W_016
"- Masz, psie, masz, draniu! Masz - za teatr, masz za inspektorskie
zebranie, masz za literaturę! Tyś mnie chciał do siebie podobnym... - Masz,
renegacie, szpiegu, masz, szpiegu!" Jakie osobiste doświadczenia i przeżycia
podyktowały Marcinowi te pełne nienawiści słowa.
Słowa przytoczone w temacie pracy Marcin wypowiada
do siebie szeptem podczas starcia z Majewskim, nauczycielem w klerykowskim
gimnazjum. Marcin obrzucił Majewskiego cuchnącym błotem, korzystając z
osłony ciemności, gdy Majewski próbował szpiegować spotkanie uczniów na
górce u Gontali.
W słowach tych zawarta jest olbrzymia ilość emocji,
widać wyraźnie, że muszą wynikać z wielu smutnych doświadczeń i upokorzeń.
W rzeczy samej, Borowicz miał wiele powodów do ich wypowiedzenia.
Marcin Borowicz żył na terenach objętych zaborem
rosyjskim, na których prowadzono akcję rusyfikacyjną. Najbardziej oczywistym
obiektem polityki rosyjskiej były polskie szkoły, a gimnazjum w Klerykowie
nie było pod tym względem wyjątkiem. Nauczyciele z dużym cynizmem i bezwzględnością
dążyli do zabicia w uczniach poczucia polskości i uczynienia z nich posłusznych
poddanych Rosji. Niektórzy posługiwali się prymitywnymi metodami, takimi
jak zastraszanie i surowe kary, inni używali środków subtelniejszych, lecz
dążyli do jednego celu. Ich zadanie było tym łatwiejsze, że małe dzieci,
w tym Borowicz, nie potrafiły jeszcze obiektywnie oceniać rzeczywistości
i łatwo ulegały wpływom dorosłych.
Myślę, że słowa Marcina wypowiedziane podczas spotkania
z Majewskim były podyktowane w znacznej mierze niechęcią, jaką mógł czuć
do samego siebie za to, że uległ wpływom rosyjskim i w kilku sytuacjach
zachował się jak tchórz. Przykładem takiej sytuacji była lekcja historii,
prowadzona przez Kostriulewa. Nauczyciel szykanował kościół katolicki,
przytaczając wyssaną z palca opowieść o zakonnicach, które rzekomo w swoim
klasztorze, w podziemiach, trzymały mnóstwo malutkich trumienek ze zmarłymi
dziećmi. Przeciwko zachowaniu Kostriulewa zaprotestował Walecki, twierdząc,
że występuje w imieniu całej klasy. Podczas prowadzonego chwilę później
przez dyrektora dochodzenia Marcin jako pierwszy zaprzeczył, jakoby udzielił
Waleckiemu pozwolenia na mówienie w swoim imieniu. Borowicz stwierdził,
że uważa "dopełnienia" Kostriulewa (tak nauczyciel określał tego typu historyjki,
jak ta z zakonnicami) za wielce pożyteczne i słuchał ich z przyjemnością.
Dał się też wciągnąć w życie towarzyskie Rosjan. Chodził do teatru
na rosyjskie przedstawienia, zasiadał tam w loży dyrektorskiej. Naraził
się tym na kpiny i złośliwości ze strony kolegów.
Marcin był częstym gościem w domu inspektora Zabielskiego,
który udawał wielkiego przyjaciela młodzieży. W pewnym momencie Borowicz
uważał wręcz Zabielskiego za swojego mistrza. W rzeczywistości Zabielski
starał się pozyskać zaufanie młodzieży po to, by mieć ją pod należytą kontrolą
i wpływać na jej wychowanie w duchu rosyjskim.
Jak widać, Marcin w pewnym okresie niemalże wyparł
się swojej polskości i uległ obłudnym obietnicom rosyjskim. Imponował mu
elegancko urządzony gabinet Zabielskiego. Założył kółko studiujących literaturę
rosyjską (nie polską!). Wiele było czynów, których mógł się Marcin wstydzić.
Później, pod koniec gimnazjum Borowicz zrozumiał
swe błędy, pojął, że jest Polakiem. Brał np. regularnie udział w spotkaniach
na górce u Gontali, gdzie uczniowie potajemnie studiowali zakazaną literaturę.
Jednak fakt, że musieli spotykać się w konspiracji, musiał wzbudzać w chłopcu
żal. Ich swoboda była bardzo ograniczona, a każdy krok inwigilowany. Zwłaszcza
nauczyciel Majewski starał się odkryć miejsce spotkań chłopców. Marcin
natknął się kiedyś na niego bardzo blisko ich kryjówki, katastrofa wisiała
w powietrzu. W tym momencie w Borowiczu wezbrały wszystkie dawne i świeże
urazy i upokorzenia, wszystkie zaznane krzywdy. Jakimi słowami i czynami
dał im ujście, już doskonale wiemy...
[ML]