Katalog

Alicja Zienkiewicz- Zielińska, 2010-03-29
Platerów

Język angielski, Projekty edukacyjne

Projekt Językowy Comenius w Zespole Placówek Oświatowych w Platerowie

- n +


Co piszczy w trawie?
Wieści z dalekiej prowincji



Wiecież, jak się wychowują wiejskie dzieci? – Jak ptacy niebiescy, jak kwiaty na niwach,pisał J.I. Kraszewski.
I chociaż mamy już XXI wiek, podejrzewam, że w umysłach wielu Polaków wciąż tkwi wizja dzieci biegających po wsi bez opieki i bez problemów. Tymczasem, ani na brak opieki ani na bezproblemowe dorastanie nie narzekają uczniowie Publicznego Gimnazjum w Platerowie – instytucji położonej na tak dalekim, bo wschodnim krańcu Polski, że mało, kto wie o jej istnieniu, a co za tym idzie – o jej działalności.
A przecież rola naszej szkoły nie polega jedynie na nauczaniu i wychowywaniu „podręcznikowym”, lecz też na spełnianiu misji: „Byś nie tylko wiedział, ale i umiał żyć.” Kierując się tą ideą, od początku trwania gimnazjum pracujemy metodą projektu. Za cel stawiamy sobie łączenie teorii z praktyką (Myślenie twórcze), pamiętamy o miejscach ważnych dla naszego (i nie tylko) regionu (Poszukujemy skarbów ziemi najbliższej – Historia broni V1, V2; -Grodziska), wspominamy i kultywujemy nasze zwyczaje (Symbolika Świąt Wielkanocnych na Podlasiu), integrujemy się z Unią (Moja wieś w Europie),uczymy się i nauczamy języka angielskiego (English Our Chance), skupiamy wokół siebie lokalną społeczność (Klub Rodzinny - Pasieka), szczycimy się zasobami naturalnymi, jakie posiadamy (Stuletniej kolei czar), szukamy analogii (Architektura bliska i daleka) oraz nawiązujemy kontakty z zagranicą (Program Sokrates Comenius 1).
Pierwszy kontakt nawiązaliśmy w październiku 2002r., kiedy to w odpowiedzi na zamieszczoną przez nas na stronach internetowych informację, otrzymaliśmy ofertę współpracy w ramach Projektu Językowego Comenius.
Chęć tę wyraziło dwóch nauczycieli z Sint – Aloysiuscollege w Diksmuide w Belgii. Zaś już w listopadzie myśl przeistoczyła się w działanie i poznaliśmy Krisa Vande Moortel i Paula De Cock, których zainteresowanie naszym regionem było nie mniejsze niż nasze. A ponieważ ich szkoła także jest położona w regionie wiejskim, projekt zatytułowaliśmy: Poszukiwanie cech wspólnych w dwóch oryginalnych regionach wiejskich i już w listopadzie przystąpiliśmy do działań związanych z projektem.
Z pomocą poczty (zwłaszcza elektronicznej) i telefonu ustalaliśmy zagadnienia do realizacji, cele i działania. Priorytetem było (i jest) rozbudowanie motywacji do nauki języków obcych dzieci i dorosłych, pogłębienie wiedzy o tradycjach naszego regionu, zdobycie informacji o dziedzictwie kulturowym Flamandów, poznanie sposobu funkcjonowania państwa w UE oraz integracja środowiska lokalnego.
Zachęcaliśmy uczniów, rodziców i nauczycieli do włączenia się w projekt. Jak można się domyślić, najłatwiej zachęcić było pierwszych wymienionych, gdyż ich projekt dotyczy i oni największe wyniosą z niego korzyści. Ani książki, ani telewizja, ani nawet Internet nie dostarczą im tylu informacji o Flamandach, co z nimi obcowanie – wspólne posiłki i rozmowy przy stole, nawet jeżeli językiem komunikacyjnym jest język angielski i nawet jeżeli nie jest on opanowany perfekcyjnie.
Ci uczniowie, których znajomość języka angielskiego jest większa niż „podstawowa” i którzy gotowi są poświęcić swój czas na rzecz projektu, przez blisko dwa październikowe tygodnie 2003 roku byli członkami 23 rodzin flamandzkich i razem z dziećmi tychże rodzin chodzili do szkoły.
Tam jak każdy uczeń Sint – Aloysiuscollege, uczyli się języka angielskiego, francuskiego, chemii, biologii i religii, a także uczestniczyli w zajęciach z plastyki, wychowania fizycznego i dodatkowych. Wraz ze swymi „partnerami” uczęszczali na próby szkolnej orkiestry, których efekty podziwialiśmy min. na trwającym wówczas festiwalu „Musica, Festiva”, którego byliśmy specjalnymi gośćmi.
Nasi uczniowie byli występem tak zachwyceni, że postanowili orkiestrę założyć w Platerowie. Z pomysłu tego szczególnie cieszy się nasz nauczyciel muzyki, któremu podobna orkiestra od dawna się marzy, lecz wciąż brak funduszy na zakup instrumentów. Dlatego w szkole istnieje tylko chór...
Popołudniami zwiedzaliśmy okolicę - bliższą (ślady po I Wojnie Światowej, farmy) na rowerach i dalszą ( Ieper, Brugge, Zeebrugge, Nieuwpoort, Brussels) autokarem.
Okazało się, że na pozornie „rozluźnionym” Zachodzie młodzież częściej niż na zabawie, spędza czas na nauce. Ich dzień jest tak dokładnie rozplanowany, że nie ma w nim czasu na nudę, a efekty zaangażowania we wszelkie projekty widać na każdym kroku. Jedynie weekendy są czasem relaksu (dla niektórych), bo spędzają je na kręgielni lub na basenie, dokąd również zabierali naszą młodzież.
Spodobało nam się we Flamandach nie tylko ich poważne podejście do projektu, ale także atmosfera, jaka pracy towarzyszyła. Skupienie i uwaga przeplatały się z radością i zadowoleniem z rodzących się efektów i przyjaźni. Dziesiątki pomysłów wychodzących z ust młodzieży, spotkało się z naszą aprobatą i znalazło swe odbicie w projekcie.
Nim się jednak to stało, musieliśmy się sporo nauczyć i wiele znieść. Początkowo przerażał nas napięty program dnia: lekcje od 8.20 do 12.00, godzinna przerwa na obiad, wyjazdy od 13.00 nawet do 19.00, a na koniec spotkania podsumowujące. Bywało, że zmęczeni , ostatkiem sił spełnialiśmy codzienny obowiązek – spisywanie wrażeń z mijającego dnia, podczas gdy Flamandowie już cieszyli się dniem nadchodzącym.
Potrzebowaliśmy trochę czasu, by do tego tempa się przyzwyczaić. Podobnie jak do flamandzkiego stylu życia i upodobań kulinarnych, z czym większość naszych uczniów miała kłopoty. Przyzwyczajeni do podjadania miedzy posiłkami i przegryzania czegoś słodkiego na przerwach z trudnością przystosowali się do obowiązujących przepisów zabraniających przegryzania czegokolwiek w szkole na przerwie innej niż obiadowa, czy żucia gumy na terenie szkoły.
Gdy wreszcie opanowaliśmy zasady funkcjonowania w Diksmuide, efekty projektu zaskoczyły nas samych.
Rezultatem wycieczek i wspólnego przebywania były nie tylko wspomnienia niezapomnianych chwil, lecz przede wszystkim szereg zdjęć i notatek na stronach internetowych Projektu, a także fragment słownika Duth – English – Polish, obejmującego wyrazy związane z rolnictwem, wojną i przemysłem.
Nakręciliśmy film obrazujący osoby i miejsca związane z projektem. Stworzyliśmy gazetki i plakaty prezentujące nasze działania, z którymi można się było zapoznać zwiedzając jedną z sal lekcyjnych, zwaną „Mała Polska”, zaadaptowaną na potrzeby projektu. Całość dokonań na spotkaniu podsumowującym przedstawiliśmy uczniom, rodzicom, władzom lokalnym i narodowym w osobie Pani Wiceminister Edukacji (w Belgii taki projekt realizowany przez szkołę monitorowany jest na bieżąco)
Dwutygodniowy pobyt za granicą, potwierdził słuszność i celowość nauki języków obcych, bo chociaż już w Odrodzeniu nawoływano nas do posługiwania się mowa ojczystą, to znajomość różnych języków jest niezbędna młodemu ( i nie tylko) człowiekowi.
Cieszy fakt, że pomimo ogromu zadań, jakim musieli nasi uczniowie sprostać, mimo początkowego uczucia obcości, braków w słownictwie i zwyczajnego strachu, udało się nie tyle zrealizować postawione wcześniej cele, co zbliżyć do siebie młodzież wywodząca się z odmiennych kręgów kulturowych. Bo chociaż różnią nas gusta kulinarne i nie wszystkim jednakowo smakuje ser, jeżeli chodzi o dzieci – wszystkim nam zależy na ich wychowaniu. A wychowanie to także nauka tolerancji, serdeczności, ciepła i otwartości na drugiego człowieka, czego od Flamandów możemy się uczyć.
Nauczeni porządku i sensownej organizacji pracy, zaraz po powrocie do Polski zabraliśmy się do przygotowań dalszej części projektu, której akcja miała rozgrywać się w Platerowie. Wiedzieliśmy, że swoją i Flamandów uwagę skupimy na przyrodzie i kulturze naszej okolicy. A mamy się, czym pochwalić: Nadbużański Park Krajobrazowy, Podlaski Przełom Bugu z rzeką – siedliskiem bobrów, piżmaków i ryb, a także atrakcją turystyczną ( spływ kajakiem czy tratwą, rejs statkiem), z lasem, który się nie kończy i z tym wszystkim, o istnieniu, czego nawet nie wszyscy mieszkańcy regionu wiedzą, a co nas wyróżnia z szeregu innych miejsc. Walorów okolicy dodaje sąsiedztwo Puszczy Białowieskiej, Janowskiej Stadniny Koni i wielu innych miejsc, których istnienie napawa nas dumą i radością
Szczegóły wizyty, tak jak i poprzednio ustalane były z pomocą Internetu.
Przerażała nas nieco wizja przybycia Belgów do Platerowa na Wielkanoc, jednak rodzice uczniów uczestniczących w projekcie szybko nas tych obaw pozbawili. Z ochotą i z nie mniej szeroko otwartymi ramionami niż nas Flamandowie, gości do siebie przygarnęli. Tak oto grupa 24 flamandzkich uczniów, która 10 kwietnia 2004 roku pojawiła się po raz pierwszy w Platerowie, Święta Wielkanocne spędziła w polskich domach. Flamandowie wspólnie z naszą młodzieżą uczestniczyli w Świątecznych Nabożeństwach, podtrzymywali rodzime zwyczaje i zajadali się tradycyjnymi mazurkami w rodzinnej, jak na nas przystało atmosferze. A gdy wieczorem w Lany Poniedziałek szkolnym autobusem odwoziliśmy ich na kwatery, żegnały nas dziesiątki rozczulonych mam.
Na czas trwania projektu Flamandowie zatrzymali się w dwóch gospodarstwach agroturystycznych w Zabużu i Klepaczewie, skąd o godzinie 8.30 byli zabierani na zajęcia do Małej Belgii ( sala w GOK-u udostępniona dzięki uprzejmości władz) i dokąd ich odwożono pod koniec dnia. A dnie wypełnione były szczegółowo... Kolejno Flamndowie zagłębiali się w naturę najbliższej dzikiej okolicy ( marszobieg z harcerzami po Mężeninie), poszukiwali śladów pocisku V2 ( okolice Sarnak), poznawali folklor i kulturę Ciechanowca, spacerowali doliną Bugu oraz liczyli żubry w Puszczy Białowieskiej.
Jak łatwo dostrzec, konsekwentnie trzymaliśmy się obranego wcześniej celu, ukazywanie piękna ziemi najbliższej. A było to o tyle ciekawe, że zawsze to piękno podziwiali wraz z Belgami nasi uczniowie. Także w celu podziwiania, tyle że dalszej okolic, udaliśmy się na czterodniową wycieczkę do Krakowa. Tam pod opieką pani przewodnik zwiedziliśmy Wawel, Sukiennice i Kościół Mariacki, a także klasztor w Tyńcu. Jednak największe wrażenie na Flamandach zrobiła położona w pobliżu Kopalnia Soli w Wieliczce.
Ostatnim punktem wycieczki był Oświęcim...
Każdy wyjazd, a nawet każde wyjście w teren poprzedzane było spotkaniem w Małej Belgii a także nim kończone. W wyniku tych spotkań powstały: dalsze strony słownika Dutch – English – Polish ( wojna, natura, sztuka i folklor), plakaty o wojnie ( refleksje, skutki), przewodniki turystyczne, mapy i foldery
( Kraków i okolice- po angielsku), a efektem wspólnie z naszymi uczniami spędzonych świąt była wystawa palm, pisanek i wielkanocnych stroików. W dalszej kolejności projekt wzbogacił się o kolejne setki zdjęć dokumentujących działania i ich skutki, a także szereg sojuszników, których pomoc okazała się niezbędna. Warto wspomnieć, że projekt nie przebiegłby tak bezbłędnie, a jego owoce nie byłyby tak zadowalające, gdyby nie szereg współpracujących ze sobą „głów”. I tak podziękowania należą się koleżankom i kolegom nauczycielom, którzy nie tylko służyli fachową pomocą w dziedzinie plastyki, muzyki , sportu , orientacji w terenie i języków obcych, ale także tym, na barki, których spadły obowiązki dnia codziennego, powiększone o godziny zastępstw. Dużą cierpliwością wykazały się nasze panie kucharki, którym w udziale przypadło wyżywienie nie tylko naszych, bo polskich, ale i belgijskich dzieci oraz kierowca szkolnego autobusu, całkowicie oddany projektowi. Zaś nad całością działań skrzętnie czuwała Dyrektor Publicznego Gimnazjum Maria Daszko oraz władze lokalne na czele z Wójtem Gminy Platerów Jerzym Garuckim.
Wszyscy wyżej wymienieni, rodzice, a także młodzi uczestnicy projektu z obu krajów 22 kwietnia 2004 o godzinie 12.00 z dumą zasiedli w specjalnie przystrojonej sali gimnastycznej, by przyjrzeć się efektom prawie 2-letniego projektu. I już na pierwszy rzut oka dostrzeżono pierwszy rezultat, oto na podłodze przed nami zasiadła grupa 49 uczniów, cieszących się swą obecnością. W mieszanych zespołach odpowiadali na pytania będące podsumowaniem projektu, podziwiali swe dokonania i oklaskiwali nagradzanych Certyfikatami Comeniusa kolegów i nauczycieli. Poważna i „sztywna” atmosfera towarzysząca tego typu uroczystościom, przerodziła się w wesołe i spontaniczne spotkanie dwóch pozornie dalekich narodów.
Na pytanie:”Co dalej?”nie potrafię udzielić odpowiedzi w imieniu wszystkich . Projekt przewidziany do realizacji zakończyliśmy, myślę, że z powodzeniem. Reszta należy do tych młodych ludzi, których wciągnęliśmy do działań. Od ich kreatywności lub jedynie wytrwałości zależą dalsze losy, już nie Projektu Językowego Comenius, ale rozpoczętych znajomości. W przypadku niektórych uczniów możemy mówić nawet o przyjaźni, bo na tym etapie ich znajomość się nie kończy; są już plany wakacyjne...



Alicja Zienkiewicz – Zielińska
Szkolny Koordynator Projektu
Wyświetleń: 689


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.