Katalog

Hanna Nowakowska
Język polski, Scenariusze

Ćwiczenia intertekstualne - scenariusz lekcji języka polskiego dla klasy I lub III Liceum Ogólnokształcącego realizującej program w profilu rozszerzonym

- n +

Scenariusz lekcji języka polskiego

dla klasy I lub III Liceum Ogólnokształcącego
realizującej program w profilu rozszerzonym
Temat lekcji:
Ćwiczenia intertekstualne
Cel lekcji:
Celem lekcji jest wprowadzenie pojęcia intertekstualności literatury poprzez praktyczne jego zademonstrowanie. Jest to pojęcie niezwykle przydatne, kształtujące nienaiwnego Czytelnika, ułatwiające interpretowanie literatury (nie tylko najnowszej).
Czas 2*45 min.

Materiały:
1. Do ćwiczenia wykorzystane zostały fragmenty następujących tekstów:
2. Kartezjusz, "Rozprawa o metodzie"
3. Olga Tokarczuk, "Podroż ludzi Księgi"
4. Podręcznik do nauki literatury dla klasy l LO.
5. Słownik PWN Leksykon Filozofia

Uczniowie wcześniej poznali klimat intelektualny epoki, w której żył i tworzył Kartezjusz i podstawowe pojęcia ułatwiające zrozumienie tekstów tego filozofa (racjonalizm, empiryzm, dualizm, podmiot, przedmiot, deizm, aksjomat)

Zadania:
Uczniowie otrzymują kopie fragmentów "Rozprawa o metodzie" - Kartezjusza z poleceniem dokonania ich analizy i sformułowania wniosków. Pomocą służyć będą następujące pytania:
1. Co jest celem Kartezjusza?
2. W jaki sposób pragnie go osiągnąć?
3. Jak brzmi i co oznacza pierwsza zasada filozofii Kartezjusza?
4. Jak tłumaczy Kartezjusz ideę Boga?
5. Jaka jest rola Boga w świecie?
6. Kim jest człowiek?
7. Na czym polega dualizm kartezjański?
8. O kim mówi Kartezjusz we fragmencie VI?

Wnioski:
Punktem wyjścia dla Kartezjusza była negacja całej dotychczasowej wiedzy jako wątpliwej. Celem - poszukiwanie wiedzy pewnej (poznanie pewne jest jasne i wyraźne).

Jedyną rzeczą pewną dla Kartezjusza jest to, że wątpi - czyli myśli -czyli jest.

Naczelna zasada filozofii Kartezjusza brzmi "Cogito ergo sum". Ten fakt jest aksjomatem, od którego zaczął budowanie całej wiedzy pewnej.

W odkrywaniu prawdy istotną rolę pełni podmiot poznający. Fundamentu wiedzy szukać należy nie w tym, co poznajemy, lecz w podmiocie poznającym - "Ja myślącym".

(Przewrót dokonany przez Kartezjusza polega na tym, że podmiotem poznającym nazywać się będzie wyłącznie umysł, a przedmiotem - to, co poznawane. Wcześniej podmiotem określano to, o czym się orzeka, przedmiotem - to, co jedynie pomyślane, samo przez się nieistniejące.)

Filozofia znajdująca swą zasadę w samym umyśle nazwana została racjonalizmem.

Rozumowi właściwe są idee - czyli pojęcia wrodzone. Do pojęć wrodzonych zalicza Kartezjusz pojęcie Boga. Bóg jest niezależną substancją myślącą. Stworzył On świat, obdarzył materię zdolnością do samodzielnego rozwoju (wprawił w ruch) według ustalonych przez Siebie praw mechaniki.

Człowiek łączy w sobie dwie substancje: duchową (res cogitans), której atrybutem jest myślenie i materialną (res extensa), której atrybutem jest rozciągłość.

Dualizm kartezjański polega na przeciwstawieniu duszy i ciała. Z jednej strony człowiek jest umysłem, który sam w sobie odnajduje podstaw ę swej wiedzy, mając wolność uznawania czegoś za pewne lub nie. Z drugiej strony- okazuje się tylko doznającym ciałem uwikłanym w porządek przyczyn i podlegającym różnym koniecznościom. (Dualistyczna koncepcja człowieka i świata stanowiła dla samego Kartezjusza problem polegający na niemożności połączenia dwóch tak różnych elementów)

Zadania:
Uczniowie otrzymują fotokopie fragmentu powieści Olgi Tokarczuk z poleceniem odpowiedzi na następujące pytania:
1. Czyich poglądów filozoficznych zwolennikiem jest Burling, co na to wskazuje?
2. Jak można interpretować wątpliwości Markiza dotyczące konieczności istnienia siły ożywiającej człowieka -maszynę?
3. Jak pojmuje Boga Markiz, a jak Burling.
4. Jaki takt pozwala umieścić tę scenę w XVII w.'?

Wnioski:
Uczniowie powinni zauważyć aluzje do konkretnych tekstów Kartezjusza; zauważyć, że przywołanie cudzego tekstu przez Olgę Tokarczuk nie ma charakteru ozdobnika, ale inspiruje bohaterów (i czytelników)do ciekawych rozważań.

Uwagi:
Na zakończenie można odwołać się do słownika terminów literackich (pod red. J. Sławińskiego), by zapoznać się teoretycznym opisem interteksualności i rozmaitymi formami występowania tego zjawiska w literaturze.

Praca domowa:
1. Kartezjańskie a współczesne widzenie człowieka.
2. Czy scenę z powieści "Podróż ludzi Księgi" można potraktować jako "odległe zwierciadło" współczesności?


Kartezjusz "Rozprawa o metodzie", PIW, Warszawa 1980, s.49-67

I
[…]pragnąłem poświęcić się jeno poszukiwaniu prawdy, sądziłem, iż trzeba mi począć sobie wręcz przeciwnie i odrzucić, jako bezwarunkowo fałszywe, wszystko to, w czym mógłbym powziąć najmniejsza wątpliwość, aby się przekonać, czy nie zostanie potem w moich przekonaniach coś, co by było zupełnie niewątpliwe. Tak z przyczyny, iż zmysły nasze zwodzą nas niekiedy, przyjąłem, że żadna rzecz nie jest taka, jak one nam przedstawiają. Ponieważ zaś istnieją ludzie, którzy się mylą w rozumowaniu nawet odnośnie najprostszych przedmiotów geometrii i wyciągają z nich mylne wnioski, pomyślawszy przy tym, iż ja jestem podległy błędom równie jak każdy inny, odrzuciłem jako błędne wszystkie racje, które wziąłem poprzednio za dowody. Wreszcie uważając, że wszystkie te same myśli, jakie mamy na jawie, mogą nam przychodzić wówczas, kiedy śpimy, zasię wówczas żadna z nich nie jest prawdziwa, postanowiłem założyć, iż wszystko, co kiedykolwiek dotarło do mego umysłu, nic bardziej jest prawdziwe niźli złudzenia senne. Ale zaraz potem zwróciłem uwagę, iż podczas gdy upieram się przypuszczać, że wszystko jest fałszywe, koniecznym jest abym ja, który to myślę, był czymś; i spostrzegłszy, iż ta prawda: myślę, więc jestem, jest tak mocna i pewna, że wszystkie najskrajniejsze przypuszczenia sceptyków nie zdolne są jej obalić, osądziłem, iż mogę Ją przyjąć bez skrupułu za pierwszą zasadę filozofii, której szukałem.

Następnie, rozpatrując z uwagą, czym jestem, spostrzegłem, iż o ile mogę sobie przedstawić, że nie mam ciała i że nie ma żadnego świata ani miejsca, gdzie bym był nie mogę sobie jednakowoż, przedstawić, jakobym nic istniał wcale. Przeciwnie, z tegoż właśnie, iż zamierzałem wątpić o prawdzie innych rzeczy, wynikało bardzo jasno i pewnie, że istnieje; natomiast, gdybym tylko przestał myśleć, choćby nawet wszystka reszta tego, co sobie wyobraziłem, była prawdą, nic miałbym żadnej przyczyny mniemać. iż istnieję. Poznałem stąd, że jestem substancją, której całą istotą, czyli naturą, jest jeno myślenie, i która, aby istnieć, nic potrzebuje żadnego miejsca, ani nie zależy od żadnej rzeczy materialnej: tak, iż owo ja, to znaczy dusza, przez którą jestem tym, czym jestem, jest całkowicie odrębna od ciała, a nawet jest łatwiejsza do poznania niż ono, i że gdyby nawet ono nie istniało, byłaby i tak wszystkim, czym jest.

II
Co się tyczy myśli moich o wielu innych rzeczach na zewnątrz mnie, jak o niebie, o ziemi, o świetle, cieple i tysiącu innych, nie byłem w takim kłopocie, aby wiedzieć, skąd pochodzą. Nie widząc bowiem w nich nic, co by je miało czynić w mym mniemaniu wyższymi nade mnie, mogłem sadzić, iż jeżeli są prawdziwe, są dziedziną zależną od mojej natury, od tego, co posiada ona doskonałego; jeżeli nieprawdziwe, wziąłem je snadź z nicości, to znaczy znalazły się we mnie na skutek tego, co posiadam ułomnego. Ale inna była sprawa z pojęciem istoty bardziej doskonalej niż moja; to bowiem, abym je czerpał z nicości, było rzeczą oczywiście niemożliwą. Że zaś myśl, aby coś doskonałego mogło być następstwem czegoś mniej doskonałego i było dziedziną odeń zależną, jest równie odpychająca jak to, aby coś mogło powstać z niczego, nie mogłem również wysnuć tego pojęcia z samego siebie: tak iż pozostawało tylko, że pomieściła ją we mnie istota rzeczywiście bardziej ode mnie doskonała, a nawet posiadająca sama w sobie wszystkie doskonałości, o których mogę mieć jakieś pojęcie, to znaczy, aby się wyrazić w jednym słowie, która jest Bogiem.

III.
Ponieważ rozpoznałem jednak w sobie bardzo jasno, że natura myśląca różna jest od cielesnej, a zważywszy, że wszelka złożoność świadczy o zależności, zależność zaś jest oczywistym brakiem, osadziłem, iż nie mogłoby to być doskonałością w Bogu, gdyby byt złożony z tych dwóch natur, i że co za tym idzie, nic jest on z nich złożony; jeżeli natomiast istnieją w świecie jakieś ciała lub też jakieś umysły, lub inne istoty niezupełnie doskonałe, istnienie ich musi zależeć od jego potęgi w ten sposób, iż nie mogą trwać bez niego ani chwili.

IV
To natomiast, że wielu ludzi żyje w przeświadczeniu, iż trudno go jest poznać, a również, że trudno poznać, czym jest ich dusza, pochodzi stad, że nie wznoszą nigdy umysłu ponad rzeczy postrzegalne i tak są przyzwyczajeni nie rozważać niczego, jak jedynie wyobrażając to sobie, który to sposób myślenia odpowiedni jest dla rzeczy materialnych, iż wszystko, co się nie da wyobrazić, wydaje im się nie do pojęcia. Przejawia się to jasno w tym, że nawet filozofowie głoszą za pewnik w swoich szkołach, iż nie ma nic w umyśle, co by nie było pierwotnie w zmysłach, a wszak pewne jest, że idee Boga ani duszy nigdy się w nich nic znajdowały. Zdaje mi się też, że ci, którzy chcą posługiwać się wyobraźnia, aby zrozumieć te idee, czynią tak samo jak gdyby chcieli się posłużyć oczami, aby słyszeć dźwięki lub czuć zapachy: a przecież zachodzi jeszcze ta różnica, że zmysł wzroku upewnia nas, nie mniej niż zmysł powonienia lub słuchu, o prawdziwości tych przedmiotów, podczas gdy ani wyobraźnia, ani zmysły nie zdołałyby nas nigdy upewnić o żadnej rzeczy, o ile by umysł nie wdał się w to.

Nie chciałem wszelako wnosić we wszystkich tych rzeczy, że nasz świat powstał w sposób, jaki przedstawiłem, o wiele bowiem prawdopodobniejsze jest, że od samego początku Bóg uczynił go takim, jakim miał być, ale to pewna - i jest to mniemanie powszechnie przyjęte wśród teologów - że działanie, którym Bóg go obecnie utrzymuje, jest to to samo właśnie, mocą którego go stworzył. Gdyby więc nawet z początku dał mu tylko formę chaosu, o ile by tylko ustaliwszy prawa natury, użyczył jej swej pomocy do działania takiego, jakie jej jest zwyczajne, można mniemać, nie ujmując niczego cudowi stworzenia, że przez to samo wszystkie rzeczy, które są czysto materialne, mogłyby były z czasem stać się takimi, jakimi widzimy je obecnie. Natura zaś ich o wicie łatwiejsza jest do pojęcia, kiedy się je ogląda powolnie rodzące się w ten sposób, niż kiedy sieje rozważa jako całkowicie ukończone.

VI.
Jeśli kto zapyta, w jaki sposób krew z żył nie wyczerpuje się wcale płynąc tak ustawicznie do serca, i w jaki sposób tętnice nie są nią przepełnione, skoro wszystka ta, która przechodzi przez serce, udaje się do nich, wystarczy mi odpowiedzieć to tylko, co już napisał pewien lekarz angielski, któremu należy się pochwala, iż ruszył tę sprawę z miejsca i jako pierwszy pouczył, iż istnieją na końcach tętnic liczne dróżki, którędy krew, jaka tętnice otrzymują z serca, dostaje się do drobnych rozgałęzień żył, którymi znowuż udaje się do serca, tak iż bieg jej jest nie czym innym, tylko ustawicznym krążeniem.

VII
Nie wyda się to zgoła dziwne tym, którzy wiedząc, ile rozmaitych automatów, czyli poruszających się maszyn, przemyślność ludzka umie wykonać używajcie niewielu jeno części w porównaniu do wielkiej ilości kości, mięśni, nerwów, tętnic, żył i wszystkich innych składników, jakie są w ciele każdego zwierzęcia, uważać będą to ciało za maszynę, która, jako uczyniona rękami Boga, jest bez porównania lepiej obmyślona i zawiera w sobie ruchy bardziej godne podziwiania niż jakakolwiek stworzona przez człowieka. Zatrzymałem się też tu umyślnie dla wykazania, że gdyby istniały takie maszyny, które by miały narządy i zewnętrzna postać małpy lub innego, jakiego bezrozumnego zwierzęcia, nie mielibyśmy sposobu rozpoznać, że nie są one we wszystkim tej samej natury co owe zwierzęta; podczas gdyby istniały maszyny, podobne do naszych ciał i naśladujące nasze uczynki na tyle, ile byłoby to zasadzie samej możliwe, mielibyśmy zawsze dwa bardzo pewne sposoby rozpoznania, że jeszcze dzięki temu nie byłyby one prawdziwymi ludźmi. Pierwszy ten, iż nigdy nie mogłyby używać słów ani innych znaków składając je w sposób, jak my czynimy dla oznajmienia innym naszych myśli. Można bowiem pojąć, iżby maszyna tak była zrobiona, że wymawia jakieś słowa, a nawet wymawia ich kilka w związku z działaniami fizycznymi powodującymi pewne zmiany w jej przyrządach: jak to, kiedy się ją dotknie w jakimś miejscu, aby spytała, czego sobie od niej życzymy; w innym, aby krzyczała, że ją boli, i tym podobne; ale niemożliwe jest, aby składała rozmaicie słowa, odpowiadając do sensu na wszystko, co się powie w jej obecności, jak to ludzie bodaj najbardziej tępi mogą czynić. Drugi sposób jest ten: choćby nawet maszyny takie czyniły wiele rzeczy równie dobrze lub może lepiej niż którykolwiek z nas, nie robiłyby niezawodnie wielu innych, i przez to można by odkryć, iż nie działają dzięki świadomości, lecz jedynie dzięki rozmieszczeniu swoich przyrządów. Podczas bowiem gdy rozum jest to instrument wszechstronny, który może służyć we wszelkiego rodzaju przypadkach, te przyrządy potrzebują pewnego szczególnego ustawienia dla każdej poszczególnej czynności; skąd pochodzi, że zasadniczo niemożliwe jest, aby w maszynie była dostateczna ich rozmaitość, by mogły ją wprawić w działanie we wszystkich okolicznościach życia w taki sam sposób, w jaki nasz rozum powoduje nasze działanie.

VIII
Opisałem następnie duszę obdarzoną rozumem i wykazałem, że nie może ona w żaden sposób wyłonić się z sił materii, jak to się ma z innymi rzeczami, o których mówiłem, ale że musiała być stworzona umyślnie, i jako to nie wystarcza, aby ta dusza była pomieszczona w ciele ludzkim, niby pilot w okręcie, chyba że jedynie po to, aby poruszać jego członki, ale trzeba, aby była z nim ściśle złączona i zespolona, iżby mogła mieć ponadto uczucia i pragnienia podobne naszym i w ten sposób tworzyć prawdziwego człowieka.
(...) dusza nasza jest natury zupełnie niezależnej od ciała, a tym samym nie podlega wraz z nim śmierci; następnie zaś, tym więcej, że nie widzimy innych przyczyn, które by ją mogły unicestwić w naturalny sposób skłaniamy się do wyciągnięcia stąd wniosku, że jest nieśmiertelna.

Olga Tokarczuk "Podróż ludzi Księgi", WAB Warszawa 1996, s. 57-58
- Pan, zdaje się bardzo wierzy w postęp. Tak. Burling rzeczywiście wierzył w postęp, naukę i siłę rozumu. Szczycił się dokonaniami swoich rodaków. Tylko nauka jest w stanie wyzwolić ludzi z chorób i nędzy. Wymawiając słowo "ludzkość", podnosił krótki, gruby palec jak wędrowny kaznodzieja.
- Na przykład Harvey. Jego odkrycie, ze krew krąży w ludzkim ciele żyłami i wnika dzięki temu w każdą cześć ciała, jest największym odkryciem naszych czasów. Ile na tym może skorzystać medycyna! Ale to odkrycie ma obok praktycznego także i filozoficzne znaczenie. Pokazuje, ze człowiek jest wysoko zorganizowaną maszyną i że jak każdą maszynę, można go dokładnie poznać i zbadać.
-To nie jest dobre porównanie - powiedział Markiz. - Maszynę da się rozłożyć na części i złożyć z powrotem. Człowieka nie. Musi istnieć coś, co tę pańską "maszynę" ożywia.
- A tak, zgadzam się z panem. Markizie. Tym czymś jest Bóg, ale pojmowany jako zegarmistrz, który nakręca mechanizm. Tchnienie boże, rozumie pan? Dalej już rządzą prawa mechaniki i przyrody.
- A więc sadzi pan, że człowiek składa się z takich systemów? System obiegu krwi, może jeszcze system myślenia czy rozmnażania... Ale co nam da wiedza o mechanizmach? Czy odpowie nam na pytanie, dlaczego ludzie się rodzą i umierają? Po co żyją? Nauka potrafi rozłożyć na elementy prostsze to, czym się zajmuje, ale nie potrafi polem złożyć tego w żyjąca całość. Tu potrzeba czegoś innego.
- Czego, jeśli można wiedzieć?
- Boga wszechobecnego, który cały czas działa, totalnej, świadomej siły, która utrzymuje świat w istnieniu, a nie zegarmistrza- roześmiał się Markiz.
- Być może nauka dobierze się kiedyś i do Boga. i obwieści w końcu światu, kim on jest.
- Obyśmy nic dożyli takich czasów - westchnął pan de Berle i zaproponował, by się już położyli do łóżek


Opracowanie: Hanna Nowakowska

Wyświetleń: 3513


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.