Katalog

Bogumiła Czajka
Język polski, Scenariusze

Scenariusz: "Historia Małego Księcia i Róży".

- n +

Scenariusz: Historia Małego Księcia i Róży

Scenariusz baśni na podstawie "Małego Księcia" A. de Saint Exupery

inscenizacja w 2 planach:

  • teatrze cieni
  • żywym planie

Osoby:

  • Mały Książę (MK)
  • Róża (R)
  • Król (K)
  • Próżny (P)
  • Alkoholik (A)
  • Biznesmen (B)
  • Latarnik (L)
  • Geograf (G)
  • Czarodziejka (Cz)
  • Echo (E)
  • Zwrotniczy (Z)
  • Róże (Rr)
  • Pustynne Stworzonko (PS)
  • Lis (L)

Akt I

scena 1 (cienie)

(na scenie znajduje się 4-5 kół-planet z płótna, którym obciągnięte są stalowe druty tworzące koła-planety - mają one średnicę równą wysokości grających dzieci, które grają stojąc za kołem i podświetlone lampką rzucą na płótno cień i to ten cień "gra" zamiast dziecka. Koła-planety trzymane są przez dzieci-gwiazdy, które świecą latarkami zataczając kółka i śpiewają zwrotkę znanej piosenki o Małym Księciu "W maleńkiej róży kochał się / książę, na jednej z wielu gwiazd / nie widział przedtem innych róż/zanim w daleki poszedł świat...", potem zapala się światło za planetą Małego Księcia i widać jak MK-cień wykonuje poranną toaletę swojej planety).

MK - Dzieci, uważajcie na baobaby! Na mojej planecie są ziarna straszliwe. Ziarna baobabu. Kiedy baobab wyrośnie, to na wyrwanie jest za późno - zajmie całą planetę. Wyrywanie baobabów to kwestia dyscypliny. Dlatego należy wyrywać je zawsze rano po umyciu się - wtedy się nie zapomni. Ciekawe, czy na innych planetach też są baobaby? A jeśli nie baobaby, to co? Bardzo chciałbym zwiedzić inne planety! (spostrzega Różę, która powoli "rodzi się i wyrasta") O! Tu wyrosło coś innego... To nie wygląda jak baobab. O, jaki piękny pączek! Rozwija płatki ... już wiem! To Róża! Jakież to cudowne zjawisko! Powoli dobiera kolory, dopasowuje starannie płatki jeden do drugiego... Jakaż ona cudowna!
R - Ach, dopiero się obudziłam. Przepraszam bardzo za swój niedbały wygląd... jestem jeszcze nie uczesana...
MK - Ależ Pani jest piękna!
R - Doprawdy? Urodziłam się równocześnie ze słońcem.
MK - (na stronie) Zbyt skromna to ona nie jest...
R - Wydaje mi się, że czas na śniadanie. Czy byłby Pan łaskaw pomyśleć o mnie? (MK podlewa ją konewką)
R - Mam 4 kolce. Mogą się zjawić tygrysy uzbrojone w pazury i...
MK (zdziwiony) - Nie ma tygrysów na mojej planecie. A poza tym tygrysy nie jedzą trawy.
R (oburzona) - Nie jestem trawą!
MK (pokornie) - Proszę mi wybaczyć...
R - Nie obawiam się tygrysów, ale... ale... czuję wstręt do przeciągów. Czy nie ma Pan parawanu?
MK - Wstręt do przeciągów?! Ależ to nie pasuje do rośliny!
R (nadąsana) - A właśnie, że pasuje!
MK - Zupełnie nie pasuje, przecież rośliny lubią wiatr. (na stronie) Ten kwiat jest bardzo skomplikowany!
R (kaprysi)- Wieczorem proszę mnie przykryć kloszem. U pana jest bardzo zimno. Chyba zepsuło się ogrzewanie. Tam, skąd przybyłam... (urywa zmieszana i udaje, że kaszle)
MK - Co ty mówisz? Przybyłaś jako nasionko, więc nie znasz innych planet! Nie kłam!
R - A właśnie że znałam inne planety!
MK - Nie znałaś!
R - Znałam!
MK - Przestań kłamać, bo odejdę w świat!
R - Nic nie rozumiesz, więc idź sobie...

(gaśnie światło planety MK)

scena 2

(między scenami w I akcie, czyli w czasie podróży po wszechświecie Mały Książę w ciemności chodzi po scenie między planetami i rozgląda się, a dzieci-gwiazdy świecą latarkami i śpiewają za każdym razem inną piosenkę, która będzie "zapowiadać" następną albo "podsumowywać" poprzednią scenę. W mojej inscenizacji przed sceną drugą dzieci-gwiazdy "zapowiadają ją" fragmentem piosenki pt: "Była sobie raz królewna...", ale słowa są następujące: "Pewien król na swej planecie / nie ma kim zarządzać / ale jest jedyny w świecie / co włada rozsądnie". Po prześpiewaniu piosenki zapala się światło planety Króla, który siedzi bokiem do widzów za kołem-planetą i w tej pozycji rozmawia z MK)

K - Oto poddany!
MK (zdziwiony) - Widzisz mnie po raz pierwszy. Skąd wiesz, że jestem twoim poddanym?
K - Dla królów wszyscy ludzie są poddanymi. Zbliż się. (MK ziewa zbliżając się)
K - Nie wolno ziewać w obecności króla. Zakazuję ci ziewać!
MK - Nie mogę przestać, bo odbyłem długą drogę i nie spałem.
K - Wobec tego rozkazuję ci ziewać! Od lat nie widziałem ziewających, zaciekawia mnie ziewanie. No, ziewaj jeszcze. To rozkaz!
MK - Najjaśniejszy Panie, kim najjaśniejszy pan rządzi?
K - Wszystkim.
MK - Wszystkim? (szeroki gest ręką) Tym wszystkim?
K - Tym wszystkim.
MK - I gwiazdy Najjaśniejszego Pana słuchają?
K - Oczywiście! słuchają natychmiast! Nie znoszę nieposłuszeństwa!
MK - W takim razie mam prośbę...
K - Rozkazuję ci prosić!
MK - Proszę rozkazać słońcu, aby zaszło.
K - Zrobię to, gdy warunki będą odpowiednie.
MK - Kiedy to będzie?
K - Wieczorem! Wtedy zobaczysz, jaki mam posłuch!
MK - Dlaczego dopiero wieczorem?
K - Ponieważ moje rozkazy są rozsądne. Dlatego zawsze mam posłuch. Autorytet władzy opiera się na rozsądku!
MK - Muszę wędrować dalej, chcę wiedzieć, jak jest na innych planetach.
K - Chcialbym, abyś został!
MK - Nie mogę!
K - W takim razie rozkazuję ci odejść!

(gaśnie planeta Króla - słychać śpiew piosenki pt: "Samochwała")

scena 3

(zapala się planeta Próżnego)

P (kłania się) - Ach, ach! Oto odwiedziny wielbiciela!
Mk - Dzień dobry! Ma pan zabawny kapelusz.
P - To poto, aby się kłaniać, gdy mnie oklaskują. Uderzaj dłoń w dłoń - o tak. (pokazuje jak)
MK (bawi się klaskaniem) - To fajniejsze niż u króla!
P - No, widzisz? Już mnie uwielbiasz!
MK - Co to znaczy "uwielbiać"?
P - "Uwielbiać" to uznawać mnie za człowieka najpiękniejszego, najlepiej ubranego, najbogatszego, najmądrzejszego, najinteligentniejszego, naj...
MK (przerywa) - No, dobrze. Powiedzmy, żę cię uwielbiam, ale co ci to daje?
P - To nie ważne. Zrób mi tę przyjemność i uwielbiaj mnie mimo wszystko.
MK - Dorośli są czasem śmieszni!

(planeta gaśnie - dzieci śpiewają "Był sobie raz Felek")

scena 4

(zapala się planeta Alkoholika, który kiwa się popijając z butelki i czka)

MK - Co ty robisz?
A - Piję.
MK - Dlaczego pijesz?
A - Aby zapomnieć.
MK - O czym?
A - Aby zapomnieć, że się wstydzę.
MK - Czego się wstydzisz?
A - Wstydzę się, że piję.
MK - Dorośli są naprawdę bardzo śmieszni!

(zanim planeta zgaśnie, pijak pada rzucając butelkę)

scena 5

(dzieci śpiewają o pieniądzach lub chciwości, np.; "Money, money" ze znanego filmu "Kabaret" czy refren piosenki: "Monety, banknoty, ja kocham ten motyw / najmilsza muzyka na świecie / tak brzęczy, szeleści / tak ucho me pieści / na duchu każdego, a zwłaszcza biednego / na duchu na zawsze podniesie". Zapala się planeta biznesmena, który liczy pieniądze)

MK - Dzień dobry!
B - 5, 10, 15, 20...
MK - Dzień dobry!
B - 25, 30, Dzień dobry! 35, 40, 45, 50. Och, to już 50 milionów!
MK - 50 milionów czego?
B - Co? Jeszcze tu jesteś? 50 mln... sam już nie wiem czego. Tak ciężko pracuję Jestem człowiekiem poważnym, taaak, poważnym, nie mam czasu na głupstwa! 55, 60, 65,
MK - 50 mln. Czego?
B - 50 mln. Tych małych rzeczy, które widzi się na niebie, 70, 75,
MK - Acha, gwiazd! I cóż ty robisz z gwiazdami?
B - Posiadam je. 80, 85...
MK - Posiadasz gwiazdy?
B - Tak. 90, 95, 100...
MK - Co ci daje posiadanie gwiazd?
B - Bogactwo. 105, 110...
MK - A cóż ci daje bogactwo?
B - Mogę kupować następne gwiazdy. 115, 120...
MK (na stronie) - Ten człowiek rozumuje jak tamten pijak! (do bankiera) Przecież gwiazdy są niczyje!
B - Wobec tego są moje, ponieważ pierwszy o nich pomyślałem. 125, 130...
MK - Jeśli mam szl, to mogę owinąć nim szyję, jeśli mam kwiat, to mogę go zerwać i wziąć sobie. A co ty zrobisz ze swoimi gwaizdami?
B - Zapisuję ich ilość na papierze i zamykam w sejfie. 135, 140...
MK - I to wystarczy?
B - Tak, wystarczy. 145, 150...
MK - To zabawne, to romantyczne, ale to wcale nie jest poważne. Dorośli są naprawdę dziwni.

(gaśnie planeta)

scena 6

(dzieci-gwiazdy śpiewają piosenkę, następnie zapala się planeta Latarnika, który gasi i zapala latarkę)

MK - Dzień dobry. Dlaczego przed chwilą zgasiłeś swą lampę?
L - Taki rozkaz. Dzień dobry!
MK - Cóż to za rozkaz?
L - Rozkaz gaszenia lampy. Dobry wieczór. (zapala lampę)
MK - Dlaczego zapaliłeś?
L - Taki jest rozkaz.
MK - Nie rozumiem.
L - Nic tu nie me do rozumienia. Rozkaz jest rozkazem. Dzień dobry (gasi). Mam straszną pracę. Kiedyś ona miała sens. Gasiłem latarnię rano, a zapalałem wieczorem. W dzień mogłem odpoczywać, a w nocy spałem.
MK - A czy teraz zmienił się rozkaz?
L - Rozkaz się nie zmienił. Na tym polega tragizm sytuacji. Z roku na rok planeta obraca się coraz szybciej, a rozkaz się nie zmienia.
MK - Więc?
L - Więc dzisiaj, gdy planeta robi obrót w ciągu minuty, nie mam chwili odpoczynku. W ciągu minuty muszę zapalić ją i zgasić.
MK - U ciebie dzień trwa minutę? Jakie to zabawne!
L - To wcale nie jest zabawne! Minął miesiąc odkąd rozmawiamy.
MK - Miesiąc?
L - Tak. 30 minut - 30 dni. Dobranoc. (zapala lampę)
MK - To bardzo ładne zajęcie. To rzeczywiście jest pożyteczne, ponieważ jest piękne. Ten człowiek mógłby być moim przyjacielem, lecz jego planeta jest za mała. Nie ma miejsca dla dwóch.

(planeta gaśnie)

scena 7

(dzieci śpiewają........., następnie zapala się planeta Geografa)

MK - Dzień dobry. Co pan tu robi?
G - Jestem geografem.
MK - Co to znaczy "geograf"?
G - Jest to uczony, który wie, gdzie znajdują się morza, rzeki, miasta, góry i pustynie.
MK - To bardzo ciekawe! Nareszcie znalazłem pożyteczne zajęcie! Pańska planeta jest bardzo ładna. Czy są na niej oceany?
G - Nie wiem.
MK - A góry?
G - Nie wiem.
MK - A miasta, rzeki, pustynie?
G - Tego też nie wiem. Nie jestem badaczem. Bardzo brak mi badaczy. Zadanie geografa nie polega na liczeniu miast, rzek, gór, oceanów i pustyń. Geograf jest zbyt ważną osobistością, aby mógł pozwolić sobie na włóczenie się. On nie opuszcza swego biura, lecz przyjmuje badaczy, wypytuje ich i notuję ich spostrzeżenia. Ależ ty przybywasz z daleka. Jesteś badaczem! Opisz mi swoją planetę. Więc?
MK - Och, u mnie wcale nie jest ciekawie. Planeta jest bardzo mała. Mam 3 wulkany. 2 czynne i 1 wygasły. Mam także kwiat.
G - Kwiaty nas nie interesują!
MK - Ale dlaczego? To najładniejsze z istniejących rzeczy!
G - Ponieważ kwiaty są efemeryczne, a my opisujemy rzeczy wieczzne.
MK - Co to znaczy "efemeryczne"?
G - Znaczy to "zagrożone bliskim unicestwieniem".
MK (przerażony) - Mojej róży grozi bliskie unicestwienie?!
G - Oczywiście.
MK - Moja Róża jest efemeryczna i ma tylko 4 kolce dla obrony przed niebezpieczeństwem. A ja zostawiłem ją zupełnie samą... Co radzi mi pan zwiedzić?
G - Planetę Ziemię. Ma dobrą sławę.

(planeta gaśnie)

Akt II

scena 1 - Żywy plan

(akcja dzieje się na pustyni, na piasku siedzi czarodziejka, MK wpada gwałtownie)

MK - Dobry wieczór.
Cz (siedzi i medytuje) - Dobry wieczór.
MK - Na jaką planetę spadłem?
Cz - Na Ziemię. Do Afryki.
MK - Ach, więc Ziemia nie jest zaludniona?
Cz (tajemniczo, powoli) - Jesteśmy na pustyni. Na pustyni nikogo nie ma. Ziemia jest wielka.
MK - Zadaję sobie pytanie, czy gwiazdy świecą po to, aby każdy mógł znaleźć swoją? Popatrz na moją planetę. Znajduje się dokładnie nad nami, ale to bardzo daleko.
Cz - Jest piękna. Po co tu przybyłeś?
MK - Mam pewne trudności z różą. Kocham kwiat, który jest jedyny, jedyny na milionach planet, ale kwiaty mają w sobie tyle sprzeczności... Gdzie są ludzie? Czuję się osamotniony w tej pustyni.
Cz - Wśród ludzi jest się także samotnym.
MK - Jesteś zabawna. Nie jesteś zbyt potężna.
Cz - Mogę cię unieść dalej niż okręt. Tego, kogo dotknę, odsyłam tam, skąd przybył. Mogę ci w przyszłości pomóc, gdy bardzo zatęsknisz za swoją planetą.
MK - Rozumiem. Dlaczego mówisz zagadkami?
Cz - Rozwiązuję zagadki.
MK - Jestem zmęczony. Muszę odpocząć. (zasypia z głową na kolanach Czarodziejki)
Cz - To, co mnie wzrusza najmocniej w tym małym, śpiącym królewiczu, to jego wierność dla kwiatu, to obraz Róży, który świeci w nim jak płomień lampy nawet podczas snu. Byle podmuch wiatru może zgasić lampę. Trzeba dobrze uważać. Nie powinien nigdy uciekać od swojej Róży. Jest za nią odpowiedzialny. Jednak wzbudza we mnie litość. Taki słaby, kruchy i niewinny! Wrócę tu w przyszłości - przecież trzeba mu pomóc.

(delikatnie zdejmuje głowę księcia ze swoich kolan, wstaje i odchodzi)

scena 2

(MK budzi się, przeciąga, wstaje i rozgląda dokoła)

MK - Pustynia jest piękna. Nic nie widać. Nic nie słychać. A mimo to coś promienieje w ciszy. To, co upiększa dom czy gwiazdy, czy pustynię jest niewidzialne. Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Tego, co najważniejsze okiem zobaczyć nie można. (wchodzi na górę-drabinę i woła)
MK - Dzień dobry!
E - Dzień dobry! Dzień dobry! Dzień dobry!
MK - Kim jesteście?
E - Kim jesteście? Kim jesteście? Kim jesteście?
MK - Jestem samotny.
E - Jestem samotny. Jestem samotny. Jestem samotny...
MK - Szukam przyjaciela.
E - Szukam przyjaciela. Szukam przyjaciela. Szukam przyjaciela...
MK - Jakaż to zabawna planeta. Ludziom brak fantazji i powtarzają to, co im się mówi. Na mojej planecie miałem Różę. Ona zawsze mówiła pierwsza. (przez scenę przesuwa się "pustynne stworzonko")
MK - Dzień dobry!
PS - Dzień dobry
MK - Gdzie są ludzie?
PS - Ludzie? Widziałem (-łem) kiedyś przechodzącą karawanę, więc sądzę, że istnieje sześciu czy siedmiu ludzi. Lecz nigdy nie wiadomo, gdzie można ich odnaleźć. Wiatr nimi miota, nie mają korzeni - to im bardzo przeszkadza. Znajdź drogę. Drogi zawsze prowadzą do ludzi.
MK - Do widzenia!
PS - Do widzenia!

Scena 3

MK - Dzień dobry!
Zwrotniczy - Dzień dobry!
MK - Co tu robisz?
Z - wysyłam w lewo i w prawo pociągi, które unoszą ludzi. (podnosi rękę -pociąg przejeżdża)
MK - Czego oni szukają?
Z - Tego nie wie nawet maszynista, który ich wiezie. (pociąg z dzieci przejeżdża w drugą stronę)
MK - O! Już wracają!
Z - To nie ci sami. To wymiana.
MK - Czy było im źle tam, gdzie przedtem byli?
Z - Zawsze się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej... (przejeżdża znów)
MK - O! Znów jadą! Czy oni ścigają poprzednich podróżnych?
Z - Oni nikogo nie gonią. Śpią w wagonach lub ziewają. Jedynie dzieci przyciskają noski do okien
MK - Jedynie dzieci wiedzą, czego szukają. Ludzie tłoczą się w pociągach, nie wiedząc, czego chcą naprawdę. Dlatego są podnieceni i kręcą się w kółko. Nie warto!

Scena 4

(3-4 dziewczynki przesadnie wystrojone stoją w zwartej gromadce i poprawiają sobie włosy, malują usta "pindrzą się". Ubrane w czerwone stroje - wskazane kapelusze)

MK - Dzień dobry!
Róże (pogardliwie, zarozumiale) - Dzień dobry!
MK - Kim jesteście?
Rr (z przesadną dumą) - Jesteśmy różami!
MK - Ach! Jestem nieszczęśliwy! Moja róża zapewniała mnie, że jest jedyna na świecie! A oto tu, w jednym ogrodzie jest wiele podobnych. Byłaby bardzo zmieszana i udawałaby umierającą, aby pokryć zdenerwowanie. A ja musiałbym udawać, że ją pielęgnuję. Sądziłem, że posiadam jedyny na świecie kwiat, a w rzeczywistości mam zwykłą różę, jak wiele innych. (płacze)

Scena 5

Lis - Dzień dobry! (chowa się)
MK - Dzień dobry! (szuka oczami)
L - Jestem tutaj (wychyla się) Pod jabłonią.
MK - Ktoś ty? Jesteś bardzo ładny.
L - Jestem lisem.
MK - Chodź pobawić się ze mną. Jestem taki smutny.
L - Nie mogę bawić się z tobą. Nie jestem oswojony.
MK - Co znaczy "oswojony"?
L - Nie jesteś tutejszy. Czego szukasz?
MK - Szukam ludzi. Co znaczy "oswojony"?
L - Ludzie mają strzelby i polują. To bardzo kłopotliwe. Hodują także kury i to jest interesujące. Poszukujesz kur?
MK - Nie . Szukam przyjaciół. Co znaczy "oswoić"?
L - Jest to pojęcie zupełnie zapomniane. "Oswoić" znaczy "stworzyć więzy".
MK - Stworzyć więzy?
L - Oczywiście. Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do 100 tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. Ty także mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do 100 tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie i ja będę dla ciebie jedyny na świecie.
MK - Zaczynam rozumieć. Jest jedna róża... zdaje się, że one mnie oswoiła.
L - To możliwe. Na Ziemi zdarzają się różne rzezczy.
MK - To nie zdarzyło się na Ziemi.
L - Na innej planecie?
MK - Tak.
L - A czy na twojej planecie są myśliwi?
MK - Nie.
L - To wspaniale! A kury?
MK - Nie.
L - Nie ma rzeczy doskonałych. Życie jest jednostajne. Ja poluję na kury, ludzie polują na mnie... Gdybyś mnie oswoił, życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki, tak różne od innych! Spójrz! Widzisz te łany zboża? Dla mnie nieużyteczne, bo nie jem chleba. TO smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, zboże, które też jest złociste będzie mi przypominać ciebie. I będę kochał szum wiatru w zbożu. (po chwili) Proszę cię... Oswój mnie.
MK - Bardzo chętnie, lecz nie mam dużo czasu. Muszę znaleźć przyjaciół i nauczyć się wielu rzeczy.
L - Poznaje się tylko to, co się oswoi. Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela - oswój mnie.
MK - Jak się to robi?
L - Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie. (siada pokazując Mk miejsce daleko od siebie. MK siada, gotowy do dalszego działania). Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej. (odsuwa się, MK również, po chwili znowu, potem jeszcze. Następnie wstają, patrzą na siebie i powoli dochodzi do serdecznego uścisku "na niedźwiadka"). Potrzebny jest obrządek.
MK - Co to znaczy " obrządek"?
L - To także coś zapomnianego. Dzięki obrządkowi, jeden dzień odróżnia się od innych, pewna godzina od innych godzin. (po chwili) Kiedy będziesz odchodził będę płakał.
MK - To twoja wina. Nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił.
L - Oczywiście.
MK - Ale będziesz płakać?
L - Oczywiście.
MK - A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu?
L - Zyskałem coś ze względu na kolor zboża. Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łęz.
MK - Kiedy nocą będziesz spoglądać w gwiazdy, będziesz myślał "Gdzieś tam jest mój przyjaciel". Każda z nich będzie twoim przyjacielem.
L - Idź jeszcze raz do ogrodu róż. Zrozumiesz wtedy, że twoja róża jest jedyna na świecie, Na pożegnanie dam ci w prezencie mój sekret. Jest bardzo prosty "Dobrze widzi się tylko sercem" . Twoja róża ma dla ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu. Jesteś za nią odpowiedzialny.
MK (powtarza, jakby uczył się na pamięć) - Jestem odpowiedzialny za moją różę.

Scena 6

MK (oskarżycielsko) - Nie jesteście podobne do mojej róży!
Rr (zdziwione) - Oooooo!
MK (z pogardą) - Nie macie jeszcze żadnej wartości!
Rr (z wielkim oburzeniem) - Ooooooooo! (odwracają się gwałtownie tyłem do MK)
MK (jakby tłumaczył) - Nikt was nie oswoił i wy nie oswoiłyście nikogo. Jesteście takie, jakim był dawniej lis. (róże powoli zaciekawione odwracają się i słuchają coraz bardziej zawstydzone) Był zwykłym lisem, podobnym do 100 tysięcy innych lisów. Lecz zrobiłem go swoim przyjacielem i teraz jest dla mnie jedyny na świecie. (róże zawstydzone schylają coraz bardziej głowy)
MK - Jesteście piękne...
Rr (zadowolone podnoszą głowy) - Ooooooo!
MK - ...lecz próżne.
Rr (ze złością) - O! (to ma być krótkie ale głośne i wyraźne fuknięcie)
MK - Nie można dla was poświęcić życia. Oczywiście moja róża wydawałaby się zwykłemu przechodniowi podobna do was, lecz dla mnie ona jedna ma większe znaczenie niż wy wszystkie razem...
Rr (znów obrażone odwracają się) - Hm!
MK - ...ponieważ ją właśnie podlewałem, przykrywałem kloszem, osłaniałem. Słuchałem jej skarg, jej przechwałek. Ponieważ jest moją różą. Nie powinienem nigdy od niej odchodzić. Historia kolców, która tak mnie rozdrażniła, powinna rozczulić. Powinienem ją sądzić według czynów a nie słów. Nie powinienem jej słuchać.
Cz (pojawia się nagle) - Nigdy nie trzeba słuchać kwiatów. Trzeba je oglądać i wąchać. Byłeś za młody, aby umieć ją kochać.
MK - Byłem za młody, aby umieć ją kochać...
Cz (obejmuje MK i pokazuje mu niebo) - Gwiazdy dla ludzi mają różne znaczenia. Dla podróżników są drogowskazami. Dla uczonych - zagadnieniami. Dla twego biznesmena są złotem. A dla innych tylko małymi świecidełkami. Lecz wszystkie te gwiazdy milczą. I tylko twoja wciąż czeka na ciebie...Wracaj do niej Mały Książę...

(zapala się planeta RÓŻY - wniesiona tymczasem w nieznaczny sposób za "ogrodem róż"- i widać i słychać śpiew Róży)

R - Gdzie jesteś Mały Książę gdzie?
Odszedłeś z mej planety w dal
Czy po pustyni błądzisz znów?
Rozmawiasz z echem pośród skał?
(MK widzi swoją RÓŻĘ, idzie do niej - widać ich cienie, przytulają się a wszyscy śpiewają)

W maleńkiej róży kochał się
Książę na jednej z wielu gwiazd
Nie widział przedtem innych róż
Zanim w daleki poszedł świat

Na Ziemi zwątpił w miłość swą
Gdy ujrzał park z tysiącem róż
Nie wierz swym oczom - szepnął wiatr
Jeżeli kochasz - sercem patrz

Zrozumiał wtedy książę, że
Tylko ta jedna w świecie róż
Ta, którą kochał wszystkie dni
I wrócił znów do róży swej!

Autor baśni: Bogumiła Czajka

Wyświetleń: 9634


Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.