Katalog

Agnieszka Szeligowska
Lekcja wychowawcza, Scenariusze

Obrazki z życia Marii Konopnickiej - scenariusz uroczystości

- n +

Obrazki z życia Marii Konopnickiej - scenariusz uroczystości

Scenariusz poświęcony Marii Konopnickiej został oparty na wypowiedziach bezpośrednich pisarki zaczerpniętych z jej listów do bliskich i przyjaciół. Są one przeplatane krótkimi komentarzami osób trzecich ukazującymi tło wydarzeń, wyjaśniającymi kontekst sytuacyjny. Propozycja poniższa obejmuje okres życia Konopnickiej od momentu opuszczenia domu męża, wyjazdu z dziećmi do Warszawy i debiutu poetyckiego aż po początek "tułaczego okresu" czyli wyjazdu Marii w podróż po Europie. Są to najtrudniejsze w życiu kobiety lata, a jednocześnie rozstrzygające dla Konopnickiej - pisarki. Wybrane listy i fragmenty pochodzą z dwóch książek, które w sposób przystępny i naprawdę zajmujący pokazują losy pisarki. Kobiety odważnej, niezależnej przy tym bezgranicznie oddanej swoim dzieciom. Są to:
"Konopnicka jakiej nie znamy" Marii Szypowskiej i "Niełatwo być Konopnicką" Wiesławy Grocholi.

Sugerowana scenografia: stół nakryty suknem, lampa ze szklanym kloszem, książki w starych oprawach, parasol - laska. Konopnicka w ciemnej, prostej bluzce i długiej spódnicy, przy czytaniu korzysta z drucianych binokli zawieszonych na łańcuszku. Narratorzy - osoby ubrane współcześnie, ale skromnie. Konopnicka w swoich partiach odczytuje głośno listy jakby je właśnie otrzymała. W pozostałych chwilach siedzi przy biurku zajęta pisaniem, zaczytana.

Osoba I:
"Cóż to za śliczny wiersz zatytułowany 'W górach'! Zacząłem go czytać z lekceważeniem, jak wszystkie takie ulotne poezyjki, a skończyłem zachwycony. Pod wierszem znalazłem napis: Maria Konopnicka. Nie znam tej poetki(...) W każdym razie ta pani czy panna, ma prawdziwy talent.(...) Chwalę otwarcie, wiem bowiem, że o ile nic tak nie szkodzi mierności, jak pochwała, o tyle nic tak nie zachęca, nie podnieca i nie zagrzewa prawdziwego talentu, jak szczere pochwalne uznanie..."

Osoba II:
Był październik 1876 roku, Maria Konopnicka przeczytawszy tę recenzję Litwosa w "Gazecie Polskiej" zaszyła się z nią w kącie ogrodu. Chciała swobodnie nacieszyć się w samotności, tym co podobne było bardziej do snu niż do najśmielszych, snutych na jawie marzeń. Była poetką! Kto jak kto ale Sienkiewicz musiał się na tym znać. Była prawdziwą poetką! Już nie domorosłą składaczką zgrabnych rymów, które w wykonaniu sąsiadów budziły aplauz na miejscowych kuligach, ale prawdziwą, taką jak ci, których utwory sama chłonęła z wypiekami na twarzy...Zapewne była to jedna z największych chwil w jej życiu.

Osoba I:
Miała wtedy 34 lata, za sobą czternaście lat małżeństwa, w domu gromadkę dzieci...i to przejmujące poczucie osamotnienia. Bowiem z roku na rok coraz samotniej czuła się w tradycyjnym, ziemiańskim środowisku.
Wiele lat intensywnego samokształcenia, szybki rozwój intelektualny, rozbudzone ambicje początkującej poetki i względy osobiste, wszystko to skłania Konopnicką do niełatwej decyzji opuszczenia męża i przemieszczenia się do Warszawy.

Konopnicka:
Z jednego kubka ty i ja
Piliśmy onej chwili,
Lecz, że nam w wodę padła łza,
Więc kubek my rozbili.
I poszli w świat, i poszli w dal,
Osobną każde drogą,
Ani nam szczątków onych żal,
Co zrosnąć się nie mogą...

Osoba I:
Prawdopodobnie już parę miesięcy po recenzji Litwosa Maria znajdzie się wraz z dziećmi w Warszawie, by podjąć egzystencję eks-ziemianki zarabiającej na utrzymanie rodziny własną pracą. Będzie to równocześnie rozstanie z mężem. Od dawna już dzieliły ich zamiłowania, poglądy i styl życia, ale także - obustronne żale, tym silniejsze im bardziej byli sobie kiedyś bliscy...

Konopnicka:
"I poszli w świat, i poszli w dal
Osobną każde drogą,
Ani nam szczątków onych żal,
Co zrosnąć się nie mogą"...
.....................................
Lecz wiem, że w żadnej z gwiezdnych czasz
Nie znajdzie się ochłoda,
Jaką miał prosty kubek nasz,
Gdzie były łzy- i woda.

Osoba II:
Po latach, wspominając ten trudny okres usamodzielniania napisze: "odchuchawszy od pierwszego dziecięctwa moje dzieci, zaczęłam pisać" W rzeczywistości dzieci były w tym okresie jeszcze nieduże i wymagały wiele opieki, zaś pisanie odbywa się mogło niemal wyłącznie nocami.

Konopnicka:
Stronnictwem, do którego należę dusza i ciałem, są dzieci moje. Poza nimi istnieje dla mnie tylko świat myśli i pracy. Zakres tej pracy za względu na obecną niełaskę warszawskiego Olimpu muszę cokolwiek rozszerzyć(...) i przyjąć kilka lekcji literatury. Że jednak żadnych stosunków tu nie mam...Czybyś Ty mi, Elizo droga, dopomóc w tym nie chciała? Polecenie Twoje komukolwiek tej sprawy tu, w Warszawie, ułatwiło mi ją niezmiernie.

Osoba I:
W dzień Konopnicka biega po zamożniejszych domach i udziela korepetycji, prowadzi dom, obszywa dzieci, sprząta i gotuje, dogląda lekcji starszego potomstwa, i w dodatku sama się uczy, aby zdobyć wiedzę, niezbędną do przekazania innym. Jako "literatka" uzyskuje lekcje dosyć intratne, w zamożnych domach, ale w sumie jest to życie nadzwyczaj trudne: konieczność bezustannego zdobywania pieniędzy na potrzeby tak dużej rodziny, te wszystkie grypy, katary, nieodrobione lekcje, podarte spodnie, zbyt szybko "wyrośnięte" płaszcze i kurtki, stała niepewność jutra.

Konopnicka:
"Mam do Ciebie prośbę, Elizo droga. Oto jeśli w zakres wydawnictw Twoich wchodzą tłumaczenia, dostarcz mi pracy takiej, a wdzięczną Ci będę bardzo. Tłumaczyć mogę z francuskiego i niemieckiego języka (...) Tutaj stosunków mam mało, nie umiem też wcisnąć się i rozpychać innych. Jeśli będziesz mogła, - wiem, że pomóc mi zechcesz.

Osoba II:
Mimo wszystko pisze, od czasu do czasu publikuje nawet w gazetach swoje utwory. Wejść do literatury...Być pisarzem... Iluż przyjeżdża po to do stolicy - ufnych, że siłą swego talentu i ważkością wypowiadanych treści podbiją czytelników...i redakcje. Okazuje się jednak, że Sienkiewicz, autor pierwszej entuzjastycznej opinii nie pomylił się. Poezje Konopnickiej zwracają powszechną uwagę: są proste, dźwięczne, melodyjne. Bije z nich siła uczuć, serdeczne przywiązanie do pól i łąk, do ludu, najściślej związanego z naturą, rytmem życia i pracy. W tych piosenkach niewiele jednakże z sielanki, za to dużo współczucia dla biednych i pokrzywdzonych.

Konopnicka:
Nie wam słowiki, wtórzyć przychodzę,
Nie z tobą różo kwitnąć przy drodze,
Którą przemija smutnych tysiące,
Niesionych burzą od wieku...
Nie z tobą w blasku budzić się, słońce,
Co świecisz równie cicho i jasno,
Czy duchy płoną - czy w walce gasną...
Lecz z tobą płakać człowieku!

Osoba I:
I taki już pozostanie poetycki program pisarki. W okresach pochwał czy też krytyki i zarzutów, może liczyć na jedną przyjazną duszę, powiernika i rozumnego doradcę - Elizę Orzeszkową. W okresie ostrych i gwałtownych ataków krytyki po wydaniu" Fragmentów historycznych "w roku 1881, pisała do niej:

Konopnicka:
Droga Elizo
Ciężkie chwile przebyć mi przyszło - i dlatego nierada byłam odzywać się nawet do Ciebie. Serce czasem tak pełne jest bólu, że każde słowo skargą się staje. Dziś uspokojona cokolwiek, zabrać się myślę do zaniedbywanej pracy. Jakie to wielkie, jakie to prawdziwe szczęście dla mnie, że znam duchy budujące i zwycięskie; inaczej zwątpić bym mogła o wszystkim. Toteż do Ciebie pierwszej Elizo droga, zwracam się jak do spokoju, jak do ukojenia."

Osoba II:
Paradoksalnie owe "ciężkie chwile" okazały się bezcenne dla pozycji pisarskiej Marii Ostra, namiętna dyskusja, ścierające się sądy, liczne wypowiedzi w prasie, budziły zaciekawienie publiczności i zapewniały rozgłos, o który dziś tak zabiegają gwiazdy filmowe, tworząc wokół siebie atmosferę skandali. Z okazji utworu Konopnickiej "Fragmenty historyczne" wybuchnął, można tak by rzec, skandal ideologiczny, co nie umniejsza talentu i wartości postępowych utworu.
Osoba I: Wtedy właśnie otrzymuje propozycję objęcia redakcji tygodnika "Świt" - przyjmuje ją i po raz pierwszy w życiu, wolne od trosk materialnych, może poświecić się wyłącznie pracy literackiej. Taka sytuacja potrwa do kwietnia 1886 roku. A potem:

Konopnicka:
Przeszłam tu różne kłopoty nieodłączne od wielkiej zmiany gruntu pod nogami. A zmieniłam go zupełnie. Od zajęć dziennikarskich - aż do mieszkania.(...)
Trochę odpoczywam po tym dziewiarskim tartaku. Przez kwiecień pisałam jeszcze felietony; teraz i to rzucić musiałam, napotykając pewne opozycje przy każdym niezależniejszym zdaniu. Żydów wolno było tylko chwalić, szlachtę tylko uwielbiać A więc- bądźcie zdrowi
Powiedziałam im - i odzyskałam jedyne dobro tych, których dola jest ciężka: swobodę.

Osoba II:
Przy niezwykłej pracowitości i obowiązkowości, jest w życiu Konopnickiej coś cygańskiego, tymczasowego. Jakiś gnający ją stale niepokój, niemożność psychicznego życiowego zakotwiczenia się, niezgoda na życie w jednym, z góry ustalonym wymiarze. wymiarze "hucznej" sfery ziemiańskiej ucieka w lektury i próby pisania. Troski samotnie zarabiającej na utrzymanie kobiety przenosi na swych borykających się z życiem, bohaterów. Sublimuje w uczucia wyższe, którymi przesycona jest cała jej poezja. Te wielokrotnie przeprowadzki, ciągle zmiany miejsca, aż po najbardziej zaskakującą decyzję - wyjazdu, w lutym 1890 roku.

Osoba I:
Likwiduje mieszkanie w Warszawie, meble i rzeczy rozdaje dzieciom. Rozpoczyna prawie dwudziestoletnią wędrówkę po Europie, trwającą już właściwie do śmierci. Dlaczego?
Może z powodu trudności i bolesnych spraw rodzinnych, może dla bezpieczeństwa politycznego i osobistego, a może wreszcie dla twórczości.

Konopnicka:
"Człowiek nie pająk, by sam z siebie snuł nieustannie, musi się o ruch życia z bliska ocierać, doznawać pewnych artystycznych wrażeń, widoków, słowem jeśli ma pisać, musi tak nastrajać duszę, jak się nastraja instrument"
"Każdy krok życia jakiś cel mieć musi. Ja też sobie taki cel stworzyłam. Muszę od przeszłości, w której uderzyło mnie tyle ciosów, odgrodzić się jakąś dużą, uwieńczoną powodzeniem pracą. Jeśli mi tylko sił starczy, gdy uskutecznię to powrócę. Będzie to rozumne i logiczne; podczas gdy teraz wyjazd mój i powrót bez osiągnięcia żadnego celu nie miałby po prostu sensu. Czy myślisz, że mi nie tęskno? Że mi w ogóle dobrze? Już to samo, że w jednym kącie siedzę, liche pożywienie mam, że wiele rzeczy muszę sobie robić sama, już to nawet nie jest żadną rozkoszą. Ale ta obcość, ta martwość wokoło mnie zabliźnia moje rany. Tu ich nic nie szarpie, prócz własnych myśli..."

Literatura:
1. Grochola W. Niełatwo być Konopnicką. W-wa 1988
2. Szypowska M. Konopnicka jakiej nie znamy. Wyd. 7 W-wa 1990
3. Brodzka A. Maria Konopnicka. W-wa 1975
4. Konopnicka M. Wiersze wybrane. Wyd. 2 W-wa 1989
 

Opracowanie: Agnieszka Szeligowska
Marzena Rymiszewsa
II LO w Łomży

Wyświetleń: 3656


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.