Katalog

Elżbieta Olearczyk
Język polski, Artykuły

Czesław Miłosz "Campo di Fiori" - wiersz "o samotności ginących" - analiza i interpretacja

- n +

Czesław Miłosz "Campo di Fiori" - wiersz "o samotności ginących" - analiza i interpretacja

W czasie wojny Czesław Miłosz przebywa w Warszawie, biorąc czynny udział w życiu kulturalnym. Pod pseudonimem Jan Syruć wydaje w 1940 r. tomik Wiersze. Utwory pisane w tym czasie i bezpośrednio po wojnie ujęte zostały w tomie Ocalenie z 1945 roku, uznanym za jedno z największych wydarzeń literackich. Jest to - jak pisze Marta Wyka - tom bardzo różnorodny i bogaty zarówno w znaczenia, jak formy poetyckie, ukazujący wielkie możliwości Miłosza jako stylizatora oraz wzmacniający i zaostrzający jego ton moralizatorski, w którym mówi o sobie i swojej twórczości, o epoce, w jakiej twórczość ta jest zanurzona. Próbuje szukać odpowiedzi na pytanie zadane w Przedmowie:

Czym jest poezja, która nie ocala
Narodów ani ludzi?

W Ocaleniu jawi się więc Miłosz jako moralista, ale wskazuje też na tragiczne posłannictwo poety: nie ma on prawa uchylać się od roli świadka epoki. Przy czym rola jego nie ogranicza się do obserwacji i notowania, ale również współuczestniczy on w tragedii narodu, przyjaciół, nieznajomych. I tylko taką postawę poety Miłosz akceptuje.

Okupacyjna liryka tego twórcy zrywa z poetyką katastroficzną. Treści katastroficzne znikły
z jego poezji wraz z katastrofą rzeczywistą - wojną. Poeta stara się przedstawić ludzki wymiar apokalipsy. Chociaż bowiem historia przerosła siły człowieka, jest jednak jego dziełem. Jak więc przezwyciężyć historię? Może to być próba ukazania katastrofy pojawiającej się niezauważalnie wśród zwykłych zajęć, jak w Piosence o końcu świata. Innym razem to ironiczny dystans wobec okrutnych praw historii - Piosenka o porcelanie albo próba kreacji utopijnego świata jaki powinien być, ironicznego modelu świata podporządkowanego wartościom nadrzędnym w poemacie Świat (poema naiwne). Źródłem nadziei może też być wiara w ocalającą moc sztuki, jak w wierszu Campo di Fiori.

Utwór powstał w 1943 roku. Sam poeta uważa go za najlepszy przykład własnej poezji wojennej. Można go określić mianem wiersza - epitafium Żydom polskim. W Warszawie, jak i w innych miastach polskich, istniało żydowskie getto - miasto ludzi nieodwołalnie skazanych na śmierć. Temat martyrologii Żydów pojawiał się w literaturze polskiej (wojennej i powojennej) wielokrotnie i zawsze towarzyszył mu rozrachunek moralny

z postawami Polaków wobec ich losu. A były one różne. Obok licznych przykładów niesienia Żydom pomocy, wcale nierzadko trafiały się postawy współpracy z Niemcami w ich prześladowaniu czy choćby całkowitej obojętności. Czym były one podyktowane? Może sposobem rozumowania właściwym bohaterce opowiadania Kobieta cmentarna z Medalionów Z. Nałkowskiej :

- Mieszkania mamy wszyscy zaraz koło muru, to u nas wszystko słychać, co się u tamtych dzieje. Już teraz każdy wie, co to jest. Do ludzi strzelają po ulicach. Palą ich w mieszkaniach.

Po nocach krzyki takie i płacz. Nikt nie może ani spać, ani jeść, nikt nie może wytrzymać. Czy to jest przyjemnie tego słuchać?
Rozejrzała się, jakby mogły ją usłyszeć groby pustego cmentarza.
- To także przecież ludzie, więc ich człowiek żałuje - wyjaśniła. - Ale oni nas nienawidzą gorzej niż Niemców.
Zdawała się urażona mymi słowami naiwnej perswazji.
- Jak to, kto mówił? Nikt nie potrzebował mówić. Sama wiem. I każdy pani powie to samo, kto ich zna. Że niechby tylko Niemcy wojnę przegrały, to Żydzi wezmą i nas wszystkich wymordują... Pani nie wierzy? Nawet same Niemcy to mówią. I radio też mówiło...
Wiedziała lepiej, do czegoś jej była potrzebna ta wiara.

Problem obojętności literatura okupacyjna wyraziła symbolem karuzeli, zaczerpniętym z rzeczywistości. Kiedy w kwietniu 1943 roku wybuchło powstanie w warszawskim getcie, za jego murem działało wesołe miasteczko i kręciła się karuzela. Jej obraz tak przedstawia Andrzej Szczypiorski w swej powieści Początek:

Lecz nie ulegało wątpliwości, że na placu rozlegała się wesoła muzyczka i profesor przypomniał sobie karuzelę, którą przecież niedawno tutaj zbudowano. Stała niemal pod murem getta, kolorowa i radosna, jak wszystkie karuzele na świecie. Były tam konie białe o czerwonych chrapach, gondole weneckie, powoziki, sanie, a nawet wielkopańska kareta. Wszystko to kręciło się w takt muzyczki, mechanizm karuzeli pojękiwał, konie galopowały, gondole płynęły, sanie sunęły, powozy podskakiwały, a wszystko razem szumiało, furkotało, dźwięczało i kręciło się w kółko, pośród wybuchów śmiechu, pisków zalęknionych panienek, okrzyków młodych mężczyzn, wesołego przekomarzania się, chichotów i pieszczot. Profesor Winiar spojrzał na karuzelę, zobaczył rozpędzony, kolorowy krąg, roześmiane twarze, rozwiane wiaterkiem włosy dziewcząt, białe plamy nagich łydek i ud, czupryny, koszule, spódniczki, cholewki, majteczki, krawaty, chorągiewki, grzywy końskie, lampiony, ławeczki, łańcuszki, łabędzie, motylki. Profesor zobaczył ten śliczny, muzyczny, mechaniczny, paniczny wir i usłyszał wrzask katarynki, trzask broni maszynowej, wrzask Żyda, trzask mechanizmu karuzeli. (...) Profesor Winiar, matematyk, wypuścił z dłoni gazetę, zakręcił pirueta, jakby sam znajdował się na karuzeli, i padł bez życia na chodnik. (...) już w pozycji leżącej, z powiekami zamkniętymi, wciąż ściskając parasol w kurczowo zaciśniętej dłoni, profesor wyszeptał sinymi wargami słowa, które miały znaczyć "O, Polsko!" lub "Oj, Polacy!", ale sprawa pozostała nie wyjaśniona.

Refleksje nad postawą Polaków wobec zbrodni w getcie możemy odczytać właśnie
w Campo di Fiori Cz. Miłosza.

Wiersz zaczyna się od obrazu tytułowego Campo dei Fiori - placu rzymskiego. Jest to obraz pełen dynamiki i życia, nakreślony po mistrzowsku. Plac jest barwny, radosny. Widzimy kosze oliwek i cytryn, różowe owoce morza, które rozkładają na stołach handlarze, naręcza ciemnych winogron czy puch brzoskwini. Dostrzegamy też ślady wcześniejszych czynności przekupniów:

Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.

Nic nie zapowiada dramatu rozgrywającego się w tle:

Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna.

A jednak nie ma nastroju refleksji ani żałoby, towarzyszącego na ogół śmierci. Wprost przeciwnie, stracenie filozofa stanowi tylko niewielką przerwę w zwykłym życiu ludu rzymskiego, który zaledwie na chwilę staje się ciekawą gawiedzią i tylko przez chwilę czeka na jego odlot w pożarze (strofa 8). Nie ma tu nic z powagi chwili. Radosna atmosfera nie uległa zamąceniu:

A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.

Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.

Taka konstrukcja obrazu zaskakuje ostrym kontrastem i skłania do głębokich refleksji zarówno podmiot liryczny, jak i czytelnika tekstu.
Podmiot liryczny ujawnia się w 3 strofie, dając jednocześnie motywację takiego ukształtowania wypowiedzi:

Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli.

Tym samym podmiot liryczny przenosi nas w inny czas i inne miejsce - do wesołego miasteczka obok murów warszawskiego getta. Znów maluje przed naszymi oczyma obraz kontrastowy. Pokazuje wesołą, niefrasobliwą atmosferę pięknej warszawskiej niedzieli. Wiosenny wieczór, pogodne niebo, karuzela wirująca w takt skocznej muzyki, rozwiane suknie dziewczyn, wesołe tłumy - to barwne elementy obrazu. Dramat getta - jak dramat Giordana Bruna - także rozgrywa się na drugim planie:

Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia (...),

a znaki pożaru, owe czarne latawce stają się przedmiotem zabawy wirujących na karuzeli warszawiaków. Ten szczegół służy podmiotowi lirycznemu do charakterystyki bohaterów
i pokazania klimatu zdarzeń.

Wróćmy jednak do motywacji takiego właśnie skojarzenia dwu obrazów z odległych epok. W świadomości podmiotu lirycznego układają się one w ciąg zdarzeń - są to te same męczeńskie stosy, płoną w podobnej atmosferze wesołego gwaru rzymskiej gawiedzi i pośród tłumów wesołych Warszawy. Stracenie Giordana Bruna nie mąci normalnego życia i równie niefrasobliwy jest nastrój warszawskiej niedzieli. Tak więc bieg historii niczego nie zmienił:

(...) lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.

Miłosz, myśliciel i moralista, przeżywający koszmar okupacji, szuka przyczyn tragicznych wydarzeń. Brak paraleli między losem Giordana Bruna i losem Żydów w getcie jest pozorny. Chodzi jednak nie tylko o to, że w obu przypadkach ginęli męczennicy bez winy. Może bardziej tragiczny jest fakt ciągłości w naturze ludzkiej: obojętność wobec cudzego dramatu, brak uczestnictwa w zdarzeniach epoki.

To jedna przesłanka moralna. Drugą jest zapomnienie, co rośnie, / Nim jeszcze płomień przygasnął. Dla podmiotu lirycznego najważniejsza jest jednak chyba przesłanka trzecia, wyrażona w strofie 7:

Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.

Samotność filozofa, którego myśl przerosła ciasne horyzonty epoki, spotęgowana była przez przepaść, dzielącą go od otoczenia: przepaść sumienia i myśli, odmienności poglądów i braku tolerancji. Ową samotność dobitnie podkreśla podmiot liryczny zarówno w słowach:

Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,

jak też przez opozycję czasu:

I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

Chwila jest równa mijaniu wieków. Dopiero z ich upływem ludzkość uczyła się tolerancji wobec odmienności poglądów. Ale czy do niej dorosła? Podmiot liryczny w ostatniej strofie stwierdza:

I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język ich stał się nam obcy
Jak język dawnej planety.

Początkowym spójnikiem i świadomie nawiązuje do sytuacji z przeszłości. To już nie tylko te same męczeńskie stosy, ale również te same źródła samotności G. Bruna i Żydów. Chociaż minęły wieki, ludzkość nie tylko nie wyzbyła się egoizmu, ale też nie dorosła do idei tolerancji. Dlatego okupowana Warszawa ma swoje Campo di Fiori i zamiast jednego stosu Giordana Bruna płonące getto domów w stosach męczeńskich, obok których codzienne życie przechodzi do porządku dziennego.

Obojętność i zapomnienie ze strony Polaków bierze się z obcości narodowej Żydów. Jednak słowa: Ich język stał się nam obcy mają sens wieloznaczny. Dosłownie, jest on obcy - jidysz. Ale metaforyczny sens zostaje pogłębiony w wersie następnym: Jak język dawnej planety. To porównanie kieruje naszą myśl w stronę języka Biblii. W niej zapisane prawdy moralne: nie zabijaj, kochaj bliźniego swego, które zostały zagubione, brzmią nierealnie, właśnie jak z dawnej planety. Ich zagubienie jest przyczyną samotności ginących i źródłem obojętności tłumu. W rozumieniu podmiotu lirycznego obojętność jest formą zniewolenia, akceptacją zgotowanego ofiarom przez oprawców. Nie można jej rozgrzeszyć, bo każdy człowiek jest indywidualnie odpowiedzialny za historię.

Końcowe wersy prowadzą do sceptycznej konkluzji: nowe Campo di Fiori może się powtórzyć, gdy zapomniane zostaną męczeńskie stosy.

Treści liryczne tego utworu zawierają nie tylko oskarżenie, ale też wyrażają współczucie skazanym na śmierć i samotność. Poeta nie mówi wprost, ale zamierzony efekt uzuskuje przez budowanie - na zasadzie kontrastu - wstrząsających obrazów.

Ostatni wers wprowadza akcent nadziei i ocalenia, wskazując na rolę i moc poezji. To w słowie poety tkwi siła moralna, zdolna przeciwstawić się zbrodniom ludzkości, ocalająca ludzi i narody. Sugestie do takiego odczytania Campo di Fiori wysunęła B. Chrząstowska. Zwraca ona również uwagę na specyficzną rytmikę wiersza, przypominającą heksametr. Wpływa na to składnia: najczęściej dwa wersy tworzą razem całość gramatyczną i treściową, np.:

Różowe owoce morza
Sypią na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają na puch brzoskwini.

Można je odczytać jako przełamany w średniówce heksametr:

Widać też charakterystyczny dla heksametru (choć ulegający zakłóceniu) układ stóp: daktyl + trochej. Z łatwością dostrzegamy sześciostopowy rytm owej składniowej całostki obejmującej dwa wersy, jak też równomierne rozłożenie akcentów i rozmiar sylabiczny podwójnych wersów (8- lub 7-zgłoskowych).

Ten dostojny rytm nie dziwi odbiorcy. Wspiera powagę wyrażanych przez podmiot liryczny słów, a ponadto przez aluzje do tradycyjnie bohaterskiego wiersza pozwala odczytać Campo di Fiori szerzej - jako poetycki skrót ciągłości historycznej ludzkiego doświadczenia. Słabość natury człowieczej - nieumiejętność, niemożliwość zrozumienia drugiej istoty dzieli skazańca od świadka - to przyczyna buntu poety. Jego głos przeciwko obojętności ludzkiej przypomina się niejako automatycznie przy lekturze reportażu Hanny Krall Zdążyć przed Panem Bogiem, zwłaszcza zaś tego fragmentu, gdy jego bohater Marek Edelman wspomina:

(...) Tak. Mur sięgał tylko pierwszego piętra. Już z drugiego widziało się TAMTĄ ulicę. Widzieliśmy karuzelę, ludzi, słyszeliśmy muzykę i strasznie żeśmy się bali, że ta muzyka zagłuszy nas i ci ludzie niczego nie zauważą, że w ogóle nikt na świecie nie zauważy - nas, walki, poległych...Że ten mur jest tak wielki - i nic, żadna wieść nigdy się o nas nie przedostanie.

Z tego fragmentu dowiadujemy się nie tylko, jaki obraz widzieli ci zza muru, od tamtej strony. Słowa te zawierają o wiele bogatszą informację - mówią o osamotnieniu skazanych. Tym samym Marek Edelman, naoczny świadek zdarzeń, potwierdza słuszność spostrzeżeń Czesława Miłosza.

Opracowanie: Elżbieta Olearczyk

Wyświetleń: 34047


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.