawieszano tekturowych esmanów. Krzyczeliśmy, że chcemy żywych, ale redaktor bardzo się na nas oburzył i powiedział, że jako symbol to i tekturowy wystarczy.” W odpowiedzi na takie uczucia Borowski tworzył kolejne teksty prowokacyjne, gniewne, pełne agresji i marzeń o tym, aby bić, zabijać i niszczyć, aby nareszcie się zemścić. Monachijskie „obrachunki” otwiera wstrząsający poemat o zemście Spacer po Monachium. Autor ukazuje w nim brutalne wnętrze człowieka skrzywdzonego, który ma szansę odegrać się . W wierszu pojawia się fabuła i narrator dokonujący kolejnych odsłon. Miejscem akcji autor czyni Monachium pachnące wiosną, radosne i piękne. Czas wydarzeń to wspomniana już wiosna, bohaterami są: dziewczęta, panowie, dzieci, miasto i „ja” – „śmieszny poeta wyrwany od konania w kacetach”, w brudnej koszuli i pasiakach. Bohater spacerując, obserwuje przechodniów. Portrety stworzone jego piórem są pełne ironii. Dziewczęta, choć giętkie i smukłe, ubrane w „przezroczyste sukieneczki”, „batystowe bluzeczki” i „różowiutkie majteczki”, choć uśmiechają się czule, to tylko maszyny do rodzenia dzieci, które za czekoladę „trą się o uda Murzyna”. Panowie są starannie wygoleni, to „bardzo porządni ludzie, / bardzo, bardzo kochani, / absolutnie niewinni, / ofiary hitleryzmu” (cóż za ironia!), w letnich ubraniach, wyłożonych kołnierzach, pachną perfumami i „kręcą tyłkami”. Obraz monachijskiego społeczeństwa uzupełniają dzieci – różowiutkie bobaski, czyściutkie, tłuściutkie w koronkach i falbankach (przesłodzenia cukierkowego obrazu dopełniają w całym utworze liczne zdrobnienia). Wszyscy spotkani przechodnie to faszyści i zbrodniarze. Zbrodniczym przeznaczeniem naznaczone są nawet „bobaski”. Borowski patrzy na Niemców od strony Oświęcimia, rampy kolejowej, „kanady”. Na ulicy rozpoznaje buty, ubrania, biżuterię właśnie stamtąd. Nie jest to obsesja poety, lecz rzeczywistość. Bogactwa Oświęcimia trafiały nie tylko do Banku Rzeszy, zasilały one także bezpośrednio społeczeństwo niemieckie . Bluzeczki, sukieneczki i majteczki ukradzione są z Zauny (łaźni):

na subtelnych rączętach
platynowe zegarki,
pierścioneczki i broszki,
(...)
podarunki od chłopców,
młodych, ładnych esmanów
z krematorium eins tudzież
zwei, drei, vier oraz funf.

Mężczyźni noszą ubrania zrabowane z Węgier, Grecji, Norwegii, Polski, Belgii, Holandii, dlatego „jak wiatr od nich zawieje, / zaraz czuć trupi zapach” . Borowskiego stać na charakterystyczny dla postawy ironicznej dystans i poczucie wyższości. Z porażonej strachem ofiary przekształca się w sarkastycznego komentatora. Niedawna ofiara wyzwoliła się spod dominacji katów. Dokonała się ewolucja podmiotu lirycznego. To nie tylko świadoma rezygnacja ze statusu ofiary, ale, co więcej, prowokacyjna próba przedzierzgnięcia się w mściwego kata .

Chodzę sobie po mieście
i przyglądam się dzieciom,
różowiutkim bobaskom –
jakby wyjąć tak z wózka
i zakręcić za nóżkę,
i o chodnik haratnąć:
trzasłoby czy nie trzasło?
Do tej samej morderczej myśli prowokuje spotkanie z monachijskimi „panienkami”:
Chodzę sobie po mieście,
patrzę w oczy panienkom,
są nawet w moim guście,
tylko trochę nachalne,
ach, gdyby tak napuścić
cały leśny batalion, a potem na topoli
albo na suchej wierzbie –
ciekawym, czy zakrzyczy,
ciekawym, czy zawierzga?

Mężczyzn w parku chce z kolei ustawić w szeregu w jednym celu określonym pytaniem – „chyba starczy seria?”. W marzeniach odwetowych swoje miejsce ma również miasto zbudowane z marmurów i bazaltów okupionych krwią milionów więźniów. Wystarczy benzyna, trochę granatów i kompania pracy, by stworzyć dzieło architektury: „w górze – pogodne niebo, / w dole – spalone mury” . Podmiot wierzy, że zemsta zatopi „plemię” wroga.

i pogniją ich kości
nie grzebane na drogach,
i spróchnieją ich miasta,

dziką trawą zarosną
Woła o pomstę do nieba zgodnie ze starotestamentowym „oko za oko, ząb za ząb”. Wiersz kończy się dramatycznym przesłaniem:

O, miasto, które poisz octem
i jesteś zbrodnią i oszustwem,
kiedyż wypełni się proroctwo
o domu, który będzie pusty?

Co wczoraj z ognia ocalało,
niech padnie dziś od min i bomb,
by się spełniło Boże prawo:
oko za oko, ząb za ząb.

Twój naród wśród dymiących zgliszczy
oby z ich ogniem razem zgasł!
A w łonie matek płód niech zniszczy
trucizna, kula albo gaz.

Pragnienie, by stać się katem, jest tu widocznie zamanifestowane. To, by stać się oprawcą dokładnie takim jakim byli Niemcy, równie okrutnym i bezwzględnym, posługującym się tymi samymi metodami, jest jednoznacznie prowokacyjne.
Pragnienie zemsty i odwetu staje się coraz bardziej wszechogarniające. Ten sam motyw – przedzierzgnięcia się ofiary w kata – pojawia się także w wierszu Odrodzenie człowieka. Autor przedstawia w nim postawę „człowieka zlagrowanego”. Podmiot liryczny wchodzi tu w mundur SS-mana i automatycznie wciela się w jego postać. Przyjmuje te same zachowania: krzyczy „Heil!”, czyta Mein Kampf i marzy o paleniu ludzi w krematorium. Zaczyna się tutaj Borowskiego zabawa bohaterem. Autoropodobny podmiot jest jednak oczywistą i w pełni świadomą kolejną formułą, tym razem estetyczno-moralnej, prowokacji.
Z techniką mordu zapoznawane są nie tylko „różowiutkie bobaski” ze Spaceru po Monachium. Borowski snuje także wizję makabrycznej edukacji dzieci (Bajka dla dzieci). Dzieciom w długie zimowe wieczory dorośli będą opowiadać o więzieniach, śledztwach, obozach i krematoriach. Edukacja rozpoczyna się w kręgu rodziny, a kończy w szkołach nauczających techniki rabunku i mordu, kształcących nowych i zajadłych mścicieli. Nienawiść i chęć zemsty przechodzi z pokolenia na pokolenie. Przewrotnie i prowokacyjnie, tak jak w przypadku monachijskich bobasków, z których wyrosną piękni esmani i tu dzieci od kołyski są przeznaczone do jednego i tego samego celu – palenia, kradzieży i mordu. Po raz kolejny zostają wybrane te same metody działania kata – więzienia, obozy i krematoria:

Będą dzieci budować komory gazowe,
będą dzieci mordować w nich ludzi .

Historia powtórzy się, odwrócone zostaną tylko role. Ofiara stanie się katem. Borowski prowokuje nie tylko wspomnianą zamianą, ale także makabrycznym w swej wymowie tematem, nauką, jaką wyłożył w utworze nazwanym przez siebie bajką, która powinna – ze swej definicji – zawierać moralne pouczenie . Dydaktyzm tej powiastki jest jednoznacznie wyzywający.

Powojenna rzeczywistość


Nienawiść Borowskiego bardzo szybko znalazła nowego adresata, w pewnym sensie zaskakującego. Stał się nim ład powojennego świata oraz jego prawodawcy. Nietrudno jednak zrozumieć to uczucie. Poeta po wyzwoleniu z lagru zamiast na wolności znalazł się znowu w obozie. Amerykanie nie rozpuszczali wielkich zgrupowań obcokrajowców w III Rzeszy, obawiając się rozgardiaszu, samosądów i epidemii. Tworzyli tzw. obozy dipisów, które zamierzali rozładowywać powoli i planowo . Porządki obozowe zbyt natrętnie narzucały skojarzenia z niedawno minioną przeszłością. Pierwsze refleksje po wyzwoleniu poeta zapisuje w swym pamiętniku:

„Anno domini 45, półtora miesiąca ery amerykańskiej, półtora miesiąca męki moralnej.
Nad bramą – chorągiew amerykańska, w bramie – amerykańscy żołnierze pilnują porządku nowej Europy. Naokoło koszar – posterunki. Kto wyjść usiłuje – strzelają. Kwarantanna. (...)
Już prawie dwa miesiące, jak tędzy chłopcy w głębokich hełmach podeszli pod druty Allachu, uśmiechając się z rozczuleniem nad naszymi zalanymi łzami twarzami. (...) Wyzwolili nas od Niemców, ci tędzy, dobroduszni chłopcy. Ale któż nas wyzwoli od tych tęgich, dobrodusznych chłopców?
Chłopcy są tędzy, to prawda, i głębokie mają hełmy. Byli dla nas bardzo uprzejmi, jak przystało na oswobodzicieli >>insasses of the concentration camps<<. Ale i oni widać mają swoje tradycje, bliźniaczo podobne do niemieckich: bunkry, posty, racje omal nie głodowe...”

Upragniona i gorąco oczekiwana wolność okazała się być kolejnym rozczarowaniem. Borowski znów doznał ogromnego zawodu. Nie dziwi więc fakt, że w wierszach obrazujących tę „tragifarsę wolności” nie ma satysfakcji zwycięzcy ani radości ocalonego. Przeciwnie, jest gorycz, pesymizm i skrajny sceptycyzm. Poeta nie ma złudzeń. Z obiektywizmem, ale przede wszystkim sarkazmem i ironią patrzy na „krajobraz po bitwie”, gdzie poza interesami zwycięzców obmyślających nowe strefy wpływów w Europie, nie liczy się nic . Nastrój drwiny w stosunku do amerykańskiej okupacji, jak również rozczarowującej na każdym kroku polskiej emigracji, szybko przeradza się w zjadliwe szyderstwo i nieukrywaną pogardę . Zbiór prowokacji powiększa się.
Rzeczywistość powojenna okazała się być kolejnym bankructwem historii i cywilizacji. W tym nowym absurdalnym świecie panowanie objęli zwycięzcy, a niedawni oprawcy znaleźli wygodne i bezpieczne miejsce. Autor zwiastuje nastanie nowej „ery amerykańskiej”. Złowrogą hitlerowską noc okupacyjną (znaną z Pieśni czy Nocy nad Birkenau) znacząco zastępuje amerykańska Noc zza oceanu:

Jak twarz trupa mrok siniał przede mną,
w oczy zgniłym zacinał deszczem
i śmierdziała jak zaraza noc
przywleczona aż zza oceanu.

„Tędzy chłopcy” nie przynieśli upragnionego spokoju. Borowski prowokacyjnie odziera z wszelkiej ułudy cel ich walki w Europie. Bili się nie o pokój dla narodów, lecz dla zysków, „w walce o lud” (New Deal). Nastał czas „new deal”, umowy, w której to Ameryka dyktuje warunki i ustala reguły gry.

Amerykanie ogłosili Victorię
i podzielili ją na kalorie

Tak naprawdę nic się nie zmieniło, „po staremu strajki i głód” (New Deal).
Poeta z kpiną demaskuje fałsz ich szczodrości (Piosenka o pomocy amerykańskiej):

Chcą rozdawać na porcje,
po szynce i po torcie,
chcą dać puszki with corned beef,
a dzieciom i pętakom
delikatne przysmaki,
skórki z suszonych śliw.

A tam za oceanem
chodzą bogate panie
na pikietę, raut i bal
przypinają róż pąki
i zbierają w skarbonki
dla biedaków, których im żal.

Autor pokazuje, że „przyjaciele” zza oceanu żyją w innym świecie i nie rozumieją tego, co stało się w Europie. Tak naprawdę nie chodzi o pomoc ze szczerego serca. Najważniejsze, by „pokazać się” na balu czy raucie w pąkach kwiatów. Zbiórka groszy dla biedaków ze starego kontynentu odbywa się tylko przy okazji wielkich przyjęć. Borowski nie omieszka nie wypowiedzieć słów prawdy z właściwą sobie ironią:

Po namysłach niewielu
ciągną forsę z portfelu
na chleb ludziom (na razie nie pszenny), dobrowolne datki
i jedna norma składki:
pół promila od zysków wojennych.

Odrodzony świat wzbogaconych Amerykanów jest tylko „interesem”, światem obłudy, zakłamania i wyprzedaży wartości.
Zdaniem Borowskiego główną winę za taki stan rzeczy ponosi demokracja – kolejna obsesja poety. W sposób bezkompromisowy rozprawia się z ustrojem zwycięzców. Demokrację zaczepnie przyrównuje do lombardu, straganu ze wszystkim (Licytacja). Zainteresowanym przedstawia szeroki asortyment: bimber, szaber, kraj, opatrzność, ziemię bez granic:

Byle obrót, byle handel,
świat na sprzedaż, świat na sprzedaż!
(...)
Otwieramy nowy lombard:
wszechświatowa demokracja.

Po raz kolejny żarliwie wygłasza tezę – chodzi tylko o interes. Demokracja to także klepanie banałów i mędrkowanie „panów” od polityki (Po wojnie), kreatorów nowego porządku. Tymczasem:

Widać, że ten świat kurewski,
tylko lipa, pic i kanty
jeśli nawet sam Broniewski
już zaczyna pisać anty...

konkluduje, nie przebierając w słowach Borowski. Nie waha się dorzucić kolejnych, jeszcze bardziej prowokacyjnych oskarżeń. To demokracja rodzi światowe zło. Gestapo, pasiaki i ciało kościste to jej „zasługi” (Dary demokratyczne).

Demokracja dała wszystko, sama nic nie chce,
rzekł Churchill: „o ideę bijemy się, nie o zysk”,
chciałbym dać demokracji coś...nad czas i przestrzeń,
chciałbym dać demokracji w pysk!

Stąd już niedaleko do złowieszczych deklaracji zemsty i zniszczenia sformułowanych w jednym z najostrzejszych manifestów. Anarchistyczne Pasy wolności są mocnym sygnałem gniewu i bezwzględnej niezgody na absurdalny stan rzeczy. Tłum głodny, zły i nikczemny jest żądny krwi:

Podpalimy państwowe rzeźnie,
rozbijemy więzienia rządowe
nagrabimy złota i mięsa,
nie chcemy dłużej głodować

Rozwalimy żołnierzy i żandarmów,
połamiemy pałki i bagnety,
dla nas – kina, teatry, kawiarnie,
dla nas – żarcie, auta i kobiety.
(...)
Uderzymy jak w więzienny gong
w każdy szpital, w koszary, w każdy kościół.
Jak kajdany zedrzemy z rąk
cztery krwawe pasy wolności.

„Cztery krwawe pasy wolności” odnoszą się do czterech wolności człowieka (wolności słowa, wyznania, wolności od głodu i strachu), które w przemówieniu wygłoszonym 6.01.1941r. oznajmił światu Roosevelt. Według zamysłu ich autora miały one stanowić trwałe podstawy porządku ówczesnego świata. Borowski zdawał sobie sprawę, jak dalece słowa te zdezaktualizowały się i jak ironiczne świadectwo wystawiła im historia . Pasy wolności stały się więc kolejnym pełnym szyderstwa tekstem rozrachunkowym.
Borowski był też pierwszym, który w sposób tak żarliwy i bezkompromisowy demaskował świat dipisów. Wyraźnie dystansuje się w wierszach od tej zbiorowości, dzikiego tłumu sprowadzonego do zwierzęcych zachowań, dla którego wyzwolenie oznacza sodomiczną wolność (Koniec wojny w czternastu częściach 7. Sodomiczny wieczór).

Po namiotach, po waschraumach,
po luftraumach, krankenbaumach,
po szulerniach i fryzjerniach,
po cholerniach i kamerniach,
w bloku, w trawie i pod węgłem
gzi się Francuz, gzi się Węgier,
gzi się Polak z Polką w dziurze,
gzi się z Niemką żołnierz Murzyn,
gzi się ksiądz wśród grona kokot,
gzi się w kącie pan adwokat,
gzi się Żyd i oczywista
gzi się solo pan artysta,
to jest tenor onanista –
obie płcie i wszystkie nacje.
„Wyzwolenie!” Mają rację.

Świat przedstawiony w wierszach rozrachunkowych rysuje się jako „tragifarsa wolności”. Budzi niechęć i pogardę poety. Świadomie izoluje się on również od życia emigracji polskiej, pozostaje na zewnątrz. Nie godzi się na kupczenie Polską i polskością. Jego teksty nadal cechuje znamienna dla ujęć ironicznych postawa wyższości wobec opisywanych zjawisk. Bez ogródek rzuca obelgi pod adresem tych, którzy zabierają się za politykę. Nie ma o nich dobrego zdania. Wytyka im, że o kraju mówią tylko przy grze w karty i to jedynie puste słowa. Są senni, wyblakli, wymięci, to tylko szczątki wielkich nazwisk i imion, „śmierdzące ścierwo” (Gruba Gamemnona), „stary kuriata z młodym panem pankiem (Szkice inteligenckie).

Tylko są żądzą jedzenia parci
po zgniłym padole leżą jak muchy –
inteligencja -- tylko od żarcia.
wodzowie ludu – tylko od brzucha...
(...)
Nie martw się! Oni w kraju nic złego nie zrobią
niech kraj tylko na dobre się zacznie
oni pierwsi jak świnia ryj wepchną do żłobu,
i – zobaczysz – połowa z nich zdechnie na sraczkę...

Autor raz za razem wymierza policzki środowisku dipisów oraz polskim emigrantom ery powyzwoleniowej. Wiersze skierowane przeciwko nim stają się czymś więcej niż obrazem z ich życia, stają się gorzkim i pesymistycznym rozrachunkiem z otaczającą błazenadą.


Dlaczego proza?


Powyższe teksty pokazują, jak często i jak wieloma sposobami prowokował Tadeusz Borowski – poeta. Efekt wyzywający osiągał poprzez zderzenie języków i postaw (Modlitwa o prostytutkę), zderzenie konwencji modlitwy i urzędowego pisma (Modlitwa sędziego Jacksona), zderzenie konwencji modlitwy z prześmiewczą lub nawet bluźnierczą treścią (Modlitwa do Szymona Słupnika, Litania purytanów, Początek ewangelii), zderzenie konwencji modlitwy z zasadami chrześcijańskimi (Modlitwa o zbawienie duszy Kaltenbrunnera), niemoralne przedzierzgnięcie się ofiary w mściwego kata (Spacer po Monachium, Bajka dla dzieci, Odrodzenie człowieka), prowokacyjne demaskowanie powojennej rzeczywistości (New Deal, Piosenka o pomocy amerykańskiej, Licytacja, Po wojnie, Dary demokratyczne, Pasy wolności, Koniec wojny, Szkice inteligenckie, Gruba Gamemnona) oraz liczne oskarżenia, obrzucanie wyzwiskami i obelgami Boga, wrogów, Polaków, polityków, Amerykanów, a także częste, rozwinięte później na szeroką skalę w opowiadaniach, utożsamianie autora z osobą mówiącą w wierszach, prowokowanie bohaterem, wyostrzonymi postawami, poglądami i ujęciami „wyzwolonej” rzeczywistości.
Mówiąc o poetyckim etapie twórczości Tadeusza Borowskiego, nie sposób przejść obojętnie wobec tak licznego zbioru literackich prowokacji. W związku z tym nasuwa się pytanie, dlaczego autor zrezygnował z tekstów katastroficznych, którymi otwierał swą poetycką drogę, z wierszy obozowych, ocalających człowieczeństwo i nagle postawił wszystkich i wszystko w stan oskarżenia. Biografia oraz pozostawione materiały w dużej mierze pozwalają rozwiązać tę nurtującą zagadkę.
W traktacie poetyckim O poezji i poecie, napisanym na pożegnanie z poezją, Borowski przestrzegał jakby samego siebie:

Niech się strzeże poeta formy. Forma to sąd tłumu
o poezji.
Ale forma poetycka – to stosunek poety do świata,
to jego ontologia i etyka (...) Tylko
głupcy szukają metafor w poezji.

W formie prowokacyjnej w istocie odbił się jego stosunek do świata. Mimo ciężkich przeżyć oraz niewątpliwego urazu psychicznego, jaki pozostawiła po sobie wojna, był prawym człowiekiem, który nie zgadzał się na żadne ustępstwa, na lepsze i łatwiejsze życie kosztem własnego sumienia. Taki jego portret odnajdujemy we wspomnieniach przyjaciół oraz relacjach samego poety: „Wprawdzie koledzy z kacetów, piastujący teraz rozmaite >>funkcje<<, usilnie mnie namawiają na kupno względnie kradzież czegoś, ale ja się nie nadaję.” Jeden z obozowych współtowarzyszy Borowkiego wspomina jego rezygnację z uprzywilejowanej w lagrze funkcji sanitariusza na rzecz pracy w roboczym oddziale. Dręczyło go to, że korzysta z przypadkowego przywileju, podczas gdy tylu innych głoduje i pracuje ponad siły. Koledzy myśleli, że zwariował, „ale on wiedział, że ryzykując życiem zdobywa nierównie więcej: zgodność czynów z zasadami...” Pisał w obozie:

i przyjdą ludzie z otchłani wiecznej,
z nieba i z czyśćca, i z piekieł,
żeby sądzić sądem ostatecznym
ciało żywego człowieka.

Nietrudno zrozumieć, że jego sumienie nie pozwalało mu pisać inaczej. „Uładzone poezje” nie wyszłyby spod jego pióra, ponieważ nigdy nie zgodziłby się na zakłamanie i oszustwo. To nie jego zasady postępowania. Stąd oburzenie i gniew przeciwko wszystkim i wszystkiemu. Nie mógł pisać inaczej w tak wzburzonym otaczającą rzeczywistością stanie ducha. Musiał krzyczeć. Prowokacje były obroną przed natarczywym i brutalnym światem, stanowiły jedyne dostępne antidotum na absurd szerzący się wokół. Sam często mówił o swojej goryczy. „Za bardzo boli wiek, żeby pisać o zachodzie księżyców.” - zwierzał się przyjaciółce.

We wspomnianym już traktacie O poezji i poecie autor pisze we wstępie:
Gdy poeta powie światu „tak”, to ktoś jest winny:
poeta albo świat.
Bo tym jest poezja: jeżeli lotem – to pod wiatr, jeśli
żeglugą – to pod prąd, jeżeli marszem – to na
przekór.

Poezja Borowskiego mówiła światu „nie”. Wina za to „nie” bez wątpienia nie obciąża poety, lecz ówczesny świat. Poezja była przede wszystkim buntem przeciw niemu . Chciał w ten sposób przezwyciężyć i opanować natarczywy rozkład, złudzenia i kłamstwa. Dziwny świat prowokował do buntu. Mówienie o nim bez upiększeń stało się środkiem terapeutycznym leczącym urazy. Jego wnętrze było przecież niezwykle rozbite. Europa w gruzach, wartości zszargane, przyjaciele nie żyją, ukochana nieosiągalna, on sam zawieszony w obcej przestrzeni, bez drogi dokądkolwiek, wewnętrznie już nie ten sam. Prowokacja to także akt samoobrony duchowej przed ciężarem nie do uniesienia. Borowski w swym prowokowaniu staje się także niezwykle dramatyczny.
Zadziorność przypisywana prowokacji była też bez wątpienia cechą charakteru poety. Tak wspominają go przyjaciele: w okresie studiów na tajnym uniwersytecie często powtarzał bez ustanku zdanie z wybranego poety, mówiąc: „>>To jest powiedziane, bracie, no!<< zawsze tonem z lekka zaczepnym, jakby oczekując zaprzeczenia. Miał często tę postawę zaczepno-obronną, już z góry przygotowaną na walkę z tępotą i niewrażliwością” . Prowokując, mówiąc tonem zaczepnym, zmuszał przeciwnika czy czytelnika do obrania konkretnej postawy, opowiedzenia się po którejś ze stron. Poważał się obrażać, by ustawić sobie rozmówcę do ataku. Ta często stosowana przez niego forma pisarska mogła być zatem oprócz potrzeby ducha także wynikiem jednej z cech osobowości.
Stopniowo pisarstwo Borowskiego zaczęło odznaczać się coraz większą drapieżnością, przenikliwością, a w zakresie stylistyki skłonnością do coraz ostrzejszych sformułowań, do tego, by rzeczy nazywać ich imieniem . Mówienie światu „nie” wymagało określonego rodzaju dyskursu. Borowski zaczął odrzucać wszelkie tradycyjne formy i chwyty, zbędne dodatki i ornamenty poetyckie. Spontanicznie zaczęła pojawiać się w wierszach skłonność ku prozaizmowi, nieskrępowanemu, osobistemu zapisowi. Do tego najodpowiedniejsze wydawały się być słowa proste. Borowski, by demaskować człowieka i jego instynkty, zrezygnował z metafory, by stać się bardziej komunikatywnym, wprowadzał struktury coraz bardziej epickie. W wierszach pojawiła się fabuła, narrator, bohater (Spacer po Monachium), reportaż poetycki (Koniec wojny). To niestety obniżyło poziom poezji. Wobec świadomości bankructwa tradycyjnego liryzmu poeta stanął na rozdrożu. Z tej trudnej sytuacji zwierzał się Marii: „Plany? Wydawnicze bardzo szerokie. Wierszy w tece – dużo, choć przeważnie podłe.”
Łamanie form rozpoczęło kopanie grobu poezji. Ograniczała go ona coraz bardziej, nie znajdował dla niej miejsca we współczesnym świecie. To, co miał do powiedzenia, było tworzywem typowo prozatorskim i przestawało się mieścić w poezji. Czy prowokacyjność zabiła poezję Borowskiego? Jej śmierć była raczej w pełni świadomym samobójstwem, po to, by przeistoczyć się w inną formę. Odszedł poeta, ale narodził się wielki prozaik, w swej brutalnej prozie nie mniej prowokacyjny.









BIBLIOGRAFIA:

1. Borowski Tadeusz, Poezje, wstęp T. Drewnowski, Warszawa 1972.
2. Borowski Tadeusz, Rozmowa z przyjacielem, Wrocław 1999.
3. Borowski Tadeusz, Utwory wybrane, oprac. A. Werner, BN I 276, Wrocław 1991.
4. Borowski Tadeusz, Wspomnienia. Wiersze. Opowiadania, Warszawa 1979.
5. Drewnowski Tadeusz, Niedyskrecje pocztowe. Korespondencja Tadeusza Borowskiego, Warszawa 2001.
6. Drewnowski Tadeusz, Ucieczka z kamiennego świata. O Tadeuszu Borowskim, Warszawa 1977.
7. Drewnowski Tadeusz, Z pamiętnika Tadeusza Borowskiego (Freiman), „Polityka” 1970, nr 38.
8. Ewangelia według Łukasza, przeł. ks. M. Wolniewicz, Poznań 1998.
9. Głowiński Michał, Od katastofizmu do poezji politycznej, „Twórczość” 1956, nr 1.
10. Kott Jan, Kamienny potok. Eseje o teatrze i pamięci, Kraków 1991.
11. Słownik terminów literackich, pod red. J. Sławińskiego, Wrocław 1998.
12. Szczęsna Justyna, Tadeusz Borowski – poeta, Poznań 2000.
13. Święch Jerzy, Literatura polska w latach II wojny światowej, Warszawa 1997.
14. Tauber-Ziółkowski Andrzej, Sugestie interpretacyjne, Londyn 1972.
15. Włodek Adam, Jeden egzemplarz ocalał, „Życie Literackie” 1955, nr 24.
16. Woroszylski Wiktor, O Tadeuszu Borowskim jego życiu i twórczości, Warszawa 1955.




Wyświetleń: 5197


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.