![]() |
![]() |
Katalog Anna Górecka, 2010-07-30 Juszkowo Ogólne, Artykuły Czy mundurki szkolne to jedyny wybór?Trochę przypomnienia. Nikt nie pytał: dlaczego? Po co? Kto wymyślił? Mundurki po prostu były. Prało się białe kołnierzyki, przypinało do dederonowych fartuszków i szło do szkoły. Fartuchy były granatowe, nie przepuszczały powietrza. Ale nikt nie protestował. Nawet wtedy, kiedy odwracało się tarcze, żeby „tamci się nas nie czepiali”. Tamci, czyli uczniowie szkoły, z którą akurat nasza szkoła była zwaśniona. Może to też miało swój urok… Potem fartuszki nagle znikły. Bo można. A jak można, to znaczy, że trzeba. Pamiętam, że nie wszyscy od razu przestali nosić mundurki. Pamiętam też, że starsi nauczyciele cieszyli się, kiedy zobaczyli ucznia, który jeszcze nie pozbył się mundurka. Na pewno nie tyle nie zrezygnowali uczniowie, co ich rodzice nie chcieli się ich pozbyć. Ubranie było do tej pory przykryte fartuszkiem. Nie musiało być wyszukane, codziennie inne. Wiem, że ja sama, widząc, że koleżanki zaczęły stroić się do szkoły, zaczęłam mieć życzenia co do ubioru: koloru bluzki, fasonu spódnicy lub spodni. No i oczywiście wszystko musiało być modne. Ale w tamtych latach, pierwszych latach wolności, swobody, na początku lat dziewięćdziesiątych nikt nie ubierał się wyzywająco, krzykliwie. Może nie mieliśmy aż takiej odwagi. Może rodzice bardziej zwracali uwagę na to w co ubieramy się do szkoły. Na pewno dla niektórych starszych nauczycieli nasz ubiór był nieodpowiedni. Bo byli przyzwyczajeni do nas w mundurkach. Z biegiem lat obyczaje szkolne uległy rozluźnieniu. Ton zmianom nadawały osoby najbardziej zamożne. To one były prekursorami mody szkolnej, coraz bardziej krzykliwej i wyzywającej: coraz krótszych spódniczek i coraz głębszych dekoltów. Reszta szła za nimi. A jak jest dziś? Dziś widzę na moich lekcjach uczennice z gołymi brzuchami, głębokimi dekoltami, w ultra krótkich spódniczkach. Albo w przezroczystych materiałach. Nauczyciele uczestniczący w egzaminach maturalnych stwierdzili, że niektóre uczennice ubrały się na egzamin jak na dyskotekę. Z czego wynika takie zachowanie? Przecież rodzice dzisiejszych nastolatków muszą doskonale pamiętać czasy mundurków szkolnych. Czy nie zwracają uwagi na to jak ubierają się ich dzieci? Czy dają dzieciom tak wielką swobodę? Czy niczego tych dzieci nie uczą? Wielu ludziom wydaje się, że szkoła nauczy dzieci wszystkiego. Wydaje mi się jednak, że przydałyby się jakieś warsztaty dla rodziców, na których dowiedzieliby się oni jak pokierować dziećmi i jak nauczyć ich ubierania się stosownie do sytuacji, zachowania podstawowych zasad dobrego tonu. Oczywiście każdy może mieć swój styl. Nawet powinien. Ale powinien także wiedzieć jak, zachowując swój styl, dostosować się do szczególnej sytuacji: egzaminu, rozpoczęcia lub zakończenia roku szkolnego. Powstaje pytanie, czy mundurki szkolne pomogą w realizacji tego zadania. Obowiązek noszenia mundurków dotyczy szkół podstawowych i gimnazjów. Największy problem stanowią jednak szkoły ponadgimnazjalne. Tu uczą się osoby, z których część to już osoby dorosłe. W ich organizmach szaleją hormony. (Ale na ten temat powinien wypowiedzieć się odpowiedni specjalista. Ja chciałam tylko zaznaczyć, że nastolatki interesują się płciowością, seksem i że jest to dla nich ważny temat). Jak więc powstrzymać dziewczęta przed chęcią podobania się, zwrócenia na siebie uwagi chłopców? Jak powstrzymać chłopców przed interesowaniem się fizjonomią koleżanek? To chyba niemożliwe. (Znów temat dla odpowiedniego specjalisty). Można jednak sprawić, by te zjawiska ograniczyć. Drogi wyboru. Istnieją dwie możliwości. Albo kazać uczniom nosić mundurki szkolne, albo edukować rodziców i uczniów, ale edukować już od szkoły podstawowej jak uczniowie powinni przychodzić ubrani do szkoły. Mundurki szkolne mogą być postrzegane jako przejaw ograniczenia wolności i wzbudzać sprzeciw rodziców i uczniów. Słyszałam też glosy rodziców, którzy nie akceptują pomysłu rodziców jako niepotrzebnego wydatku. W zakupie mundurków widzą bowiem kolejną próbę ingerowanie w ich portfele, planowane wydatków domowych. I również ograniczanie ich wolności. Dla uczniów szkoła jest miejscem, gdzie mogą pokazać nowy ciuch, poznać nowego chłopaka, dziewczynę, zabłysnąć w towarzystwie, by potem na imprezie być w centrum zainteresowania, lub żeby zostać zaproszonym na imprezę. (Być może jest to wpływ amerykańskich filmów, gdzie takie zachowania są codziennością, gdzie ten, kto jest najbardziej na luzie, najmodniej ubrany jest najbardziej popularny). Mundurki ograniczyłyby te zachowania. Ale z drugiej strony byłoby to „pójście na łatwiznę”. I pewnego rodzaju zagrożenie. Żeby wyjaśnić jakie zagrożenie mam na myśli pozwolę sobie na dłuższą dygresję. Znam pewną rodzinę. Ojciec tej rodziny bardzo wcześnie, bo w wieku dziewiętnastu lat ożenił się i został ojcem. Najprawdopodobniej później żałował tego. Swoją córkę chciał uchronić przed podobnym błędem. Pilnował jej do tego stopnia, że kontrolował niemal każdy jej krok. Dziewczyna nie mogła wytrzymać tej ciągłej kontroli i jeszcze przed swoimi osiemnastymi urodzinami zaszła w ciążę i wyszła za mąż. Urodziła dziecko tuż po swoich osiemnastych urodzinach. Wszyscy znajomi i rodzina stwierdzili, że to z powodu nadmiernego pilnowania. Mieli rację. Ta dziewczyna to przyznała. Wróćmy do mundurków. Istnieje groźba, że uczniowie, zmuszeni do noszenia mundurków, po szkole, po zdjęciu ich będą chcieli odreagować: na dyskotekach, koncertach, prywatkach, biwakach. Trzeba się zastanowić, czy nie będą wtedy chcieli „nadrobić strat”? Gdyby się tak stało skutek byłby odwrotny do zamierzonego. Zamiast kontroli nad uczniami i nauczenia ich przyzwoitości mielibyśmy nadmierną rozwiązłość obyczajów wśród uczniów. Druga opcja, edukacja uczniów i rodziców, może lepiej przysłużyć się zamierzonym celom wychowawczym. Rodzicom należy wyjaśnić, że nie powinni pozostawiać edukacji w tej kwestii szkole, że pewne nawyki ubioru i obyczajów powinni wynieść z domu. Kwestia nawyków w ubieraniu jest być może ciekawym tematem badawczym. My jednak zastanówmy się tylko nad tym jak ubierają się rodzice, czy zwracają uwagę na to co ubierają dzieci, czy potrafią dotrzeć do swoich dzieci i czy dzieci słuchają rad swoich rodziców. Myślę, że wystarczą rozmowy z rodzicami i uczniami na temat ubioru. Podczas tych rozmów warto zwrócić uwagę rodziców na to jaki przykład dają swoim dzieciom, jak są przez nie odbierani. Warto zwrócić uwagę na różnice pokoleniowe, zmiany w modzie i mentalności. Trzeba uświadomić rodzicom, że wymagając od dzieci takiego czy innego ubierania się muszą wziąć te czynniki pod uwagę. Uczniowie mogą być ubrani modnie, zgodnie ze swoimi preferencjami, ale stosownie do sytuacji. Nie muszą pozbywać się swojej indywidualności. Nie muszą czuć się ograniczeni. Jeżeli nabiorą odpowiednich nawyków nie będą się czuli pozbawiani wolności. Oprócz rozmów z rodzicami ważne byłyby też rozmowy z uczniami. Czołowe pytania, to: co kieruje ich wyborami ubiorów, dlaczego ubierają się tak a nie inaczej, czy zastanawiają się nad tym co jest w danej chwili stosowne, czy rozmawiają z rodzicami na temat tego co i kiedy ubierają, jak i z kim kupują ubrania, na ile kierują się tym co mają inni, co proponuje telewizja. Wiadomo, że telewizja ma duży wpływ na dzieci i młodzież. Warto porozmawiać z uczniami na temat tego wpływu i zweryfikować wzorce jakie telewizja dostarcza. Podsumowując należy stwierdzić, że najważniejsza jest rozmowa. Takie stwierdzenie, to oczywiście nie jest wielkie odkrycie. Trzeba jednak do tego tematu odpowiednio podejść. Zainwestować czas, energię i pieniądze w odpowiednie szkolenia, zaproszenia dla stylistów, specjalistów ze świata mody, ludzi, którzy mogliby być autorytetem dla uczniów w dziedzinie ubioru: aktorzy, piosenkarze, sportowcy. Warto zastanowić się nad kampanią reklamową, w której takie właśnie osoby wzięłyby udział i przemówiły do uczniów. I przekonały ich do tego, że trzeba odróżnić świat sceny, telewizji od codzienności. Wyświetleń: 1220
Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. |