Katalog

Marta Potocka, 2014-05-27
Łomazy

Historia, Scenariusze

Scenariusz uroczystości przekazania Sztandaru Sybiraków

- n +

Pieśń „Nie rzucim…”
Narrator I
70 lat temu do drzwi wielu polskich domów zapukali funkcjonariusze NKWD - radzieckiej policji politycznej. Wyrwanym ze snu rodzinom dano kilkadziesiąt minut na przygotowanie się do drogi w nieznane...
Dla ponad miliona osób rozpoczął się czas wielkiego egzaminu z wiary i miłości do Ojczyzny, zdawanego w morderczym transporcie na wschód, katorżniczej pracy oraz ciągłym poniżaniu i upodleniu.
Chcemy ten program artystyczny poświęcić Sybirakom - zarówno tym, którzy wrócili do ponownie zniewolonej Ojczyzny, jak i tym, którzy na zawsze pozostali na nieludzkiej ziemi oraz ofiarom zbrodni katyńskiej. Bohaterami i narratorami będą sami Sybiracy, którzy po latach swoje przeżycia spisali wierszem i prozą...
Niech mottem tej uroczystości staną się słowa wielkiego Polaka - Papieża Jana Pawła II:
“Nigdy jeden naród nie może rozwijać się za cenę drugiego, za cenę jego uzależnienia, podboju, zniewolenia, za cenę jego eksploatacji, za cenę jego śmierci”
Recytator I
Ks. Józef Buczma "Rocznica 10 II 40"
Tym, którzy dzisiaj o dwunastej w nocy
70 lat temu dokładnie
Z własnej Ojczyzny wywiezieni gwałtem
I na nieludzkiej porzuceni ziemi;

Tym, co przeżyli głód, chłód i cierpienie
I powrócili znowu do Ojczyzny
I żyją jakby zdziwieni swym losem,
Tonącym w mroku odległej przeszłości;
Tym, którzy swoich opłakali zmarłych
I tam daleko i tu w kraju blisko,
Dziś los ich nie jest tak bardzo nam obcy,
Choć pamięć żywa, żal w sercu zanika;

I tym się dziwię, i samemu sobie
Nie tym zdziwieniem, co odmawia Życia,
Lecz tym, co budzi ukrywaną radość
W sercu człowieka, który uszedł losu.
Narrator II
Wspomnienia Anny Szafrańskiej:
14 czerwca 1941 roku zajechał samochód z żołnierzami NKWD, wzięli mego ojca na przesłuchanie do Łap. Miał zaraz wrócić do domu, niestety nigdy już nie spotkaliśmy się. O świcie z 19-20 czerwca NKWDziści przyjechali do nas. Otoczyli dom, zebrali wszystkich do jednej izby, mnie jeden z nich wziął na ręce i na mocy jakiegoś zarzutu odczytano wyrok, który skazywał nas na “wiecznoje posilenije” w Omskiej obłasti. W ciągu 20 minut spakowano nas do samochodu i zawieziono nas na stację kolejową w Łapach. (...) Kiedy znaleźliśmy się na dworcu kolejowym, było już nas zebranych dużo rodzin. Cały dzień zwożono z okolicy wciąż nowych ludzi. Pod wieczór podstawiono pociąg złożony z bydlęcych wagonów okratowanych okienkami. Znaleźliśmy się w wagonie – łącznie 57 osób. Ciasno, gorąco, wystraszeni, przytuleni do siebie, zmęczeni zasnęliśmy. Tam zastała nas wojna. Niemcy napadły na swojego sojusznika Związek Radziecki 21 czerwca 1941 roku. Uwięzieni i skazani na śmierć czekaliśmy boskiego zmiłowania. Wszyscy wyciągali białe szmatki, wystawiane na zewnątrz wagonu, miały nas chronić, że tu znajdują się jeńcy, może nas zauważą? (...) Tak zamknięci przez 10 dni nie mieliśmy jedzenia, a wody 4 wiadra surowej rzecznej dziennie na cały wagon.
Recytator II
Ks. Józef Buczma "Tajga":
To nie las,
który odmierza drogi, miasta i wsie,
to ziemia
szara i smutna,
gdzie nie ma ani gór, ani żyznych dolin,
ani uprawnych pól, ani kolorowych sadów,
tylko las,
ciągnący się bez końca
na miarę ludzkiego życia,
jednostajny, ciemnozielony,
gdzie smukłe niewysokie świerki,
jak Bożonarodzeniowe choinki,
które znamy z dzieciństwa,
wymierzyła przyroda
z dokładnością szkółki leśnej,
którą zasiał wiatr,
zanim pojawił się człowiek.
Narrator II
Wspomnienia Zofi Radeckiej:
Życie toczyło się od wiosny do jesieni, bo w tych okresach zawsze Polacy marzyli głośno o wyjeździe. W lecie, jak słońce zachodziło, babcia zawsze mówiła nam, że tam jest nasza kochana Polska i w tym kierunku klękaliśmy i mówili pacierz. Pani Więckowska przy zachodzącym słońcu śpiewała litanię loretańską, ponieważ uważaliśmy, że tam na zachodzie jest nasz Bóg. Rodzina nasza była dobrze zorganizowana. Dziadek pracował na budowie, mama też była na budowie przy produkcji samanów, a później jak zostali zesłani do Kazachstanu Ormianie, to pracowała w ogrodach, przy podlewaniu poletek. Praca na budowie była bardzo ciężka, ale w zasięgu był zawsze ojciec. Natomiast praca w ogrodach była eksperymentalna, cały dzień trzeba było stać w wodzie po kolana, która była pędzona przez motor z rzeki. Woda była bardzo zimna i nie można było z niej wyjść nawet na 5 minut. Wyżywienie było bardzo skromne, był taki okres, że głód zaglądał do wszystkich domów. (...) O utrzymaniu higieny nie mogło być mowy, mydła nie było – robiono ług. Miejscowa rosyjska ludność miała banię głównie po to, żeby można było wyparzyć wszy z ubrań (...). Oświetlenie mieszkań to kopciłka albo tyle światła co pada z paleniska pieca. Bezbronni zesłańcy musieli stawiać czoła wilkom, które każdej nocy podchodziły do osady, a szczególnie zimą, gdy domy (ziemianki) zawieje śniegiem buran.
Narrator I
Kiedy na wschód ciągnęły transporty z zesłańcami, w katyńskim lesie, niedaleko Smoleńska echo niosło zwielokrotniony odgłos strzałów. Nie były to dźwięki walki. To radzieckie NKWD rozstrzeliwało polskich oficerów, którzy niemal do końca wierzyli, że wrócą do rodzin, do Ojczyzny. Ich najbliżsi długo jeszcze czekali na listy, a ich brak tłumaczyli wojennym zamętem. Decyzja o zgładzeniu Polaków zapadła na Kremlu, i choć później Stalin starał się wszystko zatuszować i winę zrzucić na Niemców, to nikt z rodzin pomordowanych nie miał wątpliwości kto stoi za tą haniebną zbrodnią.
Na liście katyńskie znajduje się 17 osób związanych z Międzyrzecem Podlaskim oraz kilkadziesiąt z Podlasia.
Recytator I

Zbigniew Herbert “Guziki”
Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie

są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychwstać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi

przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą katyński las

tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów
Pieśń „Katyń 1940”

Narrator II
Wspomnienia Marii Sinkowskiej:

Dnia 5 grudnia 1955 roku nastąpił najpiękniejszy dzień, po tych wszystkich przeżyciach, upodleniach, braku szacunku, pozwolono nam, w ramach repatriacji wyjechać do Polski. Razem z mężem postanowiliśmy jak najszybciej opuścić ten koszmar, miejsce poniżenia i nieludzkiego traktowania. Po przyjeździe do Polski osiedliliśmy się w Międzyrzecu Podlaskim.

Recytator II
Kazimiera Iłłakowiczówna Kolęda katyńska
Kiedyś może wielki muzyk wstanie,
nieme rzędy weźmie na klawisze,
wielki pieśniarz polski krwią i łzami
balladę straszliwą napisze.

Kiedyś piasek ten pod sosenkami
- przyjdą ludzie. Bożą, wolną ciszą
wziąć na chusty... Dzieci dzwoneczkami,
światłem, kwieciem, srebrem zakołyszą.

Procesjami piasek będą nieśli
do Pekinu, Moskwy i Madrytu.
I powstaną nowe całkiem pieśni,
całe w oczach i skrzydłach u szczytu.

I powstaną niesłyszane wieści,
dziwne serca, ciała pełne blasku...
I Prawdę znowu ucieleśni
Duch
żywym Słowem - z Katyńskiego piasku.
Pieśń „Mury…”


Opracowała: Marta Potocka
Wyświetleń: 441


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.