Katalog

Elzbieta Kaliściak
Język polski, Artykuły

Franciszkanizm i poetyka codzienności w twórczości Leopolda Staffa

- n +

Franciszkanizm i poetyka codzienności w twórczości Leopolda Staffa

Franciszkanizm to filozofia życia pokornego, pogodzonego z losem i w pogodzeniu tym odnajdującego radość. Taka właśnie postawa, uznająca za pełnię człowieczeństwa doświadczanie wszystkiego, co może przynieść ludzkie życie i cieszenie się nim, charakteryzowała poezję Staffa. W utworach tego poety dostrzegamy zgodę na życie i otaczający świat w całej jego dramatycznej złożoności, gdzie panuje względna równowaga cierpienia i szczęścia.

Dowodem takiego właśnie aprobowania życia jest wiersz pt. "Sonet szalony". Źródłem aprobaty jest tu poczucie nieograniczonej ludzkiej wolności (bliskiej "radosnemu szaleństwu"), potrzeb i wymagań wobec świata. Włóczęga, który przemierza cały świat z niewielkim tylko dobytkiem, w pełni aprobuje niewygodę i słotę:

"Włóczęga, król gościńców, pijak słońca wieczny,
Zwycięzca słotnych wichrów, burz i niepogody."

Włóczęga ten jest personifikacją wewnętrznej niezależności i radosnej wolności istnienia:
"U głowy mej zatknięty kij, jak krzew jabłeczny,

Rodzi mi kwiat marzenia i owoc swobody."
Z kolejnych wersów tego utworu tryska zachwyt nad lekkomyślnością:

"Lekkomyślność śpi ze mną, płocha weselnica,
Sakwę, gdziem mądrość chował, przedarła psotnica...
W drodze szczęśliwie-m zgubił swą mądrość znużoną."

Również końcowy wers nawołuje do porzucenia rozwagi, a cieszenia się pełnią swobody i wolności:

"Ciesz się zgubą! Niech będzie przeklęty ostrożny!"

Ton franciszkański Staffa nie jest jednak mocno związany z jego postawą religijną, a raczej wyrazem ogólnej aprobaty rzeczywistości, poczucia harmonii i szczęścia. Jasno wyrażonym przykładem pogodzenia się z sobą i z otaczającym światem jest wiersz pt. "Życie bez zdarzeń". Poeta w bardzo kunsztowny sposób, z elementów zwyczajności, skonstruował w tym wierszu program godziwego i sensownego życia, które dostarcza poczucia satysfakcji i pełni. Podmiot mówiący w wierszu nie stoi przed dylematem trudnych wyborów, bohaterskich czynów, upadków i wzlotów czy też uczuć targających duszę i zmysły. Elementy życia akcentowane przez poetę są silnie nacechowane powszedniością - zwyczajne dni i noce, praca, obcowanie z przyrodą i wyrozumiała zgoda na upływający czas, przemijanie, zmiany zachodzące w człowieku i w jego otoczeniu:

"Ludzie niejeden zbiorą plon,
Niejedni pojmą się młodzi,
Niejeden starzec pójdzie w zgon,
Niejedno się dziecko urodzi..."

W "Życiu bez zdarzeń" przemijają kolejne pory roku, a ludzie rodzą się, pracują, kochają i umierają. Nie ma w tym nic niezwykłego czy budzącego sprzeciw. Nawet własne przemijanie (od dzieciństwa po starość) i umieranie jest dowodem na naturalną kolejność rzeczy, na naturalny porządek świata. Podmiot liryczny tego wiersza znajduje jednak lekarstwo na melancholię i rozpacz w obserwacji natury:

"W święto na pola zwrócę krok,
Patrzeć jak sad dojrzewa,
Jak w gronach winnych wzbiera sok,
I słuchać, jak ptak śpiewa..."

uprawianiu sztuki:
"A gdy mi myśli w smutku nagle
Rozprószą się w rozsypce,
Grać będę stare piosnki swe
Na swojej dobrej skrzypce."

umie także w każdych okolicznościach (pomyślnych czy też niepomyślnych) trzymać się zasady umiaru w emocjach:
"Zbytnich rozkoszy nie da mi świat
Ni twarde zbyt dotkną mnie losy."

Chociaż zdarzenia, w których człowiek uczestniczy, przychodzą z zewnątrz i nie ma on na nie wpływu, to jednak w jego możliwościach leży umiejętność łagodzenia ich przeżywania.

W wierszu tym ukazany jest franciszkański ideał radości i afirmacji życia w każdej jego postaci, zrozumienia potrzeby zarówno szczęścia jak i cierpienia, umiejętności cieszenia się dniem powszednim:

"Zwyczajna będzie ma noc i mój dzień,
Bez zdarzeń tygodnie, miesiące;
Czasem z chmur padnie przelotny cień,
A czasem blask rzuci słońce..."

Uwidacznia się w tym utworze świadomie przyjęta postawa zwykłego, szarego człowieka i aprobata jego życiowej mądrości, nabytej w codziennym doświadczeniu. Ten to szary człowiek apeluje, by nie oczekiwać w życiu zbyt wiele, nie mamić się złudzeniami i nie poszukiwać niezwykłych zdarzeń, ale by umieć zobaczyć cudowną harmonię świata i powszedni sens egzystencji, gdyż to właśnie ta trudna umiejętność decyduje o możliwości pogodzenia się z rzeczywistością i doznania jej szczególnego uświęcenia:

"A jednak poznam, gdy śmierć do snu
Gasić mi będzie blask powiek,
Żem widział rzeczy, których tu
Nie widział żaden człowiek..."

Tak sformułowany program filozoficzny Staffa głoszony był przez niego konsekwentnie. Jako dowód może tu służyć inny jego wiersz pt. "Przedśpiew". Podmiot liryczny tego wiersza zna wszelkie ludzkie doświadczenia negatywne: gorycz, zawód, ból, troskę, złudę, zwątpienie:

"Znam gorycz i zawody, wiem co ból i troska,
Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia."

i pomimo tych przykrych doświadczeń wypowiada pochwałę życia:

"A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia."

Życia, które składa się na równi z momentów rozkwitu i rozkładu ("kobiety brzemienne" zostały zestawione z "konającymi w nadziejnej otusze", zaś "pola żniwne" z "mogilnymi kopcami"), które dostarcza nam to radości, to znów smutku.

Bohater tego utworu nie rozpacza i nie szarpią nim żadne wątpliwości. Przedstawia się nam jako człowiek wiedzący, doświadczony ("widziałem", "znam"), człowiek, który niewzruszenie wierzy w swoje racje ("wiem"), człowiek, który przeszedł przez najważniejsze doświadczenia życia: od narodzin do śmierci. Bohater ten, wcielając się w mędrca pełnego doświadczeń, który nie tylko obserwował życie, ale też brał w nim czynny udział ("kochałem", "szedłem", "żyłem") wygłasza pochwałę życia, zgodę z nim i jego umiłowanie:

"I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu."

Chociaż bohater utworu zna "gorycz i zawody", wie "co ból i troska" i chociaż znane mu są najciemniejsze strony życia: smutek, cierpienie, śmierć, to jednak z przekonaniem mówi:
"A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia". Głosi też potrzebę radości i pochwałę życia (pomimo złej wiedzy o nim) jako wartości najwyższej i jedynej:
"I uczę miłowania, radości w uśmiechu,
W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu".

Poetykę codzienności możemy rozważać na podstawie wiersza L. Staffa pt. "Przebudzenie". Utwór ten jest zapisem zwyczajnej sytuacji, która równie zwyczajnie została zapisana. Punktem wyjścia jest tu utrwalenie elementarnego doświadczenia ludzkiego. Nie ma tu nic z ozdobności czy też wytworności dawnej poezji, nie ma żadnej metafory, porównania czy epitetu. Wiersz ten jest zapisany językiem codzienności. Składa się z krótkich zdań, czasami z podmiotem domyślnym, takich jak w języku codziennym, służącym do wyrażania najprostszych sytuacji, jak choćby ta, o której mowa w wierszu.

Sytuacja ukazana w utworze, choć z pozoru zwyczajna czy też codzienna, którą zaczyna się zwykły dzień zwykłego człowieka chwilę po przebudzeniu, nie jest aż tak prosta, jak wydaje się to w pierwszej chwili. Utwór informuje nas o sytuacji zwyczajnej i opisuje ją, ale zarazem ten realny, codzienny obraz przebudzenia ma również sensy ukryte. Pierwsze zdania informują nas, że:

"Jest świt,
Ale nie jest jasno.
Jestem na pół zbudzony,
A dokoła nieład."

Oczywistym jest fakt, że o świcie nie jest jeszcze całkiem jasno, bo dzień się przecież dopiero zaczyna, jak również oczywistym może być i to, że na pół przebudzeni dostrzegamy panujący dokoła nieład. Takie stwierdzenie może wygłosić ktoś zbudzony ze snu, zaspany, mówiącymi prostymi, najkrótszymi zdaniami, wynikającymi z sytuacji, w której się znajduje.

Następne wersy:
"Coś trzeba związać,
Coś trzeba złączyć,
Rozstrzygnąć coś"

wskazują na poszerzenie tego obrazu. Język codziennych, banalnych stwierdzeń wprowadza zupełnie inne słownictwo: "Coś trzeba rozstrzygnąć" - takim językiem nie mówimy przecież o porannej toalecie. Nie można wiązać, łączyć i rozstrzygać, jeśli nie wiadomo, co rozstrzygać, tym bardziej jeśli bohater jest tylko na pół zbudzony, boli go głowa, a więc nie jest przygotowany do rozstrzygania czegokolwiek. Zdania "coś trzeba" wprowadzają nas w niepokojącą atmosferę - nie wiemy przecież, co "trzeba związać", "złączyć", "rozstrzygnąć". Być może jakieś problemy społeczne czy polityczne, ale na pewno nie sprawy porannej toalety.

Bohater utworu mówi najpierw językiem codziennym: "Nie mogę znaleźć butów" i dalej, jakby automatycznie: "Nie mogę znaleźć siebie". Następuje tu więc zderzenie dwóch języków: mowy codziennych, błahych spraw i języka poważnych problemów. Te zestawienia mogą wskazywać na wzajemne przenikanie sytuacji rzeczywistej "po przebudzeniu" i sytuacji na początku czegoś nowego "o świcie". Możemy więc odczytać ten utwór nie tylko jako odnoszący się do codziennej sytuacji "po przebudzeniu", kiedy to rozespany człowiek nie może znaleźć butów, ale też do sytuacji ogólnej - o "świcie" (może nowej epoki), na co wskazują nam nakazy: "coś trzeba związać", "coś trzeba złączyć", "rozstrzygnąć coś". Zdania te, wypowiedziane w języku problemów ogólnych, występują w sąsiedztwie zdań: "A dokoła nieład" i "Nic nie wiem". Rozważając je w kontekście sytuacji, w których zostały

wypowiedziane, słowa "A dokoła nieład" mogą znaczyć nieład otoczenia, w którym budzi się człowiek, np. porozrzucane ubranie, ale też mogą oznaczać nieład w uczuciach, w kraju czy świecie, w którym bohater żyje. Podobnie może być ze zdaniem następnym: "Nic nie wiem". Stwierdzenie to można odnieść do konkretnego "tu i teraz", ale też do sytuacji ogólniejszej. W słowach:

"Nie mogę znaleźć butów,
Nie mogę znaleźć siebie"

autor pokazał nam bohatera bezradnego wobec nieładu, w którym się znajduje, bohatera mającego świadomość, że "coś trzeba", ale nie będącego w stanie niczego zmienić, bo przecież nie może on nawet znaleźć butów, a co dopiero rozstrzygać problemy. Bohater jest więc człowiekiem zwyczajnym, pełnym wewnętrznego niepokoju i bezradności wobec świata. Wyraża swoje zagubienie i niepokój człowieka, który wie, że "coś trzeba", ale tak naprawdę nie wie co i nic nie może.

W wierszu tym poeta stał się jednocześnie kronikarzem, wyrazicielem niepokojów życia i często zwyczajnych sytuacji życiowych.

Na podstawie omówionych kilku zaledwie wierszy z ogromnego dorobku poety możemy z całą pewnością stwierdzić, że Leopold Staff w bardzo piękny i malowniczy sposób przedstawił w swoich wierszach nie tylko filozofię franciszkańską, ale też zarejestrował rozterki codzienności, w której żył.

BIBLIOGRAFIA:

1. J. Kwiatkowski: U podstaw liryki Leopolda Staffa, W-wa 1966.
2. J. Maciejewska: Wiersze Leopolda Staffa, W-wa 1987.
3. A. Z. Makowiecki: Literatura Młodej Polski, W-wa 1996.
4. L. Staff: Wiersze wybrane, W-wa 1973.
5. L. Staff: Wybór poezji, Wrocław 1985.

Opracowanie: Elżbieta Kaliściak

Wyświetleń: 10051


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.