JAKA ALTERNATYWA?
Pod względem upowszechnienia wychowania przedszkolnego w grupie dzieci od 3 do 5 lat Polska znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Czy wprowadzenie alternatywnych form edukacyjnych uzdrowi tę chorą sytuację?
Narodowa Strategia Integracji Społecznej opracowana przez Ministerstwo Polityki Społecznej zakłada, że do 2010 roku odsetek dzieci objętych edukacją przedszkolną podwoi się (z 30 do 60 proc.), zaś wiejskich przedszkolaków zwiększy do 40 proc. (obecnie wynosi 15 proc.) Jednak przy dzisiejszej infrastrukturze przedszkolnej wydaje się to mało prawdopodobne. Jeszcze kilkanaście lat temu w całym kraju funkcjonowało ponad 26 tys. tego typu placówek, dziś zostało ich zaledwie ok. 8 tys. I trudno mieć nadzieję na zatrzymanie tego procesu, skoro nie ma miesiąca, aby prasa nie doniosła o likwidacji kolejnego przedszkola. Argumentom samorządowców o pogłębiającym się niżu demograficznym zaprzeczają wyniki kontroli NIK przeprowadzonej kilka lat temu. Izba alarmowała już wówczas, że placówki są przepełnione. W połowie z nich liczba oddziałów była niewystarczająca w stosunku do chętnych, a w co trzeciej przedszkolnej grupie maluchy były upychane ponad limit 25 dzieci. W ciągu najbliższych pięciu lat sytuacja ta się jeszcze pogorszy, bo według prognozy GUS w tym czasie liczba dzieci w wieku przedszkolnym powinna wzrosnąć o 100 tys., a za kolejnych dziesięć o następne 200 tys.
Nic nie wskazuje na to, że w budżecie państwa oraz samorządowych kasach znajdą się pieniądze na odbudowanie przedszkolnej infrastruktury, zwłaszcza na wsi. Obecnie w co trzeciej gminie wiejskiej nie ma ani jednego przedszkola, zaś więcej niż połowa samorządów miejsko-wiejskich jeśli już je utrzymuje, to raczej w gminnych miasteczkach niż na wsiach. Trudno się więc dziwić, że w dziewięciu województwach "uprzedszkolnienie" wsi nie przekracza 10 proc. Najgorzej jest w Podlaskiem, gdzie na setkę dzieci do przedszkola uczęszcza ...troje. W Warmińsko-Mazurskiem - pięcioro.
Ten dramatyczny obraz ma zmienić uruchomienie quasi-przedszkoli na wsiach jedenastu województw. W ramach Europejskiego Funduszu Społecznego Polska na ten cel otrzyma 7,2 mln zł, kolejne 2,4 mln dołoży rząd. Z jednej więc strony program alternatywnych przedszkoli jest pewną szansą na zapewnienie kilkusettysięcznej rzeszy dzieci dostępu do edukacji przedszkolnej, której są dziś pozbawieni. Z drugiej jednak rodzi się pytanie o jakość tej edukacji.
Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego już we wrześniu ubiegłego roku przedstawił stanowisko w tej sprawie. Nie krył w nim, że jest do pomysłu alternatywnych form wychowania przedszkolnego nastawiony sceptycznie. Głównie z tego powodu, że nie realizują pełnej podstawy programowej, nie mają obowiązku zatrudniania odpowiednio przygotowanej kadry, a także nie zabezpieczają bazy dydaktycznej. Są także wyłączone spod nadzoru pedagogicznego kuratoriów oświaty.
- Nie jesteśmy przeciwni alternatywnym formom edukacji przedszkolnej, ale nie zgadzamy się, by zastąpiły one przedszkola i były tworzone zamiast nich - wyjaśnia Jolanta Gałczyńska z Zespołu ds. Polityki Edukacyjnej ZG ZNP. - Tego typu placówki mogą być jedynie dopełnieniem, a nie podstawą tej edukacji.
Alternatywne przedszkole działa we wsi Ługów, na terenie lubelskiej gminy Jastków. Przedszkolem jest jednak tylko z nazwy. Tak naprawdę bowiem ma status placówki opiekuńczej i funkcjonuje pod egidą gminnej biblioteki. Tam też zatrudniona jest nauczycielka prowadząca zajęcia z dziećmi.
- Mamy ogromne problemy organizacyjne - skarży się Teresa Kot, wicewójt z Jastkowa. - Nie wiadomo jak je traktować, czy jako działalność kulturalną, czy gospodarczą. Ich status wciąż nie jest uregulowany.
Ługowska placówka rozpoczęła swoją działalność w ramach prowadzonego przez Fundację Rozwoju Dzieci im. Amosa Komeńskiego programu "Gdy nie ma przedszkola". Zakłada on tworzenie tzw. ośrodków w wiejskich świetlicach, w których trzy lub cztery razy w tygodniu po kilka godzin organizowane są zajęcia dla dzieci. Obecnie na terenie 11 gmin funkcjonuje 37 takich ośrodków, współfinansowanych przez samorządy.
- Jeśli gminy znajdują pieniądze na alternatywne placówki, dlaczego nie mogą w tych samych pomieszczeniach, gdzie powstają teraz ośrodki Komeńskiego, uruchomić własnych punktów przedszkolnych? - zastanawia się Krystyna Woźniak, nauczycielka krakowskiego przedszkola nr 82, przewodnicząca Sekcji Wychowania Przedszkolnego ZG ZNP. - Zatrudniając przy tym wykwalifikowanych nauczycieli z pełnymi uprawnieniami, ale i obowiązkami, jakie nakłada na nich Karta.
Co prawda Fundacja im. Komeńskiego podkreśla, że do pracy z dziećmi powinni być zatrudniani jedynie nauczyciele, ale formalnych wymogów w tym względzie nie ma. Bez regulacji prawnych argument, że ośrodki przedszkolne mogą być szansą na zatrudnienie bezrobotnych pedagogów można łatwo zbić. Bo tak naprawdę to, kto poprowadzi zajęcia, zależy wyłącznie od jej organizatora. Do jego uznania pozostaje także forma zatrudnienia i wysokość wynagrodzenia. O Karcie Nauczyciela też nie ma mowy. Z dwóch prostych przyczyn - oszczędnościowej i formalnoprawnej (w świetle obecnie obowiązującego prawa alternatywne placówki są poza systemem edukacji).
Przy okazji problemów kadrowych nasuwa się inne pytanie: jak kształcić nauczycieli do pracy w takich ośrodkach przedszkolnych? Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska z Katedry Wspomagania Rozwoju i Edukacji Dzieci Akademii Pedagogiki Specjalnej jest zdania, że w programach studiów trzeba ograniczyć zagadnienia z dziedziny edukacji wczesnoszkolnej na korzyść pedagogiki opiekuńczej i wczesnego wspomagania rozwoju.
- W formule edukacji alternatywnej nie będzie już podziału na grupy wiekowe i trzeba będzie jednocześnie zainteresować dzieci starsze i młodsze - tłumaczy prof. Gruszczyk - Kolczyńska. - Dlatego trzeba rozszerzyć program kształcenia nauczycieli o taki zakres treści i metod, który przygotuje do pracy z dziećmi o różnych potrzebach rozwojowych i edukacyjnych.
Inaczej widzi to dr Ewa Brańska, wizytator Departamentu Kształcenia Ogólnego, Specjalnego i Profilaktyki Społecznej MENiS. Jej zdaniem kształcenia nauczycieli nie można ograniczyć do potrzeb 2-3-latka. Pracując z przedszkolakiem trzeba go bowiem umieć przygotować do funkcjonowania także w warunkach szkolnych. Dlatego nauczycielom przedszkoli jest potrzebna wiedza z dziedziny kształcenia wczesnoszkolnego.
Zanim więc w polskich warunkach ruszy alternatywna edukacja przedszkolna, która edukacją będzie nie tylko z nazwy, do przedyskutowania pozostaje wiele zagadnień. Trzeba określić standardy wyposażenia i zatrudnienia oraz opracować programy edukacyjne i nową metodykę wychowania przedszkolnego.
- Dla dzieci, które nie mają na miejscu przedszkola, nawet kilka godzin tygodniowo wspólnej zabawy, malowania czy śpiewania to lepsze niż nic - mówi Krystyna Woźniak. - Jednak w edukacji przedszkolnej chodzi nie tylko o zapewnienie zajęć opiekuńczo-wychowawczych. Mamy podstawę programową, według której pracujemy. I każda zorganizowana zabawa czy nauka nowej pio-senki czemuś służy.
A na czym ma polegać edukacja alternatywna? Na razie dokładnie nie wiadomo. Nauczyciele przedszkoli skarżą się, że nikt im tego nie próbuje przybliżyć. Nie mówi się o nich na żadnych spotkaniach metodycznych czy konferencjach. Tymczasem, jak podkreśla dr Małgorzta Struczyk z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego, trzeba dyskutować. I to nie tyle o dostępności, ale właśnie o jakości. Bo na takim etapie jest Europa. W Norwegii na przykład upowszechnienie edukacji przedszkolnej wynosi 100 proc., a we Francji i Włoszech powyżej 95 proc., tymczasem u nas jedynie 30 proc. Trudno więc będzie dogonić nam inne kraje, jeśli w Polsce czym prędzej nie powstanie formuła pozwalająca połączyć dostępność z jakością. Bez tego żadne pieniądze na nietypowe przedszkola nie rozwiążą problemu maluchów. Szczególnie tych ze wsi, które dziś nie mają żadnej alternatywy.
EDUKACJA CZY OPIEKA? -
Jak to robią w Europie
W Portugalii - nauczyciele dojeżdżają do dzieci zamieszkujących górzyste tereny tego kraju. Zajmują się tam nie tylko edukacją przedszkolaków, ale także służą pomocą pedagogiczną rodzicom. Pracę nauczycielek koordynuje ku-ratorium, a ich pensje pokrywa budżet państwa. Pozostałe koszty związane z dojazdami pokrywają władze lokalne.
W Hiszpanii - odpowiednio przygotowani nauczyciele przedszkoli współpracują z całymi rodzinami. Grupa złożona z 4-6 rodzin spotyka się raz w tygodniu w jednym z domów i razem z nauczycielem przygotowuje trwające od 3 do 5 godzin zajęcia dla dzieci.
W Wielkiej Brytanii - po małych miejscowościach kursują świetlicobusy, zaadaptowane piętrowe autobusy pełniące rolę objazdowych świetlic. Pełnią one rolę bardziej opiekuńczą niż edukacyjną. Najczęściej świetlicobusy są traktowa-ne jako rozwiązanie doraźne, do czasu utworzenia stacjonarnej placówki. W Wielkiej Brytanii na terenach, gdzie jest mało dzieci funkcjonują także różne rodzaje grup zabawowych. Organizują one zarówno cyklicznie zajęcia dla przedszkolaków w wieku 3-5 lat, jak również są miejscem, do którego przyjść mogą rodzice z młodszymi dziećmi.
W Austrii - funkcjonują ogródki dziecięce organizowane głównie przez kościoły, wspólnoty religijne lub towarzystwa ubezpieczeń zdrowotnych. Przyjmują nie tylko przedszkolaki, ale także dzieci poniżej 3 roku życia, zapewniając im opiekę i zabawę.
Anna Wojciechowska
|