Katalog

Ilona Okarmus, 2010-05-19
Skawina

Lekcja wychowawcza, Scenariusze

Scenariusz lekcji wychowawczej.

- n +

KONSPEKT LEKCJI WYCHOWAWCZEJ
z wykorzystaniem bajki o czterech królewiczach
Cele lekcji: główny – rozpoznawanie swojego temperamentu;
operacyjne: uczeń zna cechy swojego temperamentu, analizuje swoje zachowanie i zachowanie innych, potrafi komunikować się z kolegami i koleżankami, poznaje kolegów i koleżanki, potrafi pracować w zespole;
Pomoce: arkusz szarego papieru, karty pracy – ankiety z wypisanymi najbardziej charakterystycznymi cechami różnych temperamentów (sangwinika, choleryka, flegmatyka i melancholika) , cukierki, bajka o czterech kolorowych królewiczach – myślę, że wszystkim znana;
Metody i formy pracy: praca w grupach, praca indywidualna, heureza, ćwiczenia z elementami autorefleksji, metoda analizy dokumentacyjnej, elementy wykładu;



Przebieg lekcji i uwagi o realizacji

Temat: Jeżeli pragniemy porozumienia z innymi, musimy pamiętać, że różnimy się od siebie…

Motto lekcji:
Jeżeli pragniemy porozumienia z innymi, musimy zdawać sobie sprawę, że różnimy się od siebie pod względem sposobu postrzegania świata i niech ta prawda będzie wskazówką przy wszelkich kontaktach z ludźmi.
Anthony Robbins


I Wprowadzenie:
a) Czynności organizacyjne.
b) Przedstawienie tematyki zajęć. Odczytanie bajki o czterech królewiczach. Rozmowa
z uczniami na temat temperamentu. Definiowanie pojęcia.

II Lekcja właściwa:
1. Każdy uczeń otrzymuje ankietę i instrukcję odnośnie jej wypełnienia.
Przypomnij sobie zachowania w różnych sytuacjach i zaznacz cechy, które identyfikujesz jako swoje.
Policz ile cech zaznaczyłeś w każdej rubryce.
2. Uczniowie samodzielnie wykonują polecenia.
3. Zanim nastąpi interpretacja wyników, objaśniony zostaje interesujący układ graficzny ankiety. Kartka, którą otrzymali uczniowie, podzielona została na cztery części.
W każdej części ankiety wpisano cechy charakterystyczne dla danego temperamentu.
Sangwinik
Choleryk
Melancholik
Flegmatyk

4. Interpretacja wyników. Wybrany uczeń odczytuje cechy charakterystyczne dla danego temperamentu.
5. Wnioski.
6. Ćwiczenie- zabawa:
Tworzenie z przyniesionych materiałów, tj. różnych cukierków „swoistego genotypu”. (Uczniowie wybierają spośród różnych cukierków, zgromadzonych na jednej ławce, te, które pod względem wielkości, koloru, smaku itp. przypominają im członków rodziny.) Przedstawianie cech własnego temperamentu i temperamentu rodziców, dziadków…
Rozmowa na temat swoich rodzin i różnych temperamentów w tych rodzinach.


7. Ćwiczenie:
Rozkładanie swoich cukierków na arkuszu papieru z tabelą prezentującą cztery typy temperamentu, tak by zobaczyć, „jakich temperamentów jest w klasie najwięcej”.

III Podsumowanie:
Dyskusja: W czym może pomóc znajomość własnego temperamentu?
Co możemy zrobić, by lepiej porozumieć się z innymi?

BAJKA O CZTERECH KRÓLEWICZACH

Dawno, dawno temu we wspaniałym zamku żyli wraz z rodzicami czterej królewicze. Zamek otoczony był wysokim murem, w którym była tylko jedna furtka, a klucz do niej mieli królewscy rodzice. Królewicze wspólnie spędzali wiele czasu. Jako rodzeństwo byli do siebie bardzo podobni, ale też znacznie się różnili. Uczyli się, bawili, psocili.
W miarę upływu czasu rośli i rosła w nich ochota zobaczenia świata poza murem. Chłopcy dwukrotnie prosili już rodziców o pozwolenie wyjścia na zewnątrz. Król i królowa nie zgadzali się jednak, tłumacząc królewiczom, że są jeszcze zbyt mali i niedoświadczeni, aby wyruszyć w wielki świat. Aż pewnego dnia, gdy królewicze poprosili po raz trzeci, rodzice po chwili namysłu, wręczyli im klucze od furtki i pozwolili opuścić mury zamku.
Wielka radość wstąpiła w serca chłopców. Natychmiast rozpoczęli przygotowania do wyprawy. Pierwszy z królewiczów pobiegł do swoich komnat. Ze śpiewem na ustach i okrzykami radości zaczął pakować się do drogi. Z rozmachem pootwierał wszystkie swoje szafy, kufry i skrzynie, wyrzucił ich zawartość na podłogę, przymierzał różne stroje. Robił dookoła siebie moc zamieszania i bałaganu. W marzeniach widział siebie zdobywcą najwyższych gór, odkrywcą nieznanych lądów, pogromcą dzikich zwierząt. Gotowy do drogi sięgnął po raz ostatni do szafy i wyciągnął z niej płaszcz w kolorze czerwonym. Okrył się nim i wrócił do braci.
W tym czasie drugi królewicz energicznie przemierzał swoje komnaty. Lekko zdenerwowany, krytycznym okiem spoglądał na swoje ubrania. Wiele z nich próbował przymierzyć, ale robił to zbyt niecierpliwie, zbyt gwałtownie. W efekcie w krótkim czasie brodził w stercie poszarpanych, pogniecionych, pozbawionych guzików ubrań. Był coraz bardziej zły. Gniewnie mruczał coś pod nosem.
W końcu zerwał z wieszaka płaszcz w kolorze żółtym, owinął się nim, trzasnął drzwiami tak, że zadźwięczały szyby w całym zamku i dołączył do braci.
Do wyprawy przygotowywał się także trzeci królewicz. Powoli i dokładnie pakował swój plecak. Starannie sprawdzał, czy wszędzie są przyszyte guziki, czy nie ma dziur. Dobierał stroje na każdy typ pogody. Nie śpieszył się. Wiedział, że od starannego przygotowania mogą zależeć lisy wyprawy. Na końcu uporządkował komnaty i okrył się płaszczem koloru zielonego. Zanim dołączył do braci, zajrzał jeszcze do zamkowej spiżarni i zabrał spory zapas jedzenia.
Najdłużej trwały przygotowania ostatniego – czwartego królewicza. Ten stanął pośrodku swoich komnat i zapłakał gorzko. Zupełnie nie wiedział, co ma ze sobą zabrać, jak się przygotować. Bezradnie rozglądał się dookoła, trochę bał się tej podróży, wolał zostać w domu. Popędzany przez braci, ciężko westchnął i wyciągnął z kufra płaszcz w kolorze niebieskim.
Czterej królewicze pożegnali się z rodzicami, przekręcili klucz w furtce i z niecierpliwością wyruszyli w świat. Pierwszy biegnie Czerwony. Podskakuje, pogwizduje, wymachuje rękami, co chwila słychać jego radosne okrzyki, bo on jest szczęśliwy z samego faktu podróżowania, czuje, że już za zakrętem czeka go kolejna przygoda. Nie dostrzega drzew rosnących po drodze. Za nim energicznie kroczy Żółty. Mocno i pewnie stawia kroki, patrzy przed siebie, nie rozgląda się dookoła. Odwraca się do tyłu, co i rusz pohukując na swoich braci: „Chodźcie szybciej”.
Jako kolejny, powoli i spokojnie, idzie Zielony. Kroki stawia rozważnie, omija kamienie i kałuże, żeby nie zniszczyć i nie pobudzić bucików i od czasu do czasu sięga do zapasów jedzenia (cukiereczek, ciasteczko, jabłuszko – trzeba przecież dbać o siebie).
Pochód zamyka Niebieski. Idzie wolno, rozglądając się dookoła. Z zachwytem szeroko otwiera oczy. Świat wydaje mu się taki piękny, taki niezwykły. Zatrzymuje się przy kwiatach, liściach drzew. Niestety, bracia Czerwony i Żółty ciągle go popędzają: „Szybciej, szybciej”. Z żalem więc musi opuszczać to, co dopiero zaczął poznawać.
Bracia dotarli do brzegów rzeki. Nie było jednak mostu. Nagle Czerwony dostrzegł kołyszącą się na falach łódkę. Czerwony krzyknął: „Płyniemy” i bez chwili namysłu wskoczył do niej, złapał za wiosła, zaczął nimi wymachiwać na prawo i lewo. Po chwili w łódce był także Żółty. Usiadł na dziobie i powiedział: „Płyniemy pod warunkiem, że będziecie mnie słuchali”. Chciał objąć dowództwo przeprawy, poganiał pozostałych braci. Zielony powiedział: „Zaraz, zaraz, najpierw sprawdźmy, czy ona jest bezpieczna” i starannie sprawdził, czy łódź jest solidna, czy nie ma dziur. Zajął miejsce z tyłu. Największy kłopot był z Niebieskim. Był wręcz przerażony perspektywa takiej podróży. Stał bezradnie na brzegu, a po policzkach płynęły mu łzy. Powiedział: „Poczekajcie, ja jeszcze wszystkiego nie obejrzałem”. Bracia nie słuchali, tylko wciągnęli go do łódki.
Tak się szamotali, rozchlapując wodę, że nagle wiosła wypadły Czerwonemu z ręki i popłynęły z nurtem rzeki. Żółty aż zsiniał ze złości. Między nim, a Czerwonym wybuchła awantura. W tym momencie dał się słyszeć nieśmiały szept Niebieskiego, że tak naprawdę nic wielkiego się nie stało. Woda jest spokojna, niezbyt głęboka, a płynąc z prądem też jest przyjemnie. W końcu gdzieś przecież dobiją do brzegu. Bracia posłuchali rady Niebieskiego. Czerwony powiedział: „Nie ma, co się przejmować, gdzieś dopłyniemy”. Żółty powiedział: „to wszystko przez to, że mnie nie słuchaliście”. Wreszcie umilkli i podziwiali piękno okolicy. Niebieski umilał im czas śpiewem i wierszami, zachwycał się odbiciem promieni słonecznych w wodzie, pluskiem pływających ryb. Zielony częstował wszystkich swoimi zapasami, Czerwony bawił swoim śmiechem, a Żółty pilnował bezpieczeństwa.
Czterej królewicze nigdy nie wrócili do swojego zamku. Do dziś wędrują po świecie. Są zawsze razem. Czasem się kłócą, ale bardzo, bardzo się kochają. Ty też na pewno kiedyś ich spotkasz.

Wyświetleń: 4419


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.