Katalog

Monika Domin, 2010-09-02
Jastrzębie Zdrój

Uroczystości, Scenariusze

Scenariusz przedstawienia pt. "W Tuwimowie" - klasa 3 SP

- n +

- W TUWIMOWIE -
scenariusz przedstawienia
opartego na twórczości Patrona SP nr 19 w Jastrzębiu Zdroju,
Juliana Tuwima

Opracowanie: mgr Monika Domin
Występujący: uczniowie klasy 3


Postaci (niektóre role mogą być i w tym wypadku były rozdane podwójnie):
Zawadiaka, Kumpel, Jegomość, ,,Spece” od plakatu (Zdenek Band), Michałowi przyjaciele (2 osoby), Abecadłowiec, Dziewczynka, Chłopiec, Trąbalski, Głos, Radiowiec, Słowik, Zdenek Band (3 dziewczynki), Ważniak, Zośka, Kolega Bambo, Rozmówca /Rozmówczyni/, Kotek, Dyzio, Pan Hilary, Czytający I i II (chłopcy), Opiekunka Dżońcia, Czytająca


Występujące dzieci swobodnie, wolnym, lekko tanecznym krokiem ,,wchodzą” na ,,scenę”, próbując się ustawić w uporządkowanej gromadce, z piosenką na ustach, wzorowaną na ilustracji muzycznej z ,,Akademii pana Kleksa”:
Witajcie w naszej bajce, słoń zagra na fujarce,
Pinokio nam zaśpiewa, zatańczą wkoło drzewa
Tu wszystko jest możliwe, zwierzęta są szczęśliwe,
a dzieci, wiem coś o tym...
Tu gwałtownie wkracza Zawadiaka (strój ,,raperski”), z oburzeniem, wymachuje plakatem, na którym widnieje ,,W Tuwimowie – spektakl dla najmłodszych, oparty na wierszach dla dzieci Juliana Tuwima”:
Hola, hola!
Co jest grane?!
Czy wy nie czujecie,
że to NIE TO śpiewanie?
Podchodzi do jednego z Widzów, pokazuje mu i dobitnie czyta plakatowe hasło:
Zawadiaka:
Czy szanowny Widz widzi?
Czy tu się komuś coś nie powyrtało?
Tu przecież coś innego wystawiane być miało!
Wraca do grupy dzieci, wręcza im plakat – troje z nich go rozciąga (przypina szpileczkami do stojącej z boku ruchomej tablicy) i ,,woła” Kumpla, ukrytego z tyłu, za widownią:
Zawadiaka:
Kumpel, chodź no na minutkę,
Zapodamy coś gronu na wesołą nutkę!
Kumpel, z łobuzerską miną, idzie do Zawadiaki, witają się gestem ,,ziomali” /,,piątka”, piąstka, ramię/, stają obok siebie i ,,rapują”:
Tuwim poetą był doskonałym,
o tym wie każdy,
czy duży, czy mały,
jeśli chcesz poznać
wierszy jego kilka,
siądź sobie wygodnie,
zejdzie ci tu chwilka!
Wraz z ostatnimi słowami tekstu do grupy dochodzi elegancko ubrany Jegomość (garnitur, krawat, laseczka), siada przy małym stoliczku, usytuowanym z boku ,,sceny” (lampka – z abażurem, obok filiżanka, rękopisy, pióro ze stalówką, okulary, gazeta – Jegomość czyta, gdy na scenie dzieją się różne rzeczy; na małym krzesełku obok leży kapelusz):
Jegomość:
No proszę! Cóż widzę?!
Stoją jak dwa rydze!
Chłopcy na schwał,
lecz jak się każdy zwał?
Z grupy dzieci wychodzi dwójka, wskazując na Kumpla i Zawadiakę i sugestywnie, ,,tłumaczą” Jegomościowi i widzom, na zmianę (wskazywani ilustrują ruchem wypowiadane na ich temat słowa):
Michałowi przyjaciele:
I: Tańcowały dwa Michały,
Jeden duży, drugi mały.
Jak ten duży zaczął krążyć,
To ten mały nie mógł zdążyć.

II: Jak ten mały nie mógł zdążyć,
To ten duży przestał krążyć.
A jak duży przestał krążyć,
To ten mały mógł już zdążyć.

I: A jak mały mógł już zdążyć,
Duży znowu zaczął krążyć.
A jak duży zaczął krążyć,
Mały znowu nie mógł zdążyć.

II: Mały Michał ledwo dychał,
Duży Michał go popychał,
Aż na ziemię popadały
Tańcujące dwa Michały.
Chłopcy wstają, przybijają ,,piątkę” z góry z i dołu w ramach aprobaty wykonanego zadania, robią jakąś akrobatyczną figurę, kłaniają się i idą usiąść na ławeczkę za grupą dzieci.
Jegomość bierze do ręki okulary, czyści je i w trakcie mówi:
Ale heca!
Jak z tym moim abecadłem,
co spadło z pieca!
Cała grupa dzieci:
Abecadło z pieca spadło,
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło
Jeden z występujących, ze wskaźnikiem w dłoni – wskazuje kolejno zmieniane, ,,wywoływane” szablony liter z ,,minkami” (I, H, B, A, O-P, T, L-U, S, R, W – jak w albumie – w dużym bloku technicznym, przewracane strony), prezentowane przez Zawadiakę:
Abecadłowiec:
I - zgubiło kropeczkę,
H - złamało kładeczkę,
B - zbiło sobie brzuszki,
A - zwichnęło nóżki,
O - jak balon pękło,
aż się P przelękło.
T - daszek zgubiło,
L - do U wskoczyło,
S - się wyprostowało,
R - prawą nogę złamało,
W - stanęło do góry dnem
i udaje, że jest M.
Przed Jegomościem stają Dziewczynka z Chłopcem, ,,wykłócają się”:
Proszę szanownego pana, proszę szanownego pana!
To to nic takiego, bo u nas dopiero rzecz zdarzyła się niesłychana!
Dziewczynka (konspiracyjnie, zaaferowana):
Spadł kiedyś w lipcu
Śnieżek niebieski,
Szczekały ptaszki,
Ćwierkały pieski.
Fruwały krówki
Nad modrą łąką,
Śpiewało z nieba
Zielone słonko.
Gniazdka na kwiatach
Wiły motylki.
Chłopiec (z lekceważeniem):
E, tam! Trwało to wszystko
Może dwie chwilki. (Dziewczynka, urażona, wzrusza ramionami i i dzie na ławeczkę)
Ja to mam newsy! (żywa gestykulacja)
Stała na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływał -
Tłusta oliwa.
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata, o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym - same tuczone świnie,
W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści. (łapie się za głowę)

Teraz przerywa mu Jegomość (z zastanowieniem):
Czekaj, miły Chłopcze...
w ósmym słoń, powiadasz?!
Znałem kiedyś pewnego Słonia, Tomasza...
Zwali go: Trąbalski,
Lecz straszny był z niego Zapominalski.
Wychodzi dziecko z papierową opaską na głowie – słoniowe uszy i wywinięta trąba:
Trąbalski:
Ma on chłopczyka i dziewczynkę,
Miłego słonika i śliczną słoninkę.
Bardzo kocha te swoje słonięta,
Ale ich imion nie pamięta.
Synek nazywa się Biały Ząbek,
A ojciec woła: "Trąbek! Bombek!"
Córeczce na imię po prostu Kachna,
A ojciec woła: "Grubachna! Wielgachna!"
Nawet gdy własne imię wymawia,
Gdy się na przykład komuś przedstawia,
Często się myli Tomasz Trąbalski
I mówi: "Jestem Tobiasz Bimbalski". (tubalnym głosem)
Kumpel z tyłu ,,krzyczy”, wymachując ręką:
Panie Tomaszu! Panie Trąbalski! (Trąbalski zwraca się w jego stronę)
Co dzień na głowę wody kubełek
oraz na trąbie zrobić supełek!
Słoń podskakuje z radości, wołając:
To jest myśl!
Zrobię to już dziś!
Dzięki, dzięki,
wreszcie koniec mej udręki!
Kłania się widowni i idzie za tablicę; na koniec, bez opaski, siada na ławeczce.
Z tyłu dochodzi Głos (ktoś zza tablicy może odczytać):
Co to?!
Trąbalski:
Nie mów nikomu!
To dla pamięci!
Głos:
O czym?
Trąbalski:
No... chciałem...
Głos:
Co chciałeś?
Trąbalski:
Nie wiem! Już zapomniałem!
Na scenę ponownie wkracza Zawadiaka, niosąc w ręku radio, pod pachą ma mały kocyk, rozkłada go na boku, siada i ,,włącza” odbiornik, po czym wyciąga sobie bierki i się bawi, a w tym czasie słychać:
Radiowiec do plastikowego mikrofonu:
Halo! halo!
Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju,
Nadajemy audycję z ptasiego kraju.
Proszę, niech każdy nastawi aparat,
Bo sfrunęły się ptaszki
dla odbycia narad.

Wychodzi Słowik:
Halo! O, halo lo lo lo lo!
Tu tu tu tu tu tu tu
Radio, radijo, dijo, ijo, ijo
Tijo, trijo, tru lu lu lu lu
Pio pio pijo lo lo lo lo lo
Plo plo plo plo plo halo!
Przerywa Radiowiec, Słowik, zdziwiony, odchodzi:
Uwaga! Uwaga!
Wiadomość z ostatniej chwili:
Płacze pani słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan słowik przed dziewiątą miał być na kolacji.
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A tu już po jedenastej - i słowika nie ma!
Kto ze sluchaczy coś o tym wie,
niech do telefonu szybko biegnie!
A teraz specjalnie dla tych,
którzy nas słuchają piosenka
Bandu Zdenka
,,Ptasie plotki”
Wychodzą na scenę trzy dziewczynki – Zdenek Band (z tamburynem, grzechotką i trójkątem), ale śpiewają z nimi wszystkie dzieci (na melodię ,,Gdzie strumyk płynie z wolna”) - układ taneczny:
Zdenek Band:
Przyszła gąska do kaczuszki,
Obgadały kurze nóżki.
Do indyczki przyszła kurka,
Obgadały kacze piórka.
Przyszła kaczka do perliczki,
Obgadały dziób indyczki.
Kaczka kaczce wykwa...
Zawadiaka wyłącza radio – Zdenek Band zamiera w pół ruchu, wznosi ręce w przepraszalnym geście i odchodzi. Zawadiaka zwija kocyk, na scenę ,,wyskakuje” Ważniak i zwraca się wprost do publiczności, rapując:
Ważniak:
Jest taka Zosia,
Zosia – Samosia,
Bo wszystko "Sama!"
Ważna mi dama!
Wszystko sama lepiej wie,
wszystko sama robić chce,
Dla niej szkoła, książka, mama
nic nie znaczą - wszystko sama! Sama! Sama!
W międzyczasie dochodzi do niego Zośka ze skakanką w rękach (skacze).
Ważniak pyta ją:
Ile jest dwa i dwa?
Zośka (zatrzymuje się; przemądrzale):
Osiem!
Ważniak:
A kto był Kopernik?
Zośka:
Król!
Ważniak:
A co nam Śląsk daje?

Zośka:
Sól!
Ważniak:
A gdzie leży Kraków?
Zośka:
Nad Wartą!
Ważniak:
A uczyć się warto?
Zośka:
Nie warto!
Kto by się tam uczył, pytał,
Dowiadywał się i czytał,
Kto by sobie głowę łamał,
Kiedy mogę sama, sama!
Ważniak:
Toś ty taka mądra dama?
A kto głupi jest!
Zośka:
Ja sama!
Urażona odchodzi, a Ważniak z uśmiechem na ustach, za nią, kręcąc z politowaniem głową.
Na pierwszej ławeczce, między dwójką dzieci zaczyna toczyć się rozmowa:
Kolega Bambo:
Ty, słyszałaś, co pani mówiła?!
O tym Bambo, co w Afryce mieszka?
Czarną ma skórę ten nasz młodszy koleżka.
Uczy się pilnie przez całe ranki
Ze swej murzyńskiej pierwszej czytanki.
A gdy do domu ze szkoły wraca,
Psoci, figluje - to jego praca.
Rozmówczyni:
No, jasne! Przecież nie spałam na lekcji!
Ale wiem też, że mama kocha swojego synka,
Bo dobry chłopak z tego Murzynka.
Kolega Bambo (zawiedzionym tonem):
Szkoda, że Bambo czarny, wesoły,
Nie chodzi razem z nami do szkoły.
Do Jegomościa podchodzi, łasząc się, Kotek:
Kotek:
Miau!
Jegomość:
Coś ty, kotku, miał?
Kotek:
Miałem ja miseczkę mleczka,
Teraz pusta już miseczka,
A jeszcze bym chciał.
(Wzdycha:) O!
Jegomość:
Co ci, kotku, co?
Kotek:
Śniła mi się wielka rzeka,
Wielka rzeka pełna mleka
Aż po samo dno.
(Piszczy:) piii...

Jegomość:
Pij, koteczku, pij! (gładzi kota po łebku)
Kotek kuli się, mruży oczy, odchodzi i zasypia.
Na ławce rozpiera się wygodnie chłopiec, Dyzio; wznosi oczy do góry, jakby podziwiał niebo
i marzy:
Dyzio:
Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu...
A te różowe -
Że to nie lody malinowe...
A te złociste, pierzaste -
Że to nie stosy ciastek...
I szkoda, że całe niebo
Nie jest z tortu czekoladowego...
Jaki piękny byłby wtedy świat!
Ech... (podpiera brodę i zamyśla się)
Na scenę gwałtownie wpada pan Hilary (nieco ,,potargany” i zmierzwiony, z błędnym wzrokiem):
Pan Hilary zrozpaczony i zdenerwowany zwraca się do Dyzia:
Ty tak nie dumaj, tylko pomóż!
Gdzie są moje okulary?
(Szuka w swoich kieszeniach, butach itp., Dyzio próbuje zaglądać pod ławki itd., ale nie patrzy na Hilarego)
Skandal! (krzyczy)
Nie do wiary!
Ktoś mi ukradł okulary!
Dyzio nagle na niego patrzy, jak się miota, wyciąga lusterko, klepie go po ramieniu i przystawia mu je do twarzy i mówi w stronę publiczności:
Nagle zerknął do lusterka... (Hilary robi to, o czym mowa)
Nie chce wierzyć... Znowu zerka.
Znalazł! Są! Okazało się,
Że je ma na własnym nosie. (Hilary ściska dziękczynnie Dyzia)
Jegomość zauważa, że w jego pobliżu dwójka dzieci zawzięcie coś czyta, trzymając na kolanach książki (wiersze Tuwima).
Jegomość:
A cóż wy tak po ciemku czytacie?
Toż przecie sterczy w ścianie taki pstryczek,
Mały pstryczek-elektryczek,
Jak tym pstryczkiem zrobić pstryk, (włącza lampkę na stoliku)
To się widno robi w mig.
Bardzo łatwo:
Pstryk - i światło!
Czytający I, mówi do Jegomościa i sąsiada obok:
Wprost nie mogę się oderwać! Czujesz, bracie?!
(Czyta:)
Tak się zawzięli,
Tak się nadęli,
Że nagle rzepkę
Trrrach!! - wyciągnęli!
Aż wstyd powiedzieć,
Co było dalej!
Wszyscy na siebie
Poupadali:
Rzepka na dziadka,
Dziadek na babcię,
Babcia na wnuczka,
Wnuczek na Mruczka,
Mruczek na Kicię,
Kicia na kurkę,
Kurka na gąskę,
Gąska na boćka,
Bociek na żabkę,
Żabka na kawkę
I na ostatku...
Jegomość w tym czasie zabiera się za pisanie i to trwa...
Czytający II przerywa I:
Co ty! To jest jeszcze lepsze, słuchaj! (pokazuje tekst i niby czyta, ale rozemocjonowany, recytuje)
W Śpiewowicach, pięknym mieście,
Na ulicy Wesolińskiej,
Mieszka sobie słynny śpiewak,
Pan Tralisław Tralaliński.
Jego żona - Tralalona,
Jego córka - Tralalurka,
Jego synek - Tralalinek,
Jego piesek - Tralalesek.
Czytający I:
No a kotek?
Czytający II (zniecierpliwiony):
Jest i kotek,
Kotek zwie się Tralalotek,
Oprócz tego jest papużka,
Bardzo śmieszna Tralalużka!
Do czytających podchodzi Opiekunka Dżońcia – trzymając w ręku maskotkę psa, dosiada się i mówi:
Opiekunka Dżońcia:
Hej, chłopaki!
(Śpiewa:)
A ja mam psa, małego psa, znalazłam go w ogródku,
Dzieci śpiewają:
Ona ma psa, ona ma psa, znalazła go w ogródku
Opiekunka Dżońcia:
A ja mam psa, małego psa, dla niego jestem duża!
Dzieci śpiewają:
Ona ma psa, ona ma psa, dla niego jest duża!
Opiekunka Dżońcia:
(Mówi:)
Mój piesek Dżońcio – oto go macie –
To mój największy w świecie przyjaciel.
Codziennie w kącie kanapy siadam
I z moim Dżońciem gadam i gadam.
Gadam i gadam, a Dżońcio milczy,
Lecz mnie rozumie piesek najmilszy. (Przytula psiaka, chłopcy go głaszczą)
Nagle zza stolika wstaje zamyślony Jegomość, który przerwał podjęte wcześniej pisanie i, przewracając karteluszki na blacie, mówi do dzieci:
Słuchajcie, moi mili!
Pięknie żeśmy się bawili,
ale pytanko wam zaraz zadam,
tylko tego tu poszukam, więc jeszcze siadam (co robi, po czym szuka czegoś wśród kartek)
Czyta:
- Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?
- List, proszę Cioci? List? Wrzuciłem, Ciociu miła!
Odkłada kartkę, zdegustowany:
Nie, to nie to! (Szuka dalej, czyta następny tekst z trzymanej w dłoni kartki)
Idzie Grześ
Przez wieś,
Worek piasku niesie...
Odkłada kartkę:
To też nie to!
O, mam!!!
Chodź do mnie, dziewczynko kochana, i przeczytaj zebranym,
głosem ładnie dobranym!
Wskazuje jedną z dziewczynek z ławeczki, ona podchodzi, odbiera kartkę i czyta w stronę widowni:
Czytająca:
Drogie dzieci! W tym liściku
O jedno was proszę:
Żebyście się co dzień myły,
Bo brudnych nie znoszę.(...)
Czy pod studnią, czy na misce,
W rzece, czy w sadzawce -
Ale myć się! Bo przyjadę
I sam wszystko sprawdzę! (...)
Przerywa, patrzy na Jegomościa i pyta:
Czytająca:
Proszę pana! A to pytanie?!
Jegomość (uśmiecha się figlarnie):
Pytanie?
Czy ja chciałem o coś zapytać?!
Zwraca się do publiczności, mruga do niej (puszcza oczko), kłania się, bierze kapelusz i zakłada go, po czym opuszcza scenę (w kierunku tablicy, która go skryje).
Wszystkie dzieci wstają i trzymając się za ręce, kołyszą się i śpiewają (na bazie piosenki z pakietu edukacyjnego WSiP ,,Wesoła szkoła” pt. ,,Familijny blues”):
Śpiewajmy razem nasz dziecięcy blues,
śpiewajmy wszyscy Tuwimowi blues,
bo blues jest na nasz gust,
a z wierszy piątka plus,
śpiewajmy wszyscy razem w jednym tempie, (zaczynają rytmicznie klaskać ,,na raz”)
i niech nas będzie więcej,
i choćby sto tysięcy,
śpiewajmy Tuwimowi blues!


W montażu wykorzystano fragmenty następujących wierszy Juliana Tuwima:
Abecadło, Bambo, Cuda i dziwy, Dwa Michały, Dyzio marzyciel, Idzie Grześ, Kotek, List do dzieci, Lokomotywa, O Grzesiu kłamczuchu i jego Cioci, Okulary, Ptasie plotki, Ptasie radio, Rzepka, Słoń Trąbalski, Zosia – Samosia, Spóźniony słowik, Pstryk, O Panu Tralalińskim, Dżońcio
Wyświetleń: 9154


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.