Katalog

Przemysław Waszak, 2010-05-17
Toruń

Sztuka, Referaty

Na ile Jan Matejko był akademikiem i jak odbierali go mu współcześni.

- n +

Podstawę referatu stanowi esej Marii Poprzęckiej z „Pochwały malarstwa…”. Odwiedziłem też Dom Jana Matejki w Krakowie, zbiory Sukiennic i dzieła malarza w kilku polskich muzeach narodowych.
Jana Matejki nigdy nie nazywano akademikiem. Trudność rozważań Matejko a akademizm leży w braku uściślenia i całościowego ujęcia zjawiska akademizmu. Moda lat 70-tych na akademizm tylko wzbogaciła nasze pole widzenia rozleglejszym materiałem i jego przewartościowaniem. Przez akademizm możemy rozumieć pewną teorię i praktykę twórczą, instytucjonalny system jak też i kierunek artystyczny, co jest może najmniej sprecyzowane.

Matejko był członkiem kilku Akademii, w tym akademii berlińskiej, piastował nadto stanowisko dyrektora Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie i w tym dosłownym sensie był akademikiem.

Brak w Polsce akademii sprawił, że Matejko, jak wielu innych, wyjechał za granicę, do Monachium. Czy jego wykształcenie było oparte o program akademicki? Podstawowymi źródłami do pracy nad autorem „Bitwy pod Grunwaldem” są jego listy, wspomnienia z 1912 roku jego kolegi ze Szkoły Krakowskiej i Monachium - Izydora Jabłońskiego, prace Mariana Gorzkowskiego, monografia Stanisława Tarnowskiego z 1897 roku. Nie oparły się one jednak próbie czasu ani wpływów epoki, w której powstały.

Nauczanie w krakowskiej szkole Wojciecha Korneliego Stattlera i Władysława Łuszczkiewicza, w skromnych warunkach, prowadzone było zgodnie z ówczesnymi standardami: kopiowano gipsowe modele i malowano proste studia. Brakowało klasy kompozycyjnej. Podobny poziom reprezentowała krótka nauka autora „Batorego pod Pskowem” w Monachium. W niemieckiej historii sztuki nazwano Matejkę uczniem Theodora von Piloty’ego, jednak do wziętej szkoły tego malarza artysta nie wstąpił, choć jego dzieła były bliskie Piloty’emu w precyzji oddania historii i w dramatycznych ujęciach. Matejko bowiem nie był niczyim uczniem i posiadał jedynie średnie wykształcenie. Autor „Hołdu pruskiego” pracował bez instytucjonalnego zaplecza, w odróżnieniu od np. Henryka Siemiradzkiego, stypendysty Akademii Petersburskiej.

Przez 30 lat pracy twórczej Matejki zmieniają się jego dzieła i bardziej odstające od nich dzieła mu współczesnych. Np. na Exposition Universelle obok „Rejtana” wisiały klasycznie akademickie „Narodziny Wenus” Cabanela, obok „Batorego” zaś „Kolej żelazna” Moneta, obok „Hołdu Pruskiego” „Święty gaj” Puvisa de Chavannesa. Na kolejnych Salonach paryskich widać tendencję do zaniku malarstwa historycznego. Obrazy Matejki są jedynymi, które opatrzone są komentarzem, niezbędnym dla zrozumienia tematu.

Bliższe w kontekście obrazom autora „Zawieszenia dzwonu Zygmunta” są dzieła malarstwa wiedeńskiego i monachijskiego.

Akademizm to też pewna rozbudowana teoria. Autor „Stańczyka” nie lubił malarstwa akademickiego podobnie jak Stanisław Witkiewicz, który wytykał malarzom „akademiczność”, „szablonowe formy”, „rutynę”. Część teorii sformułowano już w renesansie. Choć Matejko nie zajmował się teorią i unikał wgłębiania się w publikacje to opierał się na tradycji a swój fach miał w małym palcu.

Sam artysta skłonny był do daleko posuniętej autogloryfikacji i wyrażał swoimi dziełami przekonanie o wielkiej społecznej roli sztuki.

Warunkiem wielkości dzieła była wielkość tematu i to założenie spełniały obrazy Matejki dużego formatu. Za niedopełnienie kryteriów stosowności krytykowano „Rejtana”. Szczególne zastrzeżenia zgłaszał Józef Ignacy Kraszewski. Zarzucano mu też brak wzniosłości. Norwid zaś pisał o „Rysunku (...) wielkiej biegłości i żadnej idealności” Czyli wskazywał na brak jednej z kategorii akademizmu. Chociaż, jeśli traktować to zalecenie, jako „widzenie rzeczy nie takimi, jakimi są, lecz takimi jakie powinny być” to autor „Konstytucji 3 Maja” je spełnia - jego postaci, jak Skarga, Batory są niemal nadludzkie.

W swoich zatłoczonych od ludzi obrazach Matejko ustrzegł się pokazywania zła moralnego poprzez fizyczną brzydotę, w ogóle zresztą jej nie przedstawiając. Aby scharakteryzować postacie stworzył „Szekspirowską rasę”, jak pisze Stanisław Witkiewicz, nadając nadludzkie piętno zarówno dobrym, jak i złym postaciom.

Historiozoficzność malarstwa Matejki objawia się w symultanicznym pokazywaniu osób i wydarzeń. Ta dowolność kompozycji dzieła sprawia, że Matejko stosuje się do zasady Horacego „pictoribus atque poetis”, podobnej do „licentia poetika”, mówiącej o tym, że malarze i poeci mogą „śmiało tworzyć, co im się podoba”. Odbiega jednak daleko od innej Horacjańskiej zasady nadrzędnej jednolitości dzieła. „Bitwa pod Grunwaldem” przedstawia wydarzenia nie z tego samego czasu, w „Batorym pod Pskowem” zaś połączono Psków i Wielkie Łuki. Ta niespójność nie jest jednak stosowana bez przyczyny. Jej celem jest osiągnięcie doskonałości malarstwa historycznego.

Patrząc na nowożytne malarstwo obserwujemy zmaganie się z problemami - m.in. iluzji głębi na płaszczyźnie, sugestii ruchu. Matejko stawia czoła tym problemom, raz łamiąc, raz stosując reguły choć najmniej interesują go zagadnienia przestrzenne. Artysta stosuje się do zasady owocnego momentu, czyli unikania kulminacji. Ma to na celu ułatwienie retrospekcji, zapowiedzi zdarzeń, czyli antycypacji tudzież rozparcelowanie uwagi widza i budowanego przez obraz napięcia. Jest to po części zgodne z myślą Gottholda Ephraima Lessinga.

Matejko coraz bardziej łamie akademickie normy ukazywania akcji, co widoczne jest szczególnie w Grunwaldzie. Witkiewicz pisze o „chaosie kapitalnych szczegółów utopionych w bezładnej całości”. Ta utrata centrum obrazu poróżnia go też bardzo z tradycją akademicką dziewiętnastowiecznego malarstwa historycznego.

Jedność obrazu jest związana z punktem oglądu widza. W Szkicach do „Skargi” jest on najbliżej, natomiast w „Grunwaldzie” został on zatopiony wewnątrz obrazu.

Obrazy Matejki łamią tradycyjną regułę prawdopodobieństwa, do której przywiązana była i jest publiczność. Ukazują postaci już nie żyjące bądź nieobecne podczas przedstawianych wydarzeń czy przedstawiające takie przedmioty jak włócznia świętego Maurycego w „Grunwaldzie”.

Kolejna akademicką kategorią, najważniejszą dla teoretyków, ale i dla Matejki była zasada ekspresji. Łamanie poprzednio wymienionych reguł miało na celu ukazanie, że „postaci mówią i myślą”, osiągnięcie większej ekspresji, bo „na cóż malować, jeśli nie będzie robił obraz wrażenia na ludziach”, jak pisze sam Matejko. Witkiewicz konstatował, że „Matejko robi cały obraz na twarze, na wyrazy”.

Dzieło autora „Kościuszki pod Racławicami” osadzone jest w akademickiej teorii sztuki. Matejko nie lubił teorii, za to był utalentowanym samoukiem. Jakkolwiek jego malarstwo można opisywać dawnymi określeniami. Porównując Matejkę i akademizm możemy określić tylko trzecią, pośrednią możliwość. Matejko „robił po swojemu i basta”, jak pisał Jabłoński.

Wybór bibliografii:

Poprzęcka Maria, „Matejko a akademizm” [w:] „Pochwała malarstwa. Studia z historii i teorii sztuki”, Gdańsk 2000, s. 161-173. Pierwodruk: „Wokół Matejki. Materiały z konferencji „Matejko a malarstwo środkowoeuropejskie” zorganizowanej w stulecie śmierci artysty”, red. Piotr Krakowski, Jacek Purchla, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 1994, s. 28-36.
Wyświetleń: 1250


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.